cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

niedziela, 23 grudnia 2018

Wiłka smocza dziewczynka


"Wiłka smocza dziewczynka" jest drugą publikacją Antoniny Kasprzak adresowaną do dzieci. Podobnie jak w przypadku debiutu autorki – książki "Nieja i ja" – ilustracje przygotowała Katarzyna Bukiert, a o całość zadbało wydawnictwo BIS. Ponownie mamy do czynienia z dziewczęcymi bohaterkami, wątkami fantastycznymi i obyczajowymi. Autorka wyraźnie pracuje nad nowym typem literatury dla dzieci, skierowanej przede wszystkim do dziewcząt w wieku 8-12 lat.
Bohaterką książki jest jedenastoletnia Pola, zwykła dziewczynka, której sytuacja rodzinna i codzienne sprawy nie odbiegają od tego, jak żyje większość jej rówieśniczek w naszym kraju. Młodsza siostra Poli, Klara zwana Bułeczką, to nieporadna pierwszoklasistka, wymagająca opieki, pociechy i wsparcia zarówno w domu, w drodze do szkoły, jak i podczas przerw. Tata ma niewymarzoną, bardzo absorbującą pracę, mama właśnie oznajmia, że spodziewa się trzeciego dziecka i domowe życie staje na głowie, bo ciąża jest zagrożona i konieczny okazuje się wielomiesięczny pobyt w szpitalu, aż do porodu. Mama zostaje zwolniona z pracy, rodzinie zaczyna brakować pieniędzy, energii i optymizmu. Pola stara się "być dzielna", ale nie unika łez. Tata podróżuje w interesach, dziewczynki pozostawiając pod opieką swojej siostry, cioci Patrycji, oraz świetlicy, na którą Pola i Bułeczka rzadko trafiają. Wolą chodzić gdzie indziej, do nowych znajomych, o których rodzice nie wiedzą. Brzmi niepokojąco? Również moment, w którym Pola po raz pierwszy zetknęła się ze światem tytułowej smoczej dziewczynki był pełen tajemnicy i powinien raczej zaalarmować dziewczynkę niż ją zaintrygować.

Kiedy Pola zbliża się do gabinetu pani dyrektor, widzi wychodzące z niego dwie dziwne postacie. Kobietę, która jest ubrana niby normalnie, a eleganckie spodnie i golf, ma buty na obcasie, ale na rękach nosi rękawiczki. Na głowie ma bogato zdobiony szal, który opada jej na czoło i zakrywa częściowo twarz. Pola w pierwszej chwili myśli, że może to jest muzułmanka. U Bułeczki w przedszkolu był chłopczyk z Czeczenii i jego mama nosiła chustę na głowie. Ale zupełnie inną. Pola stwierdza, że ta kobieta wygląda raczej, jakby chciała ukryć jakąś chorobę skóry czy blizny na policzkach. Twarz – o ile ją widać – jest pokryta bardzo grubą warstwą makijażu. W tej twarzy świecą oczy. Bardzo zielone i niepokojące. Spod zawoju wymykają się włosy – bardzo jasne, prawie białe.
Dziwna kobieta trzyma za rękę dziwną dziewczynkę, niższą od Poli, za to trochę do niej podobną, przynajmniej z włosów – bardzo długich, bardzo jasnych, prawie białych. Poza tym dziewczynka ma takie same zielone oczy jak jej mama. Jest ubrana w jakiś rodzaj staroświeckiego, granatowego fartuszka. Mama kiedyś pokazywała Poli i Bułeczce, że dawniej dziewczynki w czymś takim chodziły do szkoły. Dziwna dziewczynka ma do białych warkoczy przypięte dwie dość koszmarne, wielkie kokardy.
Dziwna pani ciągnie dziewczynkę za rękę i coś do niej syczy, chyba w obcym języku. Mała idzie ze spuszczonymi oczami, ale nagle spostrzega Polę i patrzy na nią tymi zielonymi oczami z zaskoczeniem, nadzieją i rozpaczą jednocześnie. Tak znacząco i przenikliwie, jakby chciała jej coś powiedzieć wzrokiem. Pola stoi i patrzy, ale nie rozumie. Pani z dziewczynką wychodzą ze szkoły i wtedy Pola widzi, ze dziewczynka się do niej odwraca i coś upuszcza na ziemię. Dziwna pani i smutna dziewczynka wychodzą. Pola podnosi z ziemi mały pierścionek z bardzo zielonym oczkiem. Dzwoni dzwonek.

Dalsze wypadki koncentrują się wokół poszukiwań Wiłki, bo tak ma na imię tajemnicza postać, prób zbliżenia się do niej, zrozumienia jej pochodzenia i mikroświata, w którym żyje. Motyw istot znanych z ludowych podań i bajek wypada bardzo korzystnie, ale służy głównie pokazaniu rzeczywistych relacji międzyludzkich. Autorka poświęca wiele uwagi rozpadowi małżeństwa, skutkom postępowania dorosłych odczuwanym przez ich dziecko, przemocy domowej, zakorzenieniu w rodzimej kulturze, integracji młodego odludka z rówieśnikami, kwestii decydowania przez rodzica o przyszłości dziecka, przerzucania na nie własnych niespełnionych ambicji. To bardzo poważne sprawy, ale Antonina Kasprzak oplotła je przygodą, dzięki czemu książkę czyta się dobrze, a zrozumienie większości trudnych zagadnień przychodzi jakby samo. Mimo wszystko dobrze, by młodsze dzieci czytały "Wiłkę smoczą dziewczynkę" z mamą czy tatą (lub starszym rodzeństwem), ewentualnie po "pilotującej" lekturze rodzica. Ta publikacja może wymagać rozmowy.
Ciekawym wątkiem są w "Wiłce" stosunki Poli, Bułeczki i ich rodziców z dziadkami dziewczynek. Literatura dla dzieci zazwyczaj koncentruje się na oswajaniu czytelników ze starością, pokazywaniu dziadków przytulnych lub przebojowych, ale zawsze pozytywnych. Antonina Kasprzak zrobiła coś nietypowego – pokazała upiorną stronę starszych osób, ich gderanie zatruwające życie rodziców i wywołujące zniechęcenie dzieci. W rzeczywistości bywa i tak, ale chyba żaden polski pisarz tego nie przyznał, przynajmniej nie ostatnimi czasy. Oczywiście na autorkę "Wiłki" mogą spaść gromy ze strony dorosłych spodziewających się po książkach dla młodych tylko wymiaru wychowawczego i wygładzonego obrazu świata. Dzieci i młodzież są natomiast zainteresowane wiarygodnością, nawet jeśli ma zawierać szczyptę goryczy. Ten niesmak mogą jednak odczuć przede wszystkim osoby, które same przywykły mawiać podobnie jak sąsiadka i dziadkowie bohaterki. Na kartach książki oklepane teksty nie brzmią już tak typowo, niewinnie, normalnie.

Żeby się tym razem udał chłopak – mówi sąsiadka z parteru, którą Bułeczka częstuje przed blokiem informacją" "A moja mama jest w ciąży!".
Nawet dziadek – bo jada do dziadków na święta – mówi:
No, jakby były cztery baby w domu, to Maciek by się chyba załamał.
Na szczęście tata mówi, że wcale by się nie załamał, bo kocha swoje wszystkie dziewczyny, ale Poli jest przykro i mamie pewnie też, bo jest smutna i zaciska usta w wąską kreseczkę.
W ogóle babcia z dziadkiem mówią jakieś dziwne rzeczy., które ani Bułeczce, ani Poli się nie podobają. Na przykład:
Naciesz się mamą, bo jak się rodzeństwo urodzi, to już nie będzie miała dla ciebie czasu.
Bułeczka się złości. Co za bzdura!
Nieprawda! – woła.
Zobaczysz, teraz wszystko się zmieni.
Dziadek z babcią się śmieją. Może uważają, że to zabawne, jak dzieci się gniewają i nie wiedzą, czy dorośli żartują, czy mówią serio? W ogóle cały ten wyjazd był nieudany. Padał deszcz i dziewczynki nie miały co robić. W sylwestra poszli do znajomych taty, którzy mają córkę starszą od Bułki, a młodszą od Poli, Malwinkę. Dorośli czasem myślą, że jak dzieci są w podobnym wieku, to muszą zaraz się świetnie ze sobą bawić. A ta cała Malwinka chciała cały czas rządzić zabawą, a jak Pola czy Klara coś zaproponowały, to się obrażała. Postanowiły oglądać film, ale Malwinka koniecznie chciała film, który dziewczynki już widziały i im się nie podobał. Szczerze mówiąc – ledwo wytrwały do północy.

Antonina Kasprzak poprzez Polę upomina się o spojrzenie na pozycję, jaką najmłodsza młodzież zajmuje w rodzinie, uprzytamnia nam pozornie błahe konwenanse, zachowania dorosłych (także rodziców), które gniewają dzieci, wywołują co najmniej niepokój lub upokarzają – jeśli zareagujesz, znaczy, że jesteś niewychowany, bezczelny i pyskaty. Zupełnie innym typem dorosłego jest ekscentryczna ciocia Patrycja, w której znajduję wiele cech prawdziwych, znanych mi osób. Początkowo zdaje się ona zbyt "ideologizować", zarzucając świat, nawet bratanice, swoimi poglądami, ale w toku opowieści okaże się, że w słabszych momentach kierowała nią po prostu bezpośredniość, a nie chęć dominacji nad innymi (co dotyczy na przykład babci). Wyrozumiałość, ciepło, wrażliwość i otwartość ciotki Pati uratują w tej historii niejedną skórę.

Później Pola chce koniecznie pokazać cioci, że już robi pełny szpagat. Ciotka Pati się zachwyca, ale kiedy Pola prezentuje kilka póz baletowych, prycha niezadowolona.
I ty jeszcze nie wyrosłaś, Polka, z bycia różową księżniczką?
Teraz mam czarny kostium – odpowiada Pola trochę urażona. – Ja bardzo lubię balet. I idziemy z mamą na "Jezioro Łabędzie".
Pójdziesz z nami, ciociu? – pyta Bułeczka.
Nie, dzięki, nie lubię takiej mieszczańskiej sztuki jak wasza mama.
Pola nie bardzo rozumie, ale czuje że to coś obraźliwego. Za to buła pyta szczerze, co to znaczy.
Że wszystko pod linijkę i zwiewne łabędzie wyrażają miłość, machając nogami dokładnie tak samo od stu lat. Taka to sztuka!
Ciociu, ale przecież ty lubisz sztukę! Tata nam mówił.
Ech, kiedyś tam zajmowałam się robieniem performance'ów. – Ciotka macha ręką. – I gram na akordeonie w kapeli z dziewczynami.
Z dziewczynami? – myśli Pola zdziwiona. – Przecież ciocia jest starsza od taty i ma może nawet ze czterdzieści lat!

Autorka pokazuje i śmieszne, i smutne punkty widzenia dziecka. Pisze między innymi o dziecięcych lękach, tym samym trochę je "oswajając". Nie ukrywa, że młody człowiek obawia się konkurencji nowego członka rodziny, może być zawiedziony płcią rodzeństwa, ogromnie bać się o mamę. Zresztą bycie świadkiem zasłabnięcia rodzica czy jego poważnej choroby zawsze jest ciężkim przeżyciem dla dziecka; Antonina Kasprzak dobrze opisuje atmosferę panującą w rodzinie Poli, gdy mama dziewczynki trafia do szpitala.

Tata upomina dziewczynki, że w szpitalu mają się dobrze zachowywać, być cicho i niczym nie martwić mamy. Mama chyba też stara się ich niczym nie martwić, więc spotkanie wygląda tak, że wszyscy gromadzą się przy łóżku mamy, w małej, ciasnej, brzydkiej sali, w której leżą jeszcze dwie inne panie, i wszyscy, choć są przerażeni, zapewniają się nawzajem, że wszystko jest w porządku, ze wszystkim sobie radzą i nikt nie ma żadnych zmartwień. Mama mówi, że świetnie się czuje, ma doskonałą opiekę, że niczym się nie martwi. Po chwili przestają mówić cokolwiek i tylko patrzą na siebie. Dziewczynkom nawet nie wolno usiąść na łóżku. Patrzą tylko, że mama ma naprawdę większy brzuch, a poza tym jest okropnie blada.

"Wiłkę" przeczytałam szybko i bez przerw, to naprawdę wciągająca opowieść. Mimo sympatii dla książki jako całości, mam jednak pewne zastrzeżenia do jej formy oraz możliwych, chyba niezaplanowanych przez autorkę przesłań. Pierwszym zgrzytem okazał się dla mnie styl pisarstwa Antoniny Kasprzak, bowiem uderzyła mnie dziwna skrótowość partii tekstu wypowiadanych przez narratora. Płynność narracji jest powstrzymywana przez tryb relacji, język wypada trochę sztywno, jak gdyby był to szkic, a nie gotowy utwór. Czytając "Smoczą dziewczynkę" miałam wrażenie, że to scenariusz albo didaskalia, nie zaś sztuka przemawiania do dzieci językiem literatury.
W książce Antoniny Kasprzak zdziwił mnie także negatywny obraz edukacji domowej, jakby dzieci były na nią skazywane za karę, a rodzice decydowali się na tę formę kształcenia w celu izolacji dziecka od społeczeństwa. Mamy tu zresztą do czynienia z podwójnym wykluczeniem. Przykład rodziny i bliskich Wiłki, obcokrajowców, którym zależy nie na integracji, ale na zamknięciu się we własnym gronie i powrocie w rodzinne strony, też nie przysłuży się budowie pozytywnego wizerunku mieszkających w Polsce osób innych narodowości oraz wyznań. Ponieważ pewne zachowania czy zdarzenia z fikcyjnej, fantastycznej części książki mają symbolizować realne społeczne problemy, czytelnik zaczyna odnosić do rzeczywistości także inne elementy świata przedstawionego. W związku z tym mam wątpliwości co do powyższych zagadnień, a także do opisu losu dziecka pochodzącego z małżeństwa "mieszanego kulturowo", a nawet rasowo. Wiłka nie pasuje ani tu, ani tam, nie utożsamia się z niczym, jej opiekunowie potęgują i poczucie obcości dziecka, i uprzedzenia otoczenia (sąsiadów, rówieśników, mieszkańców nowego kraju). Nie wdając się w szczegóły, bo zdradziłabym za wiele z tajemniczej akcji – to nie są realia współczesnej, nowoczesnej Europy, tylko przykład zaściankowości w myśleniu o migracji i tożsamości (narodowej, kulturowej, indywidualnej). Oczywiście treść książki należy uważać za odzwierciedlenie poglądów czy zjawisk charakterystycznych dla społeczeństwa oraz czasów, w jakich tworzy autorka, a nie jej własnych, jednak obawiam się, że "Wiłka" może mnożyć uprzedzenia czytelników, których horyzontów dotąd nikt nie poszerzył. W pozostałych kluczowych konfliktach, jak rozstanie rodziców czy opieka naprzemienna, Antonina Kasprzak dba o podsunięcie dzieciom dobrych rozwiązań i emocji, ale kwestie edukacji domowej i pokonywania podziału swój/obcy nie zostały głębiej przepracowane. Niech to będzie zadaniem rodziców i nauczycieli.

Bożena Itoya

Antonina Kasprzak, Wiłka smocza dziewczynka, ilustracje Katarzyna Bukiert, Wydawnictwo BIS, Warszawa 2018.

1 komentarz:

  1. Mano partneris ir aš stengiausi kūdikiui daugiau nei septynerius metus. Mėginome vaisingumo kliniką jau keletą metų, kol kažkas pasakė man susisiekti su tokiu galingumu pavadintu "Agbazara Temple", kuris padėtų man gauti prenantą. Ir aš "Mes labai džiaugiamės, kad mes susisiekėme su DR.AGBAZARA, nes jo nėštumo burtai mus įtvirtino, ir aš nuoširdžiai jį tikiu, ir jo įgaliojimai tikrai mums padėjo, aš esu dėkingas už visus, kuriuos jis padarė. Susisiekite su juo el. paštu: ( agbazara@gmail.com ) arba ( WHATSAPP; +2348104102662 ), jei bandysite gauti vaiko, jis turi įgaliojimus tai padaryti.

    OdpowiedzUsuń