Ostatnimi czasy co rusz któraś z moich córek brała do ręki książkę i znikała na balkonie. Mamy tam całkiem wygodny fotel i sporo zieleni dookoła, miejsce zatem, by rozkoszować się lekturą, wyśmienite! Zauważyłam, że dziewczyny wzajemnie sobie podbierają trzy książki w okładkach w kolorach wakacyjnych (żółć, zieleń i błękit). Zaciekawiona, sięgnęłam po nie i ja. I odkryłam „Zosię z ulicy Kociej” Agnieszki Tyszki (wydawnictwo Nasza Księgarnia), a konkretnie – tom poświęcony wakacjom. Po kolejnych spodziewam się również dobrej zabawy, ale wszystko w swoim czasie.
Zosia mogłaby być szkolną koleżanką Klary z opowieści Wichy, o których tu już entuzjastycznie pisałam. Jest rezolutną, wesołą dziewczynką, obdarzoną dosyć charakterną rodziną: młodszą siostrą Manią („totalna katastrofa!”) i nieco ekscentrycznymi rodzicami. W zielonej, wakacyjnej książeczce wyjeżdża na wakacje, a na scenę wkraczają dalsi krewni i znajomi, również nietuzinkowi. Sama jestem mamą i ciocią dla sporej gromady, więc szczerze podziwiałam ciotkę Malinę, która zgodziła się zabrać tabun dzieciaków i psa nad morze. Tam dzielnie stawiła czoła rzeczywistości bynajmniej nie sielankowej: zamiast zapamiętanej z dzieciństwa wsi rybackiej nasza gromadka trafiła do pseudo-kurortu, gdzie w drodze na plażę trzeba się codziennie przebijać przez kramy z badziewiem, znosić humory wnuka gospodyni, cierpiącego na zespół odstawienia od komórki i komputera, a na dodatek jeszcze – hałaśliwych miłośników grillowanej kiełbasy. Nie dziwne, że nasze towarzystwo prędko skorzystało z okazji, by się z kurortu wyksięgować i … pojechać dalej, w zupełnie inne miejsce. A my towarzyszymy podróżnikom, oglądając świat oczami Zosi, która dowcipnie i pogodnie opisuje wakacyjne perypetie Wierzbowskich. Analogia z Klarą narzuca się znowu, ale jednak nie na zasadzie powtórzeń: dziewczynki są różne, Klara jakby zdecydowanie młodsza, Zosia pewne rzeczy już rozumie i efekt komiczny wynika bardziej z samych sytuacji, niż z ich interpretacji. Kapitalne dialogi, zabawa językiem (wplatanie w tekst wiejskiej gwary, czy specyficznych przekręceń słów) i niezwykle trafne obserwacje rzeczywistości, która nieraz zadziwia i uwiera, ale jest piękna właśnie przez swoją różnorodność. Oglądanie takiego świata oczami dziecka – bez uprzedzeń, z ciekawością i ufnością - to wielka przyjemność, nawet dla tak dużej dziewczynki, jak pisząca te słowa…
Agnieszka Jeż