cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 8 czerwca 2020

Wiosna, lato, jesień, zima w moich rymach


Poezja! Dla dzieci! Nigdy nie przestanę się cieszyć świeżymi tomikami wierszy dla najmłodszych, choćby to były nowe wydania dawniejszych utworów, jak w przypadku zbioru "Wiosna, lato, jesień, zima w moich rymach" Wandy Chotomskiej, opublikowanego przez Naszą Księgarnię. Rymy przyciągają uwagę dzieci, bawią je, szlifują "dobrą pamięć", humor i językową elastyczność, pobudzają słuch muzyczny oraz własną twórczość, nieważne, czy są to dojrzalsze przemyślenia poetyckie, czy tylko minirapy. Po ponad dekadzie doświadczeń z czytaniem dziecku poezji zapewniam, że każda forma aktywizacji wierszykami opłaca się, ma wyjątkowe znaczenie dla rozwoju młodego człowieka, a owoce tych lektur zbiera się latami.

Rynny
wiodą żywot rodzinny.
Rynny
trzymają się domu
i do głowy nie przychodzi nikomu,
że co innego powinny,
że marzą o czymś zupełnie innym.

Że rdza zazdrości rynnę zżera,
gdy o puzonie myśli rynna,
że łzami się zalewa nieraz:
Ja też w orkiestrze grać powinnam!...

/Rynny/

Struktura publikacji jest jak cykl natury: powtarzalna, ale nie nudna, bogata w różnice wynikające z porównań. Czym zajmujemy się latem, a co jest wykluczone zimą, dokąd lub do kogo wędrują nasze myśli (i stopy) wiosną, a co jest najbardziej charakterystyczne dla jesieni? Niby banał, ale takie poetyckie zabawki porządkują świat małego człowieka, dla którego jedną wiosnę od drugiej dzielą całe lata świetlne. Dzieci potrzebują tej typowości, szczególnie, gdy wychowują się w "betonowej dżungli". A te utwory wydały mi się właśnie szczególnie miejskie, takie codzienne, wybiegane na osiedlu w letnie popołudnie. Mają w sobie atmosferę wspomnień każdego szczęśliwego dziecka. I nawet znalazłam w nich pompę, która stała kiedyś blisko mojego bloku, teraz sąsiadującego z nową stacją metra.

Ktoś tam biegnie po asfalcie
w ciężkich butach twardą szosą,
a my boso, a my boso,
tam gdzie oczy nas poniosą.

Lato lata na bosaka,
zostawiło buty w krzakach,
biegnie łąką i przez plaże,
i przygrywa na gitarze...

/Lato na bosaka/

Pory roku bywają odmienne i podobne, w wakacje podziwiamy "Księżyc przy ognisku", potem już tylko pałaszujemy "Kartofle z ogniska", bocian raz odlatuje z muzeum (z ramą swojego obrazu), kiedy indziej wyskakuje z telewizora. Do wiosennych rymów wleciał "Motyl", latem fruwają już "Motyle". W tym rozdziale dowiemy się też, że "Lato lata latawcem", natomiast w kolejnych zostanie nam opowiedziane, jak "Jesień tańczy w lesie", "Kapelusze witają jesień" i "Kolęda przyszła pod dach". Z tytułów zawierających czasowniki można układać historyjki lub wysnuwać wnioski – w ciepłych miesiącach wszystko koncentruje się wokół ruchu na dworze, lotu, tańców, otwartej przestrzeni, zaś u schyłku jesieni i zimą chcemy się już tylko opatulać i kryć w domu. Trochę te wierszyki filozoficzne, choć niby poetka najzwyczajniej w świecie oznajmia, że "Wiosną wiersze rosną" i zastanawia się na głos, jakie są "Rymy do zimy". Duża to sztuka, wyciągnąć głębię z prostoty i jeszcze wpleść w słowa takie pokłady miłości do muzyki. Tańce, mazurki, oberki, polonezy, orkiestry dęte i fortepiany przeplatają się tu bowiem z powszednimi przedmiotami, akcesoriami lata, jesieni, zimy i wiosny. Bardzo to wszystko ładne i komplementarne. I w dodatku tak osobiste, że aż wzruszające, napisane naprawdę od serca. Pamiętam kilka spotkań z Wandą Chotomską, w których uczestniczyliśmy z synem, i naprawdę była wobec dzieci właśnie taką serdeczną panią od wierszy.

(...) I coś jeszcze w sekrecie
wam powiem –
ja z tych rymów
już nie wyrosnę.
Przez rok cały kiełkują mi w głowie,
wyrastają z kiełków na wiosnę.
I cichutko szepczą do ucha
maluchowi i dużej pani –
że was kocham –
i nie przestanę
nigdy kochać,
moi kochani.

/Wiosną wiersze rosną/

Omawiany tomik uważam za wyjątkowy również dlatego, że niektóre ujęte w nim wiersze nie były wcześniej publikowane, co w przypadku sławnej poetki jest gratką nie lada. Proweniencję utworów wyjaśniła w przedmowie córka autorki, Ewa Chotomska, a że sama jest pisarką i poetką, stąd wstęp ten nie tylko ma w sobie dużo rodzinnego ciepła, ale też przypomina małą biografię literacką. Dodatkowo, adresowany do dzieci, zawiera pewną propozycję i przypomina stare dobre rozmowy pisarzy z młodymi czytelnikami na łamach choćby "Świerszczyka", z których narodził się między innymi Order Uśmiechu. Mimo że tak zanurzony w tradycji, zbiór "Wiosna, lato, jesień, zima w moich rymach" jest równocześnie bardzo aktualny, bo też pory roku mamy ciągle te same i kolejne pokolenia żyją w ich rytuale (choć wśród dzisiejszych przedszkolaków mogą być dzieci, które niemal nie widziały lub wcale nie pamiętają śniegu). Rys współczesności nadają poezji Wandy Chotomskiej ciepłe ilustracje Ewy Poklewskiej-Koziełło, tekst i obraz ładnie się zrastają i współgrają, dźwięcząc poetyckim Vivaldim dla najmłodszych.

Bożena Itoya

Wanda Chotomska, Wiosna, lato, jesień, zima w moich rymach, zilustrowała Ewa Poklewska-Koziełło, Nasza Księgarnia, Warszawa 2019.

Kto zgubił kapelusz?


Książka "Kto zgubił kapelusz?" jest przykładem klasycznej bajki terapeutycznej dla przedszkolaków i najmłodszych uczniów. Ładna, prosto i dobrze napisana historyjka pozwala nazwać oraz okiełznać niektóre cechy ludzkie (ukryte w zachowaniach zwierząt), sytuacje i problemy. A na koniec wyłowić clou: Wartość. Taką podstawę, która zbuduje etykę młodego człowieka.
Autorka, Aleksandra Struska-Musiał, uczyniła protagonistą bardzo znanego bohatera bajek – Zająca. Oczywiście jest on strachliwy, ale też pełen dobrych intencji i ciekawości, dzięki czemu zdziałać może więcej od największych herosów. W mikroperspektywie tej opowiastki znaczące czyny to te, które pozwolą pokonać własne ograniczenia, a przy okazji znieść bariery stereotypów krępujące kogoś obcego. Pozbywając się tych przeszkód Zając może zbliżyć się do owego obcego i wypełnić nową, wymiecioną z uprzedzeń przestrzeń przyjaźnią.
Nasz bohater mieszka na Chabrowej Łące, na którą Wiatr Hulaka przywiewa tytułowy kapelusz z marchewkowym motywem. Piękna zdobycz, jednak Zając nie chce jej sobie przywłaszczyć, nim nie upewni się, że prawowity właściciel nie jest osiągalny. W widocznym miejscu zamieszcza ogłoszenie, ale w odpowiedzi przybywają tylko znajomi z sąsiedztwa, by popodziwiać znalezisko i przekonywać uczciwego obywatela lasu, że poszukiwania nie mają sensu i kapelusz należy się znalazcy. Zając nie ustępuje, postanawia zwiedzić nieco dalszą okolicę – Bukowy Las nad Zielonooką Rzeką, a konkretnie za nią, i tam poszukać właściciela marchewkowego kapelusza. To będzie pierwsza podróż Zająca na drugi brzeg, dotąd sama myśl o podobnej wycieczce napawała go przestrachem. Jak się okaże, lękać należy się raczej pozornie przyjaznych, a tak naprawdę oziębłych i dość samolubnych mieszkańców drugiego brzegu. Natomiast to, co wydaje się groźne, może być najcieplejsze i najbliższe.
Książka ta nie zalicza się do wielkich opowieści na podobieństwo legend czy mitów, ale jest dokładnie taka, jaka miała być: barwna, bezpośrednia, pełna małych mądrości i przyjemna. Jej forma, również edytorska, z delikatnymi, jakby kredkowymi ilustracjami, spodoba się i dzieciom, i dziadkom. Jeśli tylko klienci księgarń zdecydują się przełamać stereotypy i sięgnąć po pozycję spoza topowych, królujących na listach sprzedaży wydawnictw, będzie to na pewno celny strzał.

Bożena Itoya

Aleksandra Struska-Musiał, Kto zgubił kapelusz?, ilustracje Dorota Rewerenda-Młynarczyk, Wydawnictwo BIS, Warszawa 2019.