cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

niedziela, 3 lutego 2019

Pies na medal: Falco – pies lotniskowy; Morus – pies ratownik wodny

Dzieci interesujące się psami mają wielkie szanse na stanie się zapalonymi czytelnikami. Książka to najprostszy i najszerzej dostępny sposób na poznanie ras oraz zwyczajów ulubionych zwierząt (oczywiście pomijając Internet, źródło informacji zdecydowanie mniej kompetentne, a dodatkowo – w dużym natężeniu – nieodpowiednie dla dzieci z uwagi na pośrednictwo szkodliwych monitorów). Wśród dziesiątek, jeśli nie setek, dostępnych na rynku "psich" publikacji dla najmłodszych warto zwrócić uwagę na te reprezentujące wysoki poziom pisarski, merytoryczny, redakcyjny oraz graficzny. Z pewnością też dobrym wyborem będzie cykl wydawniczy, z którego czytaniem (a nawet nabywaniem za swoje kieszonkowe) dziecko poradzi sobie samodzielnie, zechce go kolekcjonować i powracać wielokrotnie do poszczególnych odsłon. Z życia wzięte opowieści Barbary Gawryluk o zwierzętach od wielu lat cieszą się sympatią mojego syna, większość z nich czytał po dwa (lub więcej) razy. Z równie ciepłym przyjęciem spotkały się w naszym domu historie Czarta i Juniora, do których niedawno dołączyli "Falco – pies lotniskowy" oraz "Morus – pies ratownik wodny".
Książki Barbary Gawryluk ukazujące się w serii "Pies na medal" spełniają ważną rolę edukacyjną, a przy tym niewątpliwie są zgrabnymi miniaturami literackimi, mają też wartość artystyczną, zapewnioną przez ilustratorkę Agatę Kopff oraz Studio 3 Kolory, odpowiedzialne między innymi za projekt graficzny okładki. Kogo i czego uczą te niewielkie perełki wydawnicze w miękkich oprawach, ze skrzydełkami, które mogą unieść nasze myśli daleko, aż do wakacji (egzotycznych lub lokalnych, letnich albo zimowych)? Na tylnych okładkach wszystkich publikacji wydawnictwa Zielona Sowa, a więc także tych należących do cyklu "Pies na medal", widnieje informacja o wieku czytelnika. Dzięki temu rodzice, dziadkowie czy nauczyciele mogą być pewni, czy szukają właśnie takiej lektury – wszyscy mamy rozmaite doświadczenia w tym zakresie, bo też bogactwo kolorowych ilustracji nie zawsze oznacza, że jest to pozycja dla przedszkolaków. Omawiane książki o bohaterskich czworonogach przeznaczone są dla dzieci od 6 lat i uważam, że należy się trzymać tej dolnej granicy wieku, mimo że duże, wyraźne, jasne obrazki z wesołymi twarzami dzieci, unoszącymi się wokół głów serduszkami czy innymi komiksopodobnymi elementami grafiki oraz sam temat "piesków" wydają się prostsze, pozornie przyswajalne nawet dla dwu- i trzylatków.
Cykl traktuje o psach pracujących i wiedza zdobywana przez czytelników dotyczy właśnie obowiązków zawodowych zwierząt, które zazwyczaj uważa się tylko za pupili. Nie ma tu za wiele słodyczy i wzruszeń charakterystycznych dla (piętrzących się w księgarniach) fikcyjnych opowiastek o dzielnych pieskach, choć i Barbara Gawryluk tworzy niepozbawioną emocji fabułę, zawsze z udziałem dziecięcych bohaterów. Dzieci są tu jednak obserwatorami lub uczestnikami akcji ratowniczych czy też innych działań podejmowanych przez psy w ramach ich pracy. Emocje zaś wynikają z przeżywania przez czytelnika dramatycznych, realistycznych okoliczności, a nie na przykład z rozbrajających opisów przyjaźni psio-ludzkiej.

