cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 4 maja 2020

Lil i Put. Zawodowi bumelanci


"Zawodowi bumelanci" to już czwarty album z serii "Lil i Put", której scenarzystą jest Maciej Kur, rysownikiem Piotr Bednarczyk, a wydawcą Egmont Polska. Cykl podoba nam się cały czas tak samo, choć kiedy startował, mój syn miał osiem lat, a niedawno skończył lat czternaście. Mam wrażenie, że przez sześć lat i ogólnie w okresie dzieciństwa mojego potomka wiele się wydarzyło w polskim komiksie, a dynamika tych zmian jakby stale wzrasta. Do podobnych refleksji skłoniło mnie między innymi logo "100 lat polskiego komiksu" na okładce najnowszego "Lila i Puta" (wydanego w 2019 r.). Na ile uczestniczyliśmy w tej historii, co takiego nowego zaobserwowaliśmy od kiedy dziesięć lat temu niegdysiejszy przedszkolak podejmował pierwsze próby czytania właśnie na komiksach?
Ano ukształtowało się spore grono rodzin czytających nowe polskie kadry, bez kompleksu, że to gorsze lektury i nostalgii za "klasyką" polskiego komiksu harcerskiego i milicyjnego z lat 80. Warsztaty rysunku prowadzone przez komiksiarzy cieszą się dużym zainteresowaniem na literackich festiwalach i targach książki, zresztą i w ramach wyjścia organizowanego przez szkołę klasa (siódma, więc nie maluszki) mojego syna trafiła na zajęcia o komiksach. Pojawiły się biblioteki o komiksowym profilu lub chociaż sporym i stale rosnącym komiksozbiorze, tematem zainteresowała się także Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego, instytucja organizująca konferencje, polecająca książki do zakupu przez wszystkie mazowieckie placówki. Całkiem sporo jak na jedno krótkie, jeszcze nieskończone dzieciństwo. Tymczasem sami Lil i Put zagościli na stałe w "Nowej Fantastyce", w której wcześniej nie widywałam żadnych komiksów.
Te historyjki są fajne i dla dorosłych czytelników sięgających po wspomniany magazyn, i dla młodzieży w wieku rozmaitym, będącej grupą docelową cyklu "Konkurs im. Janusza Christy", w której Egmont wydaje między innymi właśnie serię Bedyka i Kura. Fani doceniają humor autorów, charakter i wątpliwe bohaterstwo ich bohaterów, osadzenie w umiłowanym przez fantasy magicznym "à la średniowieczu", boskie easter eggsy i elastyczność serii, której daleko do artystycznej skamieliny, bo zmianom uległa między innymi kreska, czyli jeden z filarów kolorowych zeszytów. I właśnie dlatego mój syn nie wyrósł z "Lila i Puta".
"Zawodowych bumelantów" czytałam w przerwie między kolejnymi czeskimi powieściami i opowiadaniami i zupełnie nie wybili mnie z rytmu, bo bardzo do takiej literatury pasują. Niezbyt grzeczni, acz dobrotliwi (kiedy chcą) prostaczkowie, wpisują się trochę w moją miłość do hobbitów (zwłaszcza Merry'ego i Pippina), ale też mają wiele wspólnego ze Szwejkiem czy diabłami Jana Drdy albo innymi wizjami ludowości Jáchyma Topola. W dziewięciu krótkich historiach jest tłoczno, śmiesznie, bardzo ruchliwie, kolorowo, trochę zrzędliwie i cwaniacko.
Pierwsza opowiastka, "Godna śmierć", rozpoczyna się od spotkania Puta z siostrą Lila, Kieszonką, która jest... kieszonkowcem. Wesoła małoludka postanawia opchnąć problematyczny łup koledze brata i w ten sposób Lil i Put przez sześć stron ścigają się ze śmiercią. Dalej płynnie przeskakujemy do króciutkiej "Tratwy", będącej małym wycinkiem historii wrogich stosunków elfów (czyli Miksji) i krasnoludów, z niewielkim udziałem Świętopełka, bardzo sympatycznego i wyjątkowo nierozgarniętego ziomka głównych bohaterów, którego urodziny obchodzone były w poprzednim odcinku. Następnie Lil i Put lądują "W dybach", uwięzieni przez lud Rogaczy, a konkretnie panów, o których żony nie należy pytać. Przygoda tocząca się wokół różowego przybytku muzycznego, posiadającego formę młyna i nazwę Melina Róż, jest jedną z moich ulubionych. Ale trudno opowiedzieć cokolwiek więcej tak, by nie spalić całego kawału, przejdźmy więc do kolejnej historyjki: "Plusk 2: Gdy ryby spadają z nieba". Tu wyraźnie widać różnice w rysunkach względem pierwszego albumu z serii, inaczej wypadają i kontury, i tła, a całość wydaje się bardziej... francuska. To już taka odsłona la « BD », która mogłaby się ukazać w dowolnym bardziej zaawansowanym komiksowo kraju, po prostu na frankofońskim poziomie i w podobnym stylu. Choć nie wiem, czy znakomite zagrywki tekstowe (sytuacyjne "ojacie! ojacie!" i insze "tsza bylo sie jednak nie wtrącać") byłyby tak komiczne w innym języku, czy aby nie są nieprzetłumaczalne, podobnie jak Lil rozdzierający koszulę niczym Rejtan.
W "Legendzie o królewnie" powracamy do niesnasek między elfami a krasnoludami, znów na krótko wpadając na Miksję. "Słodka" i czarowna przyjaciółka Lila i Puta tym razem przybliży nam genezę krasnoludów według elfickich podań. To bardzo efektowna odsłona uniwersum małoludów, pokazująca, jak autorzy lubią bawić się konwencjami fabularnymi i graficznymi, bo kolorystka i starodawne zwoje, na których wypowiada się narrator, dodają opowieści zacności. W mroczne ostępy świata przedstawionego powędrujemy w "Tatuażu Morbinki", czyli pewnej zdołowanej nastolatki, córki dostojnego wuja Harolda, jak tytułuje go Miksja. Tym razem elfka w różowym wdzianku zostanie z nami dłużej, opiekując się kuzynką, która zgodnie z modą chce być mroczna i mieć dziarę.
"Wejście Ignacego" może się kojarzyć z "Wejściem smoka", i słusznie, bo obok Lila i Puta wystąpi znany nam już mały piroman, który zapala się do posiadania ognistego zwierzątka. Znakomita część akcji rozgrywa się w najdziwniejszym z możliwych (lub nie) sklepów zoologicznych, gdzie spotkać można samą śmierć (tę z pierwszej historyjki). Ta część "Zawodowych bumelantów" zachwyciła mnie chyba najbardziej – i scenariuszem, i świetnymi, dopracowanymi rysunkami, i całą wyjątkowo lilipucią atmosferą. Po tym punkcie albumu, dla mnie kulminacyjnym, czekały na nas jeszcze dwie przygody: "Elfy vs. krasnoludy" i "Proces Kieszonki". Tytuł pierwszej z nich pewnie już przybliżył wam tematykę i zasygnalizował, że Miksja będzie tłuc się z odwiecznymi wrogami. O dziwo jednak, tym razem coś ich połączy i musicie sami przekonać się, jak to możliwe. W ostatniej historii Kirki zapadnie na chorobę cywilizacyjną, przekleństwo goblinów, co w przezabawny sposób splecie się z misją ratunkową Lila i Puta. Cwana Kieszonka, przypominająca trochę małą, złą Robin Hoodkę, będzie się bowiem zmagać z upadkiem ideałów i depresją, a nawet okaże skruchę, niespotykaną wśród zbójeckiej braci ujmę na honorze. Happy end, który zgotowali nam Maciek Kur i Piotrek Bednarczyk, bardzo nas uszczęśliwił swoim nieugłaskaniem. To jednak ta ostatnia strona komiksu jest moją ulubioną, każda sekwencja, mina, dymek są po prostu idealne. Panowie wykazali się świetną formą twórczą i czekamy na kolejne tomy "Lila i Puta"*.

Bożena Itoya

Lil i Put. Zawodowi bumelanci, scenariusz: Maciej "Maiki" Kur, rysunki: Piotr "Bedyk" Bednarczyk, Wydawnictwo Egmont Polska, Warszawa 2019.

*Bo inaczej "Chaos i rzeź! Chaos i pożoga!" ("Gdzie rozdają pochodnie?").

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz