cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 14 maja 2015

Gwiezdne Wojny z origami i moc tkwiąca w bibliotece

Wydawnictwo Media Rodzina opublikowało dotychczas trzy książki Toma Anglebergera, których tytuły przyciągają przede wszystkim osoby obeznane ze światem Gwiezdnych wojen: "Dziwny przypadek papierowego Yody", "Darth Paper kontratakuje", "Zagadkowy Wookie i jego tajemnica". Jest to seria adresowana do młodszych nastolatków (bohaterowie są rówieśnikami naszych "początkujących" gimnazjalistów), chociaż może zainteresować również czytelników dziewięcio- czy dziesięcioletnich.
Autor stosuje wiele konwencji – językowych, literackich, do tego dochodzą nietypowe (przynajmniej do niedawna) rozwiązania graficzne, w książkach o papierowym Yodzie bardzo istotne, bo stanowiące właściwie element narracji. Trudno zakwalifikować twórczość Anglebergera do jakiegoś gatunku literackiego. Krótkie książki należące do omawianej serii nie są powieściami fantastycznymi, powiedziałabym raczej, że obyczajowymi, jednak mam wątpliwości, czy w ogóle są to powieści. Mamy tu kilkunastu narratorów, na przemian spisujących i komentujących grupowy pamiętnik (we wszystkich tomach są to "akta" jakiejś sprawy), każdemu z nich autor przypisał inny punkt widzenia, odmienny styl wypowiedzi, a nawet czcionkę (co wprowadza zamieszanie).
Bohaterowie są zwyczajnymi nastolatkami, wielbicielami, czy raczej wyznawcami, świata Gwiezdnych wojen. Związek z fantastyczną sagą właściwie na tym się kończy, bzik na punkcie Star Wars funkcjonuje tu jako humorystyczne "zagajenie" tematu innych, poważniejszych spraw młodzieży. Muszę jednak przyznać, że dla czytelnika nieznającego poszczególnych postaci i wydarzeń z filmowego cyklu o Gwiezdnych wojnach, a nawet utartych opinii o tychże filmach, książki Anglebergera nie byłyby ani zabawne, ani interesujące.

Wyjaśniłem Sarze, jaka jest sytuacja, a ona zapytała, który z filmów o Gwiezdnych wojnach to mój ulubiony.
Wojny klonów – powiedziałem, a ona na to:
Nie, to musi być jedna z sześciu części.
Część pierwsza.
Pierwsza? Mroczne widmo to twój ulubiony film? – spytała.
Ludzie zawsze robią wielkie halo, kiedy to mówię. I co? (...)
("Zagadkowy Wookie i jego tajemnica")

Szczęśliwie i ja, i syn należymy do tych fanatyków, których z filmowej sagi można (z sukcesem) przepytywać o dowolnej porze dnia i nocy, chociaż w moim wypadku dotyczy to tylko trzech dawniejszych produkcji. W książkach o papierowym Yodzie nie było dla nas niezrozumiałych fragmentów, początkowo nawet uznaliśmy tę lekturę za banalną i przesadnie stylizowaną.
Język bohaterów nie tyle odbiega od ideału, co przypomina "gangsterskie" rymowanki z amerykańskich teledysków. Czytając "Dziwny przypadek papierowego Yody" mój syn cytował mi ze zdziwieniem kolejne kwestie (monologi i dialogi), a ja pomyślałam, że nigdy nie słyszałam dzieci posługujących się tak prymitywnym i ograniczonym słownictwem oraz mających tak niewiele w głowie. Cóż, pewnie przybędzie mi doświadczenia, gdy syn zostanie gimnazjalistą. Tymczasem doszliśmy z synem do wniosku, że czytelnik nie uzna bohaterów za zwyczajnych rówieśników, jakby kolegów z klasy, osiedla czy szkoły, bo taki chyba był cel autora, ale raczej za zbieraninę niezbyt inteligentnych typków plujących na chodnik pod klatką. Myślę, że młodzież wyrażająca się i myśląca w ten sposób, co bohaterowie (na pierwszy rzut oka, czyli na początku serii), o ile w ogóle istnieje, i tak nie czyta książek. W jakim celu kolejni autorzy i wydawcy zniżają literaturę dla młodzieży do poziomu wtórnego analfabetyzmu, nauki czytania i koncentracji na jakimkolwiek tekście?
Jednak, mniej więcej w połowie pierwszego tomu serii o papierowych "star warsach", przekonałam się, że pierwsze wrażenie było mylne. W książkach Anglebergera tkwi coś więcej niż podlizywanie się wyluzowanym nastolatkom nielubiącym książek. My nie należymy do tej grupy, a mimo to łakomie połknęliśmy wszystkie części i czekamy na czwartą.
Niewątpliwie jest to lektura lekka i szybka – każdy tom zdołaliśmy przeczytać w dwie do czterech godzin. Papierowy Yoda, Darth Paper i zagadkowy Wookie zapewne spodobają się tej części młodzieży, która narzeka na nudne, ciągnące się w nieskończoność i napisane niezrozumiałym językiem lektury szkolne. Tu rozdziały są krótkie, nie ma opisów przyrody (poza owadami na lekcji biologii), a język jest zrozumiały i przystępny. Podobnie każdy czytelnik powinien zrozumieć przesłanie książek.
Autor w czytelny sposób propaguje uczciwe zachowania: solidarność w grupie rówieśniczej, empatię, przyjaźń gotową na poświęcenia. Bohaterowie, a wraz z nimi czytelnik, uczą się akceptować i doceniać inność, rozumianą tu na przykład jako nietypowe zachowania (wycofanie, unikanie kontaktów z rówieśnikami, zwracanie na siebie uwagi poprzez wygłupy i szkolne "wykroczenia"), brzydki zapach, dość agresywne (czy "zaczepne") zabieganie o uwagę kolegów (jak w przypadku młodszego chłopca w skateparku).
Akcja bardzo często koncentruje się wokół kontaktów damsko-męskich, nieśmiałości, pierwszych wspólnych tańców i randek. Seria o papierowym Yodzie spodoba się nie tylko chłopcom, ale i dziewczętom, które w wielu historiach odgrywają decydującą rolę.

(...) Widzisz, Moc nie jest jedyną mocą na świecie.
A jakie są jeszcze?
Siła dziewczyn!
("Zagadkowy Wookie i jego tajemnica")

Niestety rady, jakich udzielają papierowe figurki, czasem pociągają za sobą papierowe rozwiązania – w kilku przypadkach zakończenie przygody nie jest żadnym wyjściem z sytuacji, tylko tymczasowym odsunięciem problemu. Trzeba jednak pamiętać, że nie są to książki terapeutyczne, ale humorystyczne i przygodowe. Nie może być zbyt poważnie, zresztą może lepiej, że autor nie narzuca gotowych rozwiązań, a jedynie oswaja młodzież z pewnymi sprawami?
Bardzo spodobał mi się obraz biblioteki szkolnej jako miejsca spotkań, rozmów i schronienia uczniów. Najpierw spędzają w niej czas na grach komputerowych, później na "niekomputerowych", a w trzecim tomie biblioteka staje się ostoją wolności oraz forum dyskusji i działań.

Właśnie o tym mówię! – zdenerwowała się pani dyrektor i jednym szarpnięciem zdarła mi z palca Dartha Papera/Anakina! – Dekoncentracja. (...) Nie obchodzi mnie, kogo przedstawia twoja pacynka. Rzecz w tym, że jej miejsce jest poza szkołą. Nie życzę sobie żadnego origami w szkole. To proste.
(...) – Przykro mi, ale niestety nie mogę się zgodzić z panią dyrektor.
Odezwała się bibliotekarka, pani Calhoun!
Słucham? – zdumiała się pani Rabbska.
Nie jestem entuzjastką wprowadzania zakazów w bibliotece – wyjaśniła pani bibliotekarka. – Ciesze się zawsze, kiedy dzieci czegoś się tutaj uczą. Ostatnio wzbogaciliśmy się o całkiem atrakcyjny dział origami, ponieważ młodzież zaczęła się ogromnie interesować tą tematyką.
Przez chwilę myślałem, że dyrektorka zastosuje na pani bibliotekarce Duszenie Mocą Vadera, ale minęło kilka sekund i nic się nie zdarzyło. Dyrektorka w końcu lekko skinęła głową (...).
W porządeczku – zadecydowała. – Nie ma sprawy, skoro nie przeszkadza pani, że dzieci zajmują się tym w bibliotece. (...)
Zwróciła mi Dartha Papera i sobie poszła, a pani Calhoun stała się naszą bohaterką. (...)
Dziwne, nigdy dotąd o tym nie pomyślałem. Fakt, mamy w bibliotece mnóstwo książek o origami i o Gwiezdnych wojnach. To na pewno pani Calhoun je kupuje. Nie miałem pojęcia, że w ogóle zwraca uwagę na to, co robimy. Wydawało mi się, że interesuje ją tylko mówienie mi i Kellenowi, żebyśmy "ryczeli nieco ciszej".
("Zagadkowy Wookie i jego tajemnica")

Ilustracje świetnie pasują do tekstu i niejednokrotnie rozbawiły nas do bólu brzucha. Natomiast nie przypadło nam do gustu rozwiązanie graficzne, które nazwałabym efektem gniecionego papieru: na wszystkich stronach każdej z powieści w tle tekstu znajduje się nadruk/obraz imitujący pogniecioną kartkę. Wiem, miało być zabawnie i młodzieżowo, jednak nam, z dziada pradziada szanującym książki, trudno było wyzbyć się chęci wyprasowania tych "biednych książeczek".
Bożena Itoya

Tom Angleberger, Dziwny przypadek papierowego Yody, Darth Paper kontratakuje, Zagadkowy Wookie i jego tajemnica, tłumaczyli Małgorzata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz, Media Rodzina 2012, 2013, 2014. Dziwny przypadek papierowego Yody
Historia papierowego Yody wiąże się z szóstą klasą pewnego gimnazjum. Jeden z jej uczniów, Dwight, uważany za klasowego frajera, w jednym jest dobry – jest mistrzem orgiami. Pewnego razu stworzył pacynkę papierowego Yody z Gwiezdnych wojen.
Darth Paper kontratakuje

Większość szóstoklasistów była pewna, że używa Mocy. Teraz jednak, po roku, w gimnazjum McQuarriego nastały mroczne czasy. Dwight został zawieszony w prawach ucznia i grozi mu wydalenie, a to byłby koniec papierowego Yody.
Zagadkowy Wookie i jego tajemnica
Trzecia część przygód gimnazjalistów z origami w tle. Figurkę papierowego Yody, który dawał uczniom mądre wskazówki, zastąpił papierowy Chewbacca - równie dobry doradca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz