"Leśne
wędrówki" Marii Dunin-Wąsowicz (tekst) i Elżbiety
Wasiuczyńskiej (ilustracje) są ciekawym eksperymentem edukacyjnym.
Po pierwsze, publikacja ta uczy, że książka dla dzieci mimo
posiadania tradycyjnych składników: tekstu i ilustracji, może być
kompozycją co najmniej niekonwencjonalną. Otóż tekst zaledwie
wyziera tu zza obrazu, który spokojnie mógłby sobie poradzić sam.
Narrator z offu, niczym w filmie przyrodniczym, informuje nas, co się
dzieje, ale przecież i tak dobrze widzimy i wczuwamy się w
zieloność. Bo "Leśne wędrówki" pękają od różnych
odcieni zieleni i odblasków dnia oraz nocy, zmieniających ją w
zupełnie inne barwy. To publikacja bardzo przyjemna w obcowaniu,
magiczna lasem, wykorzystująca potęgę cienia i światła w
naturze, taki przekład puszczy na język ilustracji książkowej i
szyfr dziecięcych oczekiwań. Elżbieta Wasiuczyńska jest tu
przynajmniej równoprawną autorką, a właściwie wydaje się
sprawcą i dyrygentem tych wszystkich leśnych spotkań, pięknych
momentów tak plastycznych, że niemal towarzyszą im zapachy i
odgłosy zielonej gęstwiny.
Drugim
oryginalnym aspektem książki jest jej... niekompletność. I
odwrotność. Na obrazach brakuje kilku zwierzęcych postaci, które
mamy okazję poznać dopiero na końcu, w przeznaczonym do wycięcia
załączniku. Sami współtworzymy bohaterów "Leśnych
wędrówek", formując ich figurki, bawiąc się nimi niczym
kukiełkami w teatrzyku lub wymyślnymi pionkami z gry planszowej.
Ilustratorka rozbudza nasze najgłębsze pokłady wyobraźni, poezji
i potrzeb manualnych, podczas gdy autorka zwraca się do czytelnika
bezpośrednio (łącznie z pisownią "Ciebie" i "Ty"
wielką literą), prostymi słowami, zwięźle opisując zachowania
zwierząt. Pod tym względem publikacja przypisana jest do
rzeczywiście najmłodszych odbiorców, w wieku od około dwóch
(według wydawcy od trzech) do pięciu lat. Starszakom mogą
przeszkadzać dziecinny ton narracji i pewne niedoskonałości
językowe.
Pewnie
trochę żałujesz, że tak szybko pożegnaliśmy się z dzięciołem?
Nie martw się. Właśnie tu, wśród krzaków leszczyny, schował
się ktoś i i spogląda na Ciebie z ukrycia swymi bystrymi
oczkami...
Czy
widzisz na ścieżce ten leszczynowy orzech? Wiem, wiem, że miałbyś
ochotę schrupać ten leśny przysmak. Ale nie tylko Ty masz na niego
ochotę. Może uda Ci się zobaczyć, czyje łapki zerwały orzeszek
i kto za chwilę zaniesie go do dziupli.
Jest,
jest! Zwinna ruda wiewióreczka!
Któż
ją prześcignie w jej szybkich skokach: z gałęzi na gałąź, z
drzewa na drzewo...
Smacznego,
leśna panienko! Ale czy twoje ząbki nie złamią się przy
rozgryzaniu tych twardych orzechowych łupin?
Wiewiórcze
zęby są bardzo mocne, o wiele mocniejsze od naszych. Wiewiórki
mają za to inne kłopoty: czy zdążą nazbierać do spiżarni tyle
orzechów, aby starczyło ich na całą zimę?
"Leśne
wędrówki" stanowią nietypowy przewodnik po lesie, jak się
okazuje na końcu książki, rzeczywiście istniejącym i konkretnie
ulokowanym – w Nadleśnictwie Staszów, choć przecież możemy
podjąć trop także gdzie indziej, gdziekolwiek w Polsce czy naszym
regionie Europy. U nas ta najzieleńsza z publikacji sprawdziła się
jako namiastka wakacji, wspomnienie wszystkich minionych lat w lesie
i zapowiedź wspólnych wypraw, które rozpoczniemy za kilka
miesięcy. To prawdziwie odświeżający zastrzyk lasu, mała
słoneczna bateria, doładowująca wesołością i nadzieją w środku
zimy.
Bożena
Itoya
Maria
Dunin-Wąsowicz, Leśne wędrówki, ilustracje Elżbieta
Wasiuczyńska, Wydawnictwo Muchomor, Warszawa 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz