Od dobrych kilku lat nie zaglądałam do serii "Czytam sobie", na której składanie literek trenował dawno temu mój nastoletni dziś syn. Gdy nie patrzyłam, zmieniła się nazwa wydawnictwa (z Egmont Polska na HarperKids/HarperCollins Polska), poszerzył zakres trzeciego poziomu nauki czytania, bo w moje ręce trafiła jedna pozycja z podtytułem "fakty" i jedna oznaczona jako "eko", a także rozkwitł artystyczny wymiar pozornie bardzo użytkowych i metodycznych publikacji. Jak widać, lepiej ani na chwilę nie tracić z oczu książeczek, w których "wybitni polscy autorzy i ilustratorzy" prezentują "świetne, wciągające historie". Tym razem Ewa Winnicka przytoczyła "Opowieść starego drzewa" z ilustracjami Agaty Królak, a Dorota Wojciechowska-Danek narysowała Mikołajowi Golachowskiemu "Darwina. Opowieść o naszej wielkiej rodzinie".
Ewa Winnicka w "Opowieści starego drzewa" powierzyła funkcję narratora Hetmanowi, wiekowemu dębowi z warszawskiego Powsina. Gadające drzewo nie stanowi w polskiej literaturze dla dzieci szczególnego novum, ale to jest wyjątkowe, bo mimo swojej pomnikowości i charakterystycznej dla dziadziusiów skłonności do historycznych podsumowań, zachowało lekkość humoru i giętkość języka, jakich brakuje często poważnym i poważanym pisarzom, to znaczy drzewostanom. W końcu Hetman ma dopiero nieco ponad 260 lat. A Ewa Winnicka specjalizuje się w pisaniu o społeczeństwie pozostającym w bezustannym ruchu, może stąd i jej język jest tak żywy.
Losy drzewa poznajemy od kiełkującego żołędzia do szacownego statusu pomnika przyrody, który przyznano naszemu bohaterowi, gdy skończył (przypuszczalnie) 250 lat. Najciekawsza i najbardziej wciągająca jest w tej opowieści możliwość złożenia wizyty Hetmanowi, tak zacnemu świadkowi historii ludzkiej i naturalnej. Dla środowiska przyrodniczego co prawda ćwierć wieku to błahostka, ale już w skali przyrody miejskiej 250 lat znaczy bardzo wiele. Nawet większość gatunków ptaków, tłumnie towarzyszących nam na co dzień w stolicy, wprowadziła się tu za życia mojego, ewentualnie mojej mamy, kilka z nich pewnie między narodzinami a czternastymi urodzinami mojego syna. A taki dąb widział przecież, jak powstawały wsie i miasto, jak ludzie przetrzebili florę i faunę, by potem ją częściowo wskrzeszać lub łaskawie przyjąć jej samoczynną odbudowę czy rozwój całkiem nowej przyrody. Hetman wspomina o jaśniejszych i ciemniejszych chwilach, opowiada o swojej okolicy, zahaczając o wielką polską historię. Głównym bohaterem tej książki jest jednak, poza samym dębem, trwanie. Dzięki autorce dzieci mogą odczuć ten ogrom, bezmiar przyrody, jej królewskie panowanie nad czasem, naszą małość ("Przyjeżdżajcie do mnie, poznamy się, a ja opowiem o was waszym wnukom"). Nie są to jednak rozmyślania przygniatające, tylko pełne dziecięcego zachwytu, podkręcanego też przez umowne, czarno-biało-hipnotyzujące ilustracje Agaty Królak.
Dorota Wojciechowska-Danek przygotowała piękną okładkę "Darwina. Opowieści o naszej wielkiej rodzinie" Mikołaja Golachowskiego, z której przebija spojenie człowieka z naturą, bo tytułowa postać dzięki zbliżonym kolorom i kresce stapia się z roślinnością i zwierzętami. Dalej zabaw barwami będzie mniej, bo tradycyjnie w serii "Czytam sobie" obrazki są czarno- lub szaro-białe (jak w tym wypadku), z wyjątkiem ślicznych nalepek na końcu publikacji – co za geniusz je wymyślił! Ilustratorka zręcznie prowadzi nas przez kolejne etapy opowieści i jej dwie płaszczyzny: w pierwszej autor, nawet trochę podobny do Karola Darwina, rozmawia z córką, a w drugiej dzieje się temat tej rozmowy, czyli życie tytułowego naukowca. Właściwie ramy teraźniejszości cały czas są zachowane, Mikołaj Golachowski trzyma się formy opowieści w opowieści. Wstawki o domowych pupilach i rodzinne pogwarki zapewniają lekkość lektury i jej przyjemny charakter. Mimo wszystko życie badacza natury to raczej temat przyziemny, przeznaczony dla młodych ludzi twardo stojących na ziemi i przejawiających zainteresowanie naukami przyrodniczymi, bo autor nie stroni nawet od dość skomplikowanych terminów i nazw własnych w językach obcych, oczywiście objaśnionych w słowniczku na końcu książki. Przeciwwagą dla konkretnych danych biograficznych i badawczych są obrazki, na czele z tym niemal ruchomym, przedstawiającym rejs statku częściowo zakrytego gigantycznymi falami morskimi, ściganymi przez dwa jakby wynikające z nich ptaki. Przy tej ilustracji i odpłynęłam, i odleciałam. Wracając do tekstu, jego olbrzymia moc i wartość informacyjna świadczą o niezwykłym talencie Mikołaja Golachowskiego do przekazywania wiedzy nawet najmłodszym wielbicielom zwierzęcych ogonków, kuperków, dziobów i nochali, a tkwią w najdrobniejszych szczegółach, jak zwięzły wykład o najrozwleklejszej w czasie pomyłce ever: "Indianach".
Historyjki o rodzinie, pochodzeniu i ciągłości nastrajają refleksyjnie. Mnie zastanowiła natura rodzinnego czytania, kontynuowanie zwyczaju chwytania po "Czytam sobie" przez kolejne bliskie mi dzieci. Kto wie, może jako dorośli będą podsuwać te małe lektury z naklejkowymi odznakami następnym pokoleniom i mówić, że wszyscy wywodzimy się z tej książkowej rodziny?
Bożena Itoya
Ewa Winnicka, Opowieść starego drzewa, zilustrowała Agata Królak, Czytam sobie – poziom 3 – Eko, HarperKids/HarperCollins Polska, Warszawa 2020.
Mikołaj Golachowski, Darwin. Opowieść o naszej wielkiej rodzinie, zilustrowała Dorota Wojciechowska-Danek, Czytam sobie – poziom 3 – Fakty, HarperKids/HarperCollins Polska, Warszawa 2020.
Fajnie
OdpowiedzUsuń