Wtedy kilkaset metrów od brzegu pojawiła się motorówka ciągnąca dmuchany banan, na którym siedziały trzy dziewczynki. Łódka płynęła slalomem, słychać było śmiechy, piski i krzyki, banan przechylał się, płynął w prawo i w lewo, aż przy kolejnym ostrym skręcie pasażerki nie były w stanie zachować równowagi i wpadły do wody.
Dziewczynki miały na sobie kamizelki ratunkowe i utrzymywały się na powierzchni. Ale najmłodsza z nich zachłysnęła się wodą i zaczęła wymachiwać rękami. Czuwający na plaży Morus natychmiast zareagował. Kiedy od swojej przewodniczki usłyszał komendę: "Skacz!", rzucił się do wody i popłynął w kierunku dziewczynki.
Bliźniaki z napięciem obserwowały akcję na morzu. Szybko zrozumiały, że to już nie ćwiczenia.
Jak można pozwolić dzieciom na tak idiotyczną zabawę. – Ciocia Hania kręciła głową z oburzeniem. – To chyba najgłupsza nadmorska rozrywka.
A ja chciałbym się przejechać takim bananem – zaprotestował Darek. – Przecież jak się umie pływać, to nic się nie może stać.
Oj, nie masz racji – odezwał się jeden z ratowników koordynujących akcję z brzegu. – Już kilka razy wyławialiśmy uczestników takich zabaw. Można się zachłysnąć wodą, uderzyć albo po prostu przestraszyć. Wtedy brakuje siły, żeby z powrotem wdrapać się na banana. Ta dziewczynka potrzebuje pomocy. Po to tu jesteśmy, a najlepiej w takich akcjach sprawdzają się nasze psy.

Morus jest ratownikiem wodnym z Trójmiasta, pracuje na plaży z innymi psami i ludźmi, a jego bezpośrednią przełożoną i partnerką jest uśmiechnięta, lubiąca różowy kolor ratowniczka Justyna. Autorka i ilustratorka prostymi słowami (uzupełnionymi przez przypisy, wyjaśniające wszelkie potencjalnie niezrozumiałe kwestie) i obrazami pokazują codzienne treningi nowofundlanda, a także przebieg akcji ratowniczej, ze szczególnym uwzględnieniem funkcji, jaką pełni w niej Morus. Moja rodzina spędzając wakacje na polskich plażach często widuje turystów w różnym wieku dokazujących na dmuchanym bananie przyczepionym do motorówki, ale historia opisana w "Morusie" pewnie skłoniłaby ich do namysłu nad tą "beztroską" zabawą. Zdecydowanie za dużo razy byliśmy świadkami wypadków na morzu z udziałem dzieci, dlatego każda próba podniesienia świadomości rodziców jest cenna i godna pochwały. Szkoda, że "Falco" nie jest lekturą obowiązkową na zajęciach wychowawczych przed letnimi wakacjami, podobnie zresztą dobrze przypomnieć sobie "Czarta" przed feriami zimowymi.

I codziennie jest taka akcja? – Tacie też zaimponował niewielki pies.
Tak, Falco jest zatrudniony na cały etat – roześmiała się przewodniczka. – Pracuje osiem godzin dziennie, co zupełnie wystarczy, żeby zniechęcić ptaki i zwierzęta do pozostawania na naszym terenie.
Patrz, tato, jakie ma fajne ubranko. – Julka podziwiała psa, który właśnie wysiadał z samochodu przy budynku portu.
Wszystkie nasze psy mają specjalnie dla nich zaprojektowane kolorowe, odblaskowe kamizelki – wyjaśniła przewodniczka. – Chodzi o to, żeby było je widać z daleka. Na terenie lotniska dużo się dzieje, musimy też dbać o bezpieczeństwo naszych psów, bo są niezastąpione.

Książka "Falco – pies lotniskowy" jest przede wszystkim opowiadaniem o rodzeństwie wyjeżdżającym na wakacje do Grecji. Wątek pracującego psa został zgrabnie wpleciony w sytuację, która może dotyczyć wielu młodych czytelników. Falco to border collie płoszący zwierzęta podchodzące (i podlatujące) do lotniska, a tym samym stwarzające zagrożenie dla lądujących i startujących samolotów. Barbara Gawryluk opisuje również zadania innych psów lotniskowych: spaniela poszukującego w bagażach materiałów wybuchowych oraz owczarka wyszkolonego do rozpoznawania narkotyków. W tej odsłonie serii "Pies na medal" dzieci zdobywają wyjątkowo szeroką wiedzę, chociaż, jak już wspomniałam, fikcja literacka również została rozbudowana bardziej niż w innych tomach. Wszystkie części cyklu Barbary Gawryluk niosą dodatkowe, moim zdaniem ważne przesłanie: psy pracujące są wspaniałe, inteligentne, piękne, ale nie wolno im przeszkadzać. Czytelnicy dowiadują się też, że zawsze przed dotknięciem (a już zwłaszcza przytuleniem) "ślicznego pieska" należy spytać jego właściciela o pozwolenie. Tę wiedzę, choć pozornie błahą, warto odświeżać, powtarzać dzieciom choćby i w każdym "Psie na medal". Czekamy na marzec, kiedy ukażą się książki "Rollek – pies przewodnik" oraz "Baster – pies ratowniczy".
Bożena Itoya

Barbara Gawryluk, Falco – pies lotniskowy, ilustracje: Agata Kopff, Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2018.
Barbara Gawryluk, Morus – pies ratownik wodny, ilustracje: Agata Kopff, Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz