Książki
Dr. Seussa o Kocie Procie zawsze były dla mnie, jako rodzica, dobrze
widoczne. Dostrzegłam jej w bibliotece, z której korzystał mój
syn – wtedy
jeszcze nawet nie przedszkolak. Były też na liście publikacji
polecanych przez Fundację "ABCXXI –
Cała Polska Czyta Dzieciom". Czarno-biały kocur w wielkim,
pasiasto-lizakowym cylindrze uśmiechał się również z półek
księgarni "Za rogiem" w filmie "Masz wiadomość"
(śledzenie oferty tego fikcyjnego sklepu to moje małe hobby).
Tam jako "The Cat in the Hat", w polskiej wersji językowej
zyskał imię Kot Prot dzięki Stanisławowi Barańczakowi. I to
kolejny powód, dla którego niezauważenie na rynku polskim
kanonicznch
amerykańskich utworów Dr. Seussa (właściwie
Theodor Seuss Geisel) wydaje się
niemożliwe, wszak znakomity poeta i tłumacz języka angielskiego,
Stanisław Barańczak, był (i jest!) wielką marką, a literaturą
dziecięcą zajmował się tylko wyjątkowo.
Kto czytywał choćby Shakespeare'a w jego przekładzie, ten zechce
podarować swojemu (lub bliskiemu) dziecku próbę Barańczaka rymów
dla najmłodszych.
W
książkach "Kot Prot"
i "Kot
Prot znów gotów do psot"
język jest materią przynajmniej równie istotną, co historia,
fabuła. Gry słów, brzmień i sensów mógł w polszczyźnie oddać
tylko prawdziwy mistrz i tę poetycko-pomysłowo-poprawnościową
wirtuozerię czuć w każdym wersie polskiego tekstu. Dla
porównania , na końcu publikacji zamieszczono oryginalne wiersze,
które, jak uznał mój syn, są bardzo różne "naszych".
To umiarkowane podobieństwo świadczy o kunszcie tłumacza, który
nie stał się niewolnikiem oryginału, ale stworzył zupełnie nowe
arcydzieł(k)a.
Chwilę
potem
Z
łoskotem
Głośnym
prawie jak grzmot
Drzwi
się same otwarły
I
kto stanął w nich?
KOT!
Był
to słynny Kot Prot
Specjalista
od psot!
Nie
tknąwszy wycieraczki,
Przeszedł
dziarsko przez próg
I
rzekł basem" "Robaczki!
Cóż
to? Na miły Bóg!
Wiem,
że mokra dziś trawa
Niemożliwa
zabawa
(Chyba
żeby wsiąść w łódź),
Ale
deszcz nie ma prawa
Dziś
humoru nam psuć!
(Dr. Seuss, Kot Prot)
Psoty
Prota kiełkują i wykwitają w domu (a może tylko w wyobraźni?)
rodzeństwa – "Hani i mnie", jak określa ich chłopiec
będący narratorem. Mama wychodzi z domu, pozostawiając dzieci z
nudą deszczowego dnia ("Kot Prot") lub z konkretnym, dość
ciężkim zadaniem ("Kot Prot znów gotów do psot").
Spokojne i monotonne szyki miesza im niesamowity, wyskakujący jak
klaun z pudełka, kapelusznik o ludzkiej posturze. Narysowany przez
autora osobnik z wielopalczastymi łapami odzianymi w białe rękawice
i z czerwoną muchą na szyi przypomina mi Myszkę Miki z
najdawniejszych animacji. Wodzirej i magik, kawalarz i pomocnik do
spraw rozwiewania nudy, bawi, ale też napawa grozą porządne i
praworządne, obawiające się kary maluchy. A to żongluje akwarium
i innymi, bardzo licznymi przedmiotami (stojąc przy tym na piłce),
to znów wypuszcza Śmieszne Rzeczy, rozbijające się po domu z
latawcami, je tort w wannie i plami nim cały dom, jednak ostatecznie
zadba o happy end. Przynajmniej pozornie, bo choć ulewy przeminą i
będzie można spędzać wiosnę i lato na podwórkowych zabawach, w
końcu nadejdzie pierwsza śnieżyca i kolejny nużący dzień, a to
zadanie w sam raz dla Kota Prota. On zawsze wraca! Po pierwszej
przygodzie czytelnicy garną się do drugiej, by za chwilę wrócić
do pierwszej – małe dzieci uwielbiają się tak "zapętlać",
czy to oglądając ulubioną kreskówkę, czy słuchając książki.
Mieliśmy
w tym dniu z siostrą
Pełne
ręce roboty,
Chociaż
żadne nie miało
Do
roboty ochoty.
Bo
spadł śnieg.
Cała
masa.
Śnieg
dosłownie do pasa.
Mama,
wychodząc rano,
Rzekła
z miną stroskaną:
"Śniegu
po dziurki w nosie!
Nie
tak prędko stopnieje!
KTOŚ
– mam wielką nadzieję –
Odgarnie
śnieg raz–dwa!"
I
rzekła, że te KTOSIE
To
Hania oraz ja.
(Dr.
Seuss, Kot Prot znów gotów do psot)
Co
ciekawe i nietypowe, druga odsłona przygód Kota Prota wydała się
nam ciekawsza od pierwszej i pod względem fabularnym, i językowym,
i graficznym. Była też po prostu zabawniejsza, zupełnie
nieposkromiona, a zarazem niezwykle rytmiczna. Także nutkę edukacji
dziecku zdecydowanie łatwiej usłyszeć, przyswoić i powtórzyć,
gdy przytaczane są zarówno kolejne liczby, jak i litery alfabetu.
"Kompania
nasza chwacka
Ufnie
w przyszłość spogląda:
Spokojnie!"
Tu znienacka
Kotkowi
C spod ronda –
PSTRYK!
– wyskoczył Kot D.
Jemu
z kolei E,
I
dalej F i G!
"Choćbyśmy
z śniegiem mieli
Walczyć
do końca dnia
Lub
nawet do niedzieli –
Nie
wypadniemy źle!
Zrobimy,
co się da!" –
Wrzasnęły
Koty G,
F,
E, D, C, B, A.
(Dr.
Seuss, Kot Prot znów gotów do psot)
Proste
rysunki autora stworzone zostały z udziałem niewielu kolorów, za
to z zastosowaniem powtarzalności i dowcipu dokładnie
odzwierciedlających konstrukcję wiersza oraz snutą przezeń
opowieść. Forma plastyczna książek, ich poetycki charakter, a
także zwięzłe i czytelne przesłanie czynią z nich wzorcowe,
ponadczasowe publikacje dla dzieci. To naturalne, że "Koty
Proty" wznawia się po trzydziestu latach od pierwszego
polskiego wydania (a 60 lat od premiery amerykańskiej) i pewnie
będzie się dodrukować regularnie.
Bożena
Itoya
Dr.
Seuss, Kot Prot, przełożył Stanisław Barańczak, Media Rodzina,
Poznań 2017.
Dr.
Seuss, Kot Prot znów gotów do psot, przełożył Stanisław
Barańczak, Media Rodzina, Poznań 2017.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz