Trudno
jest podjąć swoją opowieść o tym, co dawne i pozornie wszystkim
znane, przy tym modne i eksploatowane na rozmaite beletrystyczne
sposoby, ale równocześnie niepewne i fragmentaryczne. Tym czymś
jest świat słowiańskich istot mitologicznych, kimś podejmującym
wyzwanie jego literackiego opisu – Łukasz Wierzbicki, a
efektem książka "Drzewo. Mity słowiańskie i inne
opowieści". Zadanie nie jest proste, bo młodego
czytelnika trzeba zainteresować i atrakcyjną treścią, i
odpowiednią formą, z pominięciem naukowych wywodów i
współczesnych ideologii (w tym wyznaniowych), które lubią
odwoływać się do słowiańskich korzeni, analizować, czy jako
naród / narody zyskaliśmy na chrystianizacji, czy jesteśmy jej
ofiarami.
Łukasz
Wierzbicki umiejętnie omija współczesne okołonaukowe i
okołoliterackie dyskusje, koncentrując się na meritum i lepiąc
swoją opowieść tylko z esencjonalnych składników. W razie
wątpliwości co do przepisu na udaną gawędę o mitologii
słowiańskiej dla młodzieży i dorosłych, zachęcam do
prześledzenia drugiej części publikacji: "Od autora (Dla
tych, którzy lubią wiedzieć więcej)", gdzie na trzydziestu
stronach autor szczegółowo (niemal zdanie po zdaniu) przeanalizował
właściwą opowieść "Drzewo" pod kątem stanu badań,
źródeł i inspiracji, wyjaśnił, co dodał od siebie i przedstawił
bogatą bibliografię.
Zapał
badawczy, konsekwencja merytoryczna i szerokie rozeznanie w temacie
nie są jeszcze gwarancją sukcesu w gronie młodszych czytelników.
Potrzeba też talentu pisarskiego, który w wypadku "Drzewa"
przenika do nas z każdej strony. Łukasz Wierzbicki w poprzednich
książkach wypracował własny, lekki, ale nie banalny styl
opowiadań o podłożu reporterskim. Tym razem jednak nie napisał o
historiach, które wydarzyły się naprawdę, w określonym miejscu i
czasie, choć sięgnął po najprawdziwsze motywy, powtarzające się
w wielu ludowych wizjach świata. Autor zmienił więc (chwilowo?)
temat swojej twórczości, sięgnął głębiej w przeszłość,
osiągając sukces: mamy w rękach książkę efektowną i magiczną.
Mojemu dziesięcioletniemu synowi "Drzewo" podobało się
tak samo jak "Machiną przez Chiny" i "Afryka Kazika".
Na
samym początku było jajo. Nic więcej.
Jajo?
Jak wielkie?
Mniejsze
niż kropla wody. Nie większe niż ziarnko piasku. A wokół nic.
Cisza, pustka, bezruch, mrok. Nie istniał żaden dźwięk ani słowo.
Nie było światła, kolorów ani kształtów, które znasz. Nie było
dni. Nie było nocy.
(...)
Jajo wirowało. A wewnątrz jaja kryła się każda rzecz. Doliny i
wzgórza sosnowe. Stwórca dolin i wzgórz sosnowych. Wszystkie
siedem mórz. Setki milionów gwiazd. Muzyka, której nikt nigdy nie
słyszał. I źródła wszelkich wód. Rośliny, zwierzęta, ludzie i
królestwa. Wszystko, co kiedykolwiek zobaczysz... było w tym jaju.
Publikacja
oddziaływa na czytelnika w różnych sferach odbioru. Zróżnicowana
oprawa plastyczna zadowoli zwolenników fotografii przyrodniczej,
zdjęć "magicznych", ale i osoby lubiące określony typ
rysunku komiksowego – Wojciech Nawrot ilustrował wcześniej między
innymi komiksy historyczne. W "Drzewie" oglądamy
narysowane (często widziane od tyłu), kolorowe postaci ludzi, bogów
i różnych stworzeń, przeważnie łączone z fotografiami. Mamy tu
smoki, wilki, zamglone lasy, rozgwieżdżone niebo, korę drzewa,
pszczołę w płatkach kwiatu, taflę wody... Cała gama barw i
technik. Są i zwykłe szkice – na wyklejkach i w części "Od
autora". Moim gustom najbardziej odpowiadają właśnie te
najprostsze grafiki.
Właściwe
opowieści podzielone zostały na dwie części: pierwsza prezentuje
mitologię słowiańską jako w miarę spójną (to novum!) historię
Wyraju (niebo), Nawii (mroczna, podziemna kraina) i naszego
ziemskiego świata, tworzonych i rządzonych przez Świętowita,
Peruna, Welesa, Matkę Ziemię (autor przytacza też inne imiona
bogini), Chorsa. W tej części poznajemy obraz narodzin życia,
świata, człowieka, zwierząt, pór roku, po prostu wszystkiego, co
otaczało niegdysiejszych Słowian i czego istnienie musieli sobie
jakoś wyjaśnić.
Gdy
wiosną nastanie ranek cudownie słoneczny, zazielenią się znów
łąki, okwiecą drzewa, a śnieżnobiałe gęsi uniosą głowy ponad
drżącymi trawami, obudzi się ze snu Jaryło, powróci z królestwa
po drugiej stronie świata.
Przybędzie
na białym rumaku, w zielonym płaszczu i zdartych butach. Znów
spotka bosonogą Marzannę o włosach jasnych jak len i oczach
pełnych tęsknoty. Potoczy się znów złote jabłko po ziemi.
Odezwie się wołanie kukułki.
Drugą
część otwiera dłuższy rozdział: "Marzanna i Jaryło".
Po nim następuje opowieść "Porwanie Jutrzenki", dalej
historia Kojaty i Księżniczki ("Wyprawa"). Gdy je
czytałam (jednym tchem), przypomniały mi się dodatki do "Władcy
pierścieni" (zamieszczone w "Powrocie króla"), bo
też powieść ta wyrosła z podobnych opowieści, mitów i badań
nad nimi, poszerzonych o poezję (również Łukasz Wierzbicki wplata
w prozę fragmenty utworów poetyckich). Ten tolkienowski potencjał
oraz pasję wyczuwam i w książce "Drzewo" i jestem bardzo
ciekawa, na jaką twórczą ścieżkę skieruje się teraz autor.
Bożena
Itoya
Łukasz
Wierzbicki, Drzewo. Mity słowiańskie i inne opowieści, ilustracje
Wojciech Nawrot, fotografie Kasia Biernacka, Magdalena Cichocińska,
Jerzy Dolata i in., Pogotowie Kazikowe, Poznań 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz