cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 15 maja 2018

Tajemnice Końskiej Zagrody


Opowiadania Magdy Podbylskiej o pełnych zagadek wyjazdach dwóch kuzynek – Jo i narratorki o nieznanym imieniu – są już trylogią. Po "Tajemnicach Zatoki Delfinów" (3013) i "Tajemnicach Świstakowej Polany" (2015) na naszej detektywistycznej półce postawiliśmy "Tajemnice Końskiej Zagrody" (2017). Dzięki kolorowym, wesołym i dużym ilustracjom Katarzyny Bajerowicz oraz za sprawą twardej oprawy, sporego formatu i bardzo wyraźnej czcionki komplet książek prezentuje się wyjątkowo ładnie, sprawdza się jako zestaw pierwszych lektur, zachęca do czytania i kolekcjonowania literatury. Jeden z tomów mój syn dostał jako nagrodę na zakończenie roku szkolnego, szkoła wybrała znakomicie, bo spisane przez Magdę Podbylską przygody "detektywek" wręcz zarażają wakacyjną atmosferą i świetnie czyta się je w plenerze.
Tym razem bohaterki zostały uprzedzone przez ciocię Ellie, która zawiaduje wszystkimi wyprawami, że wyjadą gdzieś na letnie wakacje, jednak kierunek i cel podróży nie są wiadome. Czytelnik jest tu w uprzywilejowanej pozycji, bo zna tytuł książki, natomiast dziewczynki przeżywają prawdziwe katusze niepewności, choć bardziej udręczona jest chyba ciocia. Dawno nie śmialiśmy się tak bardzo już przy pierwszej stronie książki.

Ciocia poprosiła też, żebyśmy postarały się do niej troszeczkę rzadziej dzwonić w sprawie wyjazdu. Ale tak się przecież nie da! Ostateczne ustalenia są takie: każda z nas może zadzwonić do cioci tylko jedenaście razy dziennie. Tylko jedenaście! A Jo pierwszego dnia wyczerpała limit już przed śniadaniem!

Gdy wreszcie nastają wyczekiwane wakacje w stadninie koni, nie przestaje być zabawnie, bo kolejne rozdziały przynoszą następne śledztwa z przymrużeniem oka. Zaczyna się od kradzieży kwiatów (rozdział "Doniczkowe kłopoty"), w której rozpracowaniu sekunduje dziewczętom pan dziadek, sympatyczny i pomocny jak cała okolica.

Pani Barbara to nasza gospodyni. Jej mężem jest pan Marek, który umie wspaniale jeździć konno. Pani Barbara i pan Marek mieszkają w gospodarstwie, które nazywa się Końska Zagroda. W ich domu mieszka też pan dziadek, który tak naprawdę nie jest niczyim dziadkiem. Ciocia mówi, że Końska Zagroda znajduje się w prawdziwej wsi, ale nie wiem, po czym to można poznać. Może po tym, że wszyscy mieszkańcy są tacy mili i pomocni. Pani Barbara, pan Marek i pan dziadek mieszkają w domu, natomiast Sensacja, Pomarańcza i Kostaryka mieszkają w stajni – są przecież końmi.

Druga z pięciu tajemnic Końskiej Zagrody ("Koty w niebezpieczeństwie") jest naszą ulubioną. Wśród kolorowych pszczół, much, kur i innych zwierząt należących do wiejskiego krajobrazu wdzięcznie sportretowanego przez Katarzynę Bajerowicz, przemyka się kilka kocich wizerunków. Żółte, bystre spojrzenia, sterczące wąsiki, wyraz pyszczka przypominający uśmiech – znamy to bardzo dobrze, podobnie jak opisane przez autorkę chodzenie własnymi drogami przeplatane łaszeniem się i błyskawicznym czyszczeniem miseczki. Właściciele Końskiej Zagrody oraz dwóch sąsiednich gospodarstw zmagają się z serią zaginięć czarnych mruczków i choć sprawa brzmi poważnie, wręcz niepokojąco, to okazuje się bardzo wesoła.
Również czytając "Pomarańczową zagadkę" nie sposób się stresować. Międzygatunkowe przyjaźnie na kartach tej książki (w tekście i na rysunkach) przyprawiają o uśmiech i wzruszenie, a problem polegający na ciągłym przenikaniu owcy (o imieniu Surówka) na pastwisko klaczy (zwanej Pomarańczą) trudno uznać za poważny. Znów zapatrzyliśmy się na ilustracje – oczarowało nas szczere oburzenie pani Heleny, właścicielki owcy, oraz galopy i zalotne spojrzenia samej Surówki. W tekście zaś najbardziej rozśmieszyły nas, jak zwykle, dziecięce wnioski i szalone pomysły bohaterek (drzemanie jak koń – z jedną nogą uniesioną), choć i wstydząca się klacz jest skutecznym rozweselaczem.

Moja kuzynka Jo jeździ na Kostaryce, która jest gniada. Na początku śmiałyśmy się z tego za każdym razem, gdy słyszałam to słowo. Myślałyśmy, że oznacza ono zachowanie konia – Kostaryka jest gniada, bo jest nieśmiała i spokojna. Tymczasem oznacza to rodzaj umaszczenia konia, czyli kolor jego sierści, grzywy i ogona. Kostaryka, zwana też Kostką, ma lśniącą brązową sierść, wspaniałą czarną grzywę i czarny ogon. Jest śliczna. A do tego ma śmiesznie wygięty nos. Pan Marek mówi, że delikatna górka na końskim nosie jest oznaką pochodzenia Kostaryki od koni zimnokrwistych. Sprawdzałyśmy z Jo – Kostka wcale nie jest zimna, więc jej krew też jest najprawdopodobniej ciepła. Nazwy stosowane przez koniarzy są czasem bardzo dziwne.
Kostaryka stoi ze spuszczoną głową i kopie przednią nogą mały domek w ziemi.
Co zbroiłaś? – pyta pan Marek, rozglądając się dookoła. Kilka kroków dalej leży przewrócone wiadro.
Kostaryka podobno zawsze się wstydzi, gdy zrobi coś złego. To zupełnie tak samo jak ja i zupełnie odwrotnie niż Jo.

Opowiadania Magdy Podbylskiej poza wielkim ładunkiem humoru zawierają też sporą dawkę wiedzy o końskich pupilach. Mali czytelnicy poznają sposoby nazywania koni, ich pielęgnacji, zasady zachowywania się w trakcie nauki jazdy, a także zakres codziennych obowiązków pracowników stajni. Wakacje w Końskiej Zagrodzie są męczące, ale pełne wrażeń, zapewnianych przede wszystkim przez zwierzęta. Kolejne są bohaterami rozdziałów "Gdzie się podział muchy" i "Straszny strach", ale to gatunki zagadkowe, których identyfikacja jest treścią opowiadań i zadaniem czytelnika, więc nic więcej nie zdradzę. Wysiłek intelektualny przy rozwiązywaniu "Tajemnic Końskiej Zagrody" nie jest duży, porównałabym go z przejściem średnio rozbudowanego labiryntu, ale my nie podchodziliśmy do przygód "detektywek" jako do wyzwania (jak szybko zgadniemy, co się wydarzyło), czytaliśmy je, by się zrelaksować. Warto podsunąć tę książkę absolwentom klas 1-5, a tym samym postawić na lekką, ciekawą, śmieszną, znakomicie napisaną i zilustrowaną polską literaturę dla dzieci.
Bożena Itoya

Magda Podbylska, Tajemnice Końskiej Zagrody, ilustracje Katarzyna Bajerowicz, Wydawnictwo BIS, Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz