cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 11 października 2016

Wojtek spod Monte Cassino

W bibliotekach i księgarniach można znaleźć kilka książek o niedźwiedziu Wojtku, towarzyszu polskich żołnierzy z Armii Andersa. Pierwszą z nich, pierwowzorem i, w dużym stopniu, źródłem późniejszych publikacji dla dzieci o bohaterskim niedźwiedziu, był "Wojtek spod Monte Cassino" Wiesława A. Lasockiego. Autor nie uczestniczył bezpośrednio w opisanych wydarzeniach, ale sam był żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, a przygody żywej maskotki 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii opisał na podstawie wspomnień opiekuna Wojtka.

Najbardziej jednak zachwyciła ludzi opowieść o niedźwiedziu Wojtku Pięć lat po jego śmierci Dziadek zasiadł do opisywania przygód tego szczególnego misia. Nic tu nie było wymyślonego lub fikcyjnego, wszystkie przytoczone wydarzenia pochodziły ze wspomnień opiekuna Wojtka w czasie wojny, Piotra Prendysza, który mieszkał w tej samej dzielnicy co Dziadek, w południowym Londynie. Piotr przez wiele tygodni spotykał się z Dziadkiem i opowiadał historię Wojtka ze wszystkimi szczegółami, a Dziadek, swoim zwyczajem, wszystko spisywał.
(Posłowie: Jan Lasocki, O dziadku pisarzu, niedźwiedziu legendzie i losach Polaków na obczyźnie)

Książka została napisana w 1968 roku, ale nie mogła się ukazać w powojennej Polsce, była więc wydawana w Wielkiej Brytanii i innych krajach, w języku angielskim, ale i po polsku. Na podstawie katalogów Biblioteki Narodowej można prześledzić krótką historię "Wojtka spod Monte Cassino" w Polsce. Pierwsze z oficjalnych polskich wydań (do innych nie mam dostępu, podobnie jak współczesne dzieci) ukazało się w roku 1995 (wyd. Delta), a następnie w 1997 (dwa tomy) staraniem Zakładu Nagrań i Wydawnictw Związku Niewidomych, w druku Braille'a. Wcześniejsze edycje pochodzą z lat 1968, 1976, 1987 i 1989, ale ich zasięg był ograniczony – ukazały się w Anglii nakładem instytucji emigracyjnych (Gryf Publications : Stowarzyszenie Polskich Kombatantów; Polska Fundacja Kulturalna) oraz warszawskiej oficyny Prom (1987), prawdopodobnie wydawnictwa "podziemnego". Potem nastał już czas Muchomora – warszawskie wydawnictwo dla dzieci od 2012 roku wznawia "Wojtka spod Monte Cassino" z ilustracjami Jana Bajtlika, cennymi wstępami i posłowiem.
Opowieść ta jest interesująca nie tylko ze względu na przygody oswojonego niedźwiedzia z charakterkiem, ale i z uwagi na sposób opowiadania o losach żołnierzy z oddziału Wojtka u schyłku wojny i po niej. Walory edukacyjne i historyczne tej książki nie kończą się na opisie przebiegu walk w okresie II wojny światowej, może nawet ważniejszą lekcją naszych dziejów są pojedyncze zdania wyrażające umiarkowany optymizm, a nawet zawód, z jakimi żołnierze Armii Andersa odbierali zakończenie wojny.

Dawniej, w czasie wojny, marzyli, że powrócą do Polski i wraz z Wojtkiem maszerować będą ulicami stolicy, wśród witających ich tłumów. Ale Warszawa legła w gruzach, w Polsce stały wciąż jeszcze oddziały Armii Czerwonej, a polsie Ziemie Wschodnie, skąd pochodziła większość żołnierzy Korpusu, zabrane zostały przez Rosję Radziecką. Będą więc musieli szukać chleba w obcych krajach. Ale co się wówczas stanie z Wojtkiem?

Trudno uznać "Wojtka spod Monte Cassino" za historię z happy endem, bo niedźwiedź nie umarł wśród swoich i, mimo że był bohaterem polskiej armii, nigdy do Polski nie dotarł. Dlaczego? Co takiego działo się w naszym kraju, że nie tylko żołnierze, ale i niedźwiedź pozostali na emigracji? Ta książka jest świetnym punktem wyjścia do rozmów z dziećmi o żelaznej kurtynie, komunizmie i zimnej wojnie.

"Czekamy z niecierpliwością na przybycie Wojtka" – pisały gazety w Polsce, zamieszczając bardzo wiele listów czytelników, proszących o jego przyjazd.
"Wojtek nie może być wydany" – odpowiadały gazety szkockie. Drukowały przy tym na swych łamach treść rozmów z dowódcą i żołnierzami 22. Kompanii oraz przypominały, że niedźwiedź został oddany do edynburskiego ogrodu zoologicznego jedynie "na przechowanie", pod warunkiem, że nie zostanie wysłany do Polski tak długo, dopóki nie będzie ona zupełnie wolna.

Przeżycia i wyczyny tytułowego bohatera przeważnie są zabawne. Przyjacielsko-łobuzerska natura niedźwiedzia gwarantuje wzruszenia i śmiech młodego czytelnika. Wojtek lubił przytulać się do żołnierzy, siłować z nimi, zażywać kąpieli we wszelkich możliwych zbiornikach wodnych i pod prysznicami (które sam włączał), a także... popijać piwko i jeść papierosy.

Największą przyjemność sprawiały mu wycieczki nad morze, bo ogromnie lubił się kąpać. Często, zanim jeszcze samochód się zatrzymał, wyskakiwał w biegu i wielkimi susami pędził do wody. Zdarzało się, że na plaży wygrzewało się na słońcu wiele osób cywilnych, mężczyzn i kobiet. Można sobie wyobrazić, jaką panikę wywoływało nagłe pojawienie się niedźwiedzia pędzącego wprost na nich!
Pływał szybko i wytrwale. Ulubioną jego zabawą było nurkowanie i wynurzanie się koło kąpiących się żołnierzy.
Nieraz, niezauważony przez nikogo, odpływał daleko i zbliżał się do kąpiących się Włochów. Zdaje się, że specjalną przyjemność sprawiało mu straszenie ich, zwłaszcza kobiet, które bardzo głośno krzyczały z przerażenia gdy niespodziewanie, tuż koło nich, wynurzał się z wody kudłaty łeb jakby jakiegoś potwora morskiego.

Ta żołnierska opowieść ma w sobie sporo surowości i realizmu. Mimo sympatii, jaką wzbudza Wojtek w dzieciach, bohater ten pozostaje dużym, groźnym zwierzęciem, a nie baśniowym misiem.
Książka Wiesława Lasockiego została przywrócona młodym czytelnikom w świeżej, nowoczesnej oprawie graficznej. Ilustracje Jana Bajtlika sprawiają wrażenie wykonanych ręcznie, tylko w tym egzemplarzu, który właśnie trzymamy w rękach. Zabawnie wyolbrzymione postacie, złoty "spray", cienie, oszczędność barw, niespodziewane rozwiązania i rozmieszczenie ilustracji, a także wariacje typograficzne składają się na oryginalną zabawę plastyczną, w której dziecko uczestniczy z przyjemnością. Ale i dorosły podziwia szwejkowatość interpretacji "Wojtka spod Monte Cassino", jaką zaprezentował Jan Bajtlik.
Bożena Itoya

Wiesław A. Lasocki, Wojtek spod Monte Cassino, projekt graficzny Jan Bajtlik i Urszula Woźniak, ilustracje Jan Bajtlik, Muchomor, Warszawa 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz