cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 23 lutego 2017

Elf wszechmogący

Książka Marcina Pałasza "Elf wszechmogący" uraduje wielbicieli humorystycznych powieści przygodowych, zagadek detektywistycznych i... psów. Jest to wesoła, lekka opowieść snuta na przemian przez psa (Elf, rasy mieszanej) i jednego z jego właścicieli (Duży, czyli autor we własnej osobie!). Książka stanowi trzecią część cyklu o młodym absolwencie schroniska i jego ludziach, a w nowej edycji, o którą zadbało Wydawnictwo Literatura, ilustracje przygotowała Katarzyna Kołodziej, łącząc rysunki z fotografiami prawdziwego Elfa.
Akcja "Elfa wszechmogącego" krąży między kilkoma nadmorskimi miejscowościami, w których Duży, Młody i ich psi przyjaciel spędzają wakacje. Gdziekolwiek się zatrzymują, trafiają na włamania, kradzieże i policjantów. Od pierwszego do ostatniego spacerku Elf służy nosem i pomocą, odkrywając poszlaki niewidoczne dla ludzi.

Policjant też podszedł.
Co tam znalazł? – spytał z zaciekawieniem. – Ach, kiepy!
Dzięki Bogu! – odetchnąłem, kątem oka widząc pracownika miejskich służb porządkowych, zbliżającego się chodnikiem z workiem, zmiotką i innymi akcesoriami. – Co innego mógłby zeżreć. A tak, zaraz będzie sprzątnięte...
Mundurowy chwilę przyglądał się niedopałkom i w zamyśleniu tarł dłonią podbródek (...).
Chwileczkę – policjant powstrzymał sprzątającego. – Niech pan tego nie rusza.
Po czym ruszył w stronę radiowozu, a gdy wrócił, starannie zebrał niedopałki dłonią w rękawiczce i umieścił je w specjalnym woreczku.

Książka obfituje w prześmieszne sceny znakomicie oddające psie zwyczaje i zapatrzenie człowieka-psiarza w ukochane zwierzę. Elf bawi się, myśli i gwarantuje wierność jak wiele innych Azorów czy Burków, ale jest też wyjątkowo mądry i można wręcz przypuszczać, że posiada zdolności terapeutyczne: spaja rodzinę, oswaja obcych ludzi, pociesza tych, którzy dotąd poddawali się beznadziejnemu smutkowi. Nadzwyczajna jest również troska i zrozumienie, jakimi ukochanego psa darzy Duży.

Chwilę przyswajałem tę nową wiedzę. To by się zgadzało! Wiele razy bywało tak, że ja prosiłem o spacer, chociaż nawet nie bardzo chciało mi się siusiu lub kupę, ale tak po prostu – żeby sobie pochodzić po trawnikach. I wtedy Duży, gdy tylko widział, że kręcę się przy drzwiach, wstawał od biurka i posłusznie szedł ze mną, choć niekiedy wyraźnie czułem, że nie ma na to chęci i wolałby skończyć to, co robi. Albo w nocy – ja spałem wygodnie rozłożony na połowie łóżka, a Duży leżał wciśnięty w oparcie naszej kanapy. Hmmm... wychodzi na to, że ten mój duży chyba naprawdę mnie kocha!

Autor wplata w wątki przygodowe wiele praktycznych informacji o opiece nad psem. Dowiadujemy się co nieco o suchych karmach dla czworonogów, o zachowaniach (i poczuciu czasu) psa, którego pozostawiamy "na chwilkę" przywiązanego do barierki czy innego przedmiotu, o problemach ze wspólnym wyjazdem wakacyjnym oraz częstotliwości i długości spacerów, jakich potrzebuje pupil. Na pewno więc warto polecić ten literacki "poradnik" dziecku, które marzy o psie.
Wrażliwość czytelnika i jego empatia na pewno zostaną przez lekturę porządnie wzmocnione, nawet jeśli dla dziecka nieposiadającego własnego psa najważniejszy będzie wymiar przygodowy książki.

Z kolei Duży bardzo mnie oburzył! Na brzegu morza leżała kapitalna, cudowna, aromatyczna zdechła mewa! Oczywiście chciałem się do niej dobrać, ale gdy tylko to spostrzegł, od razu popędził do mnie, zabrał mi mewę i wrzucił ją daleko do wody. Aż jęknąłem z radości, bo jeszcze nigdy nie bawił się ze mną jedzeniem! Popędziłem za nią, a Duży za mną. Później jednak zmienił zdanie, widocznie uznał, że szkoda takiej fajnej mewy dla mnie. Złapał ją przede mną, a na brzegu schował do szeleszczącej reklamówki. Pewnie wziął ją sobie na potem i będzie ją gryzł w nocy, gdy ja będę spał. A figę! Obiecałem sobie, że tej nocy spał nie będę... Ale oczywiście spałem jak kamień.

Awantury, jakie stają się udziałem Elfa, Dużego i Młodego czasem wywołują ataki śmiechu, kiedy indziej przyspieszone bicie serca, niekiedy też wzruszają. Takie książki pochłaniają nawet najmłodsi uczniowie, w tym ci niechętnie czytający – syn opowiadał mi o "Elfach" czytanych na przerwach i lekcjach (pod ławką!) przez kolegów wcześniej z żadną książką niewidywanych.
"Elf wszechmogący" napisany został prostym, ale ładnym i poprawnym językiem. Brak rozbudowanych opisów krajobrazu nie przeszkadza wyobraźni – szczegóły plażowania są tak realne, że czytając niemal słyszy się szum fal, czuje zapach wody morskiej, smak lodów i dotyk piasku pod stopami. Autor umiejętnie łowi nas w sieć utkaną z realistycznych i wiarygodnych elementów – prawdziwych miejsc, typowych sytuacji i reakcji, postaci istniejących w rzeczywistości – tak, że sami nie wiemy, gdzie zaczyna się literacka fikcja. Dziecko wierząc, że wszystko, o czym czyta, naprawdę przytrafiło się autorowi, bardziej angażuje się w akcję, a zwłaszcza mocniej przeżywa jej dramatyczne zwroty. Trzeba bowiem przyznać, że niektóre wydarzenia dorównują scenariuszom najlepszych filmów sensacyjnych.

Wtedy znienacka poczułem, że dotykam kogoś żywego, oddychającego tuż obok. Ten ktoś w dodatku złapał mnie w ciemnościach i objął mocno, dłonią zatykając mi usta. W absolutnej panice szarpnąłem się, ale w tym samym momencie w ucho wionął mi szept...

Trudno ocenić, jak dużo prawdy jest w tej opowieści, ale na pewno wiele, bo podczas nadmorskich wakacji Duży nawet pisze swoją pierwszą książkę o ukochanym psie. Znamy oczywiście jej tytuł, to "Sposób na Elfa", zdobywczyni Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego, książka, która lada chwila powróci na półki księgarń w nowej oprawie oraz zadebiutuje na liście lektur dla klas I-III szkoły podstawowej. Już wkrótce dowiemy się, jak Elf trafił do swoich Ludzi i skąd wzięła się ta niezwykła więź łącząca go z Dużym.
Bożena Itoya

Marcin Pałasz, Elf wszechmogący, okładka i ilustracje Katarzyna Kołodziej, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz