cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

piątek, 19 lutego 2021

Bezludna wyspa

 


Pierwszym punktem zwrotnym w życiu Lincolna jest pójście do szkoły. Jednak nie trafia tam jako kilkulatek, lecz jako trzynastoletni, edukowany w domu nerd, jedyne dziecko hipisowatych wykładowców akademickich. Od pierwszego dnia szkoła staje się udręką i pasmem upokorzeń. Chuderlawy chłopak spada na samo dno hierarchii towarzyskiej, w której miejsce wyznacza sprawność fizyczna. Dla koleżanek i kolegów jest popychadłem i chłopcem na posyłki, obiektem drwin przez trzy lata, w dzień i w nocy, w szkole i w mediach społecznościowych. Drugim punktem zwrotnym jest rozbicie się na bezludnej wyspie.

Fabuła tej książki jest raczej przewidywalna. W zasadzie sekret wyspy, który rozbitkowie mozolnie rozgryzają przez czterysta stron i trzy miesiące pobytu, można odgadnąć już po poznaniu pierwszych faktów. Nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności z lektury. Na pierwszy plan wysuwają się relacje między bohaterami. Jak można się domyślać, w nowych okolicznościach zupełnie zmienia się układ sił pomiędzy szkolnymi kolegami. Pomiatany dotychczas Lincoln, dzięki swojej wszechstronnej wiedzy i umiejętności rozpalania ognia, staje się liderem nowej społeczności. Upojony władzą, ma okazję odegrać się za doznane przykrości i próbuje odbić sobie lata poniżeń.

Narracja jest bardzo żywa i wciągająca i pomimo różnych zastrzeżeń nie mogłam się od niej oderwać. Styl jest klarowny, opisy i dialogi brzmią bardzo naturalnie. Dużą rolę w fabule odgrywają referencje kulturowe, muzyka i ulubione piosenki każdej z postaci, co od razu sprawia, że ma się ochotę ich posłuchać jako podkładu muzycznego do lektury.

Autorka zna się na konstruowaniu postaci, ale zapomina czasem o prozie życia i na pewno nie interesuje się bushcraftem. Brak jedzenia i picia jest ważny, gdy ma być narzędziem do zdobywania przewagi głównego bohatera nad towarzyszami, jednak gdy fabuła tego nie wymaga, ta kwestia idzie w odstawkę – Lincoln i jedna z dziewczyn spędzają na przykład cały dzień w upale bez wody, w dodatku ciężko pracując, i żadne z nich w ogóle nie odnosi się do tego faktu. Kreowany na naturalnego lidera protagonista popełnia dość podstawowe błędy, na przykład zakładając obozowisko daleko od jedynego źródła wody pitnej. Inne błędy popełnia autorka, każąc Lincolnowi wyznaczać moment górowania słońca za pomocą „prowizorycznego kwadrantu” z dwóch patyków (co jest bzdurą), albo karmiąc swoich bohaterów w kółko wyłącznie mięsem i rybami przez trzy miesiące i nazywając to „zdrowym żywieniem” albo dodając Lincolnowi muskulatury po zaledwie kilku dniach pobytu na wyspie. Widać, że przetrwanie jest w zasadzie tylko pretekstem, a najistotniejszy jest rozwój postaci i wpływ władzy na relacje między nimi.

Inną kwestią, która nie dawała mi spokoju, były opisy prześladowań, jakich doświadczał Lincoln w swojej szkole. Te sytuacje (na retrospekcję których autorka przeznacza sporo miejsca) są tak przerysowane i absurdalne, że budzą przede wszystkim niedowierzanie, a nie współczucie. Przemoc w szkole to poważna sprawa, ale została nakreślona tak grubą kreską, że staje się zupełnie niewiarygodna.

Epilog jest zaś po prostu fatalny i w ogóle nie przyjmuję do wiadomości jego istnienia. Trudno mi uwierzyć, że jakikolwiek redaktor uznał to za dobre zakończenie.

Pomimo wszystko uważam, że autorka jest obdarzona prawdziwym talentem, skoro książka do takiego stopnia wypełniona różnymi błędami i irytującymi niedoróbkami była przyjemną i wciągającą lekturą.


Ronja St


M.A. Bennett, Bezludna wyspa, tłum. Maciej Potulny, wyd. Media Rodzina




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz