Kiedy szukam skojarzeń związanych z „cudami świata”, przed oczami pojawia mi się okładka książki „Siedem Cudów Świata” z wydawanej w latach 90. serii Świat Wczoraj i Dziś. Statua Wolności na tle antycznych budowli i piramid. Mimo, że jako kilkulatka przeglądałam tę książkę niezliczoną ilość razy, po latach w pamięci ostała się jedynie stopklatka strony z jednym z najsłynniejszych posągów świata, wewnątrz którego są schody, po których chodzą ludzie. Wobec tego czy współczesne publikacje poświęcone tej tematyce mają szansę lepiej zapisać się w umysłach przedszkolaków żyjących w trzeciej dekadzie XXI w?
„Atlas Cudów Świata” zilustrowany przez Lucy Letherland (odpowiedzialnej między innymi za grafikę rewelacyjnego „Atlasu Przygód Zwierząt”) przełamuje stereotyp „cudu świata” jako jedynie wytworu człowieka. W szranki z budowlami świata antycznego i współczesnymi perłami architektury stają - niemniej okazałe - cuda Matki Natury. Rezygnacja z antropocentryzmu idzie w parze z wyjściem poza wąsko rozumiany europocentryzm: czytelnik otrzymuje przegląd wytworów materialnych wielu kultur, z różnych epok, ze wszystkich kontynentów. Warto zauważyć, że sklasyfikowane w książce „cuda” (zarówno należące do świata przyrody, jak i te stworzone przez człowieka) wychodzą poza dobrze znany wszystkim kanon i zostały wybrane również te rzadziej prezentowane szerszej publiczności. To co, ruszamy?
Podróż rozpoczynamy w Australii, ale przemieszczamy się w nietypowej kolejności - zaglądamy do Europy, przeprawiamy się do Ameryki Północnej, następnie czeka na nas w kolejce Azja z Bliskim Wschodem, po której znów wracamy na półkulę zachodnią do Ameryki Środkowej i Południowej, by stamtąd ruszyć do Afryki i zakończyć zwiedzanie na Antarktydzie. Każdemu kontynentowi poświęcona jest osobna mapa, na której zaznaczone są różne przyrodniczo-architektoniczne punkty. Uwaga - jest ich więcej, niż wybranych do bliższej charakterystyki obiektów, co może budzić lekką dezorientację u młodszych czytelników, którzy np. chcieliby bardzo przeczytać o Moście Golden Gate w San Francisco, ale niestety nie został on uwzględniony w dalszej części „Atlasu”. Schemat omawiania „cudu” jest identyczny w każdym przypadku i koresponduje z całą serią „Atlasów” wydaną przez Naszą Księgarnię. Mamy tutaj więc lead wprowadzający w temat, a pozostała część tekstu jest rozstrzelona po całej stronie - zdania są wkomponowane w szczegóły ilustracji. Taka prezentacja informacji ma z mojego punktu widzenia plusy i minusy: można czytać opisy w różnej kolejności (np. podążając za skojarzeniami dziecka), ale dla osób preferujących spójne teksty, śledzenie narracji może być w tym przypadku wyzwaniem. Ciekawym zabiegiem ilustratorskim jest zaznaczenie omawianego miejsca/obiektu na mapie świata, który widzimy w przybliżeniu, jak za pomocą lupy. Jest on również wykorzystywany w prezentacji różnych elementów np. mozaiki na ścianie, elementów dekoracyjnych znajdujących się we wnętrzu budowli czy też budowie zwierzęcia. Generalnie oprawa graficzna „Atlasu” stanowi jego najmocniejszą stronę: piękne realistyczne grafiki sprawiają, że nie mamy problemu z rozpoznaniem zwierząt, roślin, czy budynków. Informacje zebranie przez Bena Handicotta są mieszanką danych statystycznych i faktograficznych. Ożywają jedynie w połączeniu z obrazami, które żywo pobudzają wyobraźnię czytającego. Na końcu „Atlasu” na małych Odkrywców czeka niespodzianka - zabawa w wyszukiwanie szczegółów pochodzących z różnych części książki.
W dobie szalejącej po całym świecie epidemii, rozbudzanie pragnienia podróży może nie jest najszczęśliwszym wyborem z możliwych. Jednak kto wie, jak długo będziemy skazani na podróżowanie jedynie palcem po mapie? Chwile spędzone z „Atlasem Cudów Świata” na pewno nie będą czasem straconym - choć informacje zawarte w książce nie zaspokoją głodu żądnych wiedzy czytelników, z pewnością zaostrzą apetyty na dalsze podążanie szlakiem wszelkich „cudów”, na które możemy się natknąć gdziekolwiek jesteśmy.
„Atlas Cudów Świata” zilustrowany przez Lucy Letherland (odpowiedzialnej między innymi za grafikę rewelacyjnego „Atlasu Przygód Zwierząt”) przełamuje stereotyp „cudu świata” jako jedynie wytworu człowieka. W szranki z budowlami świata antycznego i współczesnymi perłami architektury stają - niemniej okazałe - cuda Matki Natury. Rezygnacja z antropocentryzmu idzie w parze z wyjściem poza wąsko rozumiany europocentryzm: czytelnik otrzymuje przegląd wytworów materialnych wielu kultur, z różnych epok, ze wszystkich kontynentów. Warto zauważyć, że sklasyfikowane w książce „cuda” (zarówno należące do świata przyrody, jak i te stworzone przez człowieka) wychodzą poza dobrze znany wszystkim kanon i zostały wybrane również te rzadziej prezentowane szerszej publiczności. To co, ruszamy?
Podróż rozpoczynamy w Australii, ale przemieszczamy się w nietypowej kolejności - zaglądamy do Europy, przeprawiamy się do Ameryki Północnej, następnie czeka na nas w kolejce Azja z Bliskim Wschodem, po której znów wracamy na półkulę zachodnią do Ameryki Środkowej i Południowej, by stamtąd ruszyć do Afryki i zakończyć zwiedzanie na Antarktydzie. Każdemu kontynentowi poświęcona jest osobna mapa, na której zaznaczone są różne przyrodniczo-architektoniczne punkty. Uwaga - jest ich więcej, niż wybranych do bliższej charakterystyki obiektów, co może budzić lekką dezorientację u młodszych czytelników, którzy np. chcieliby bardzo przeczytać o Moście Golden Gate w San Francisco, ale niestety nie został on uwzględniony w dalszej części „Atlasu”. Schemat omawiania „cudu” jest identyczny w każdym przypadku i koresponduje z całą serią „Atlasów” wydaną przez Naszą Księgarnię. Mamy tutaj więc lead wprowadzający w temat, a pozostała część tekstu jest rozstrzelona po całej stronie - zdania są wkomponowane w szczegóły ilustracji. Taka prezentacja informacji ma z mojego punktu widzenia plusy i minusy: można czytać opisy w różnej kolejności (np. podążając za skojarzeniami dziecka), ale dla osób preferujących spójne teksty, śledzenie narracji może być w tym przypadku wyzwaniem. Ciekawym zabiegiem ilustratorskim jest zaznaczenie omawianego miejsca/obiektu na mapie świata, który widzimy w przybliżeniu, jak za pomocą lupy. Jest on również wykorzystywany w prezentacji różnych elementów np. mozaiki na ścianie, elementów dekoracyjnych znajdujących się we wnętrzu budowli czy też budowie zwierzęcia. Generalnie oprawa graficzna „Atlasu” stanowi jego najmocniejszą stronę: piękne realistyczne grafiki sprawiają, że nie mamy problemu z rozpoznaniem zwierząt, roślin, czy budynków. Informacje zebranie przez Bena Handicotta są mieszanką danych statystycznych i faktograficznych. Ożywają jedynie w połączeniu z obrazami, które żywo pobudzają wyobraźnię czytającego. Na końcu „Atlasu” na małych Odkrywców czeka niespodzianka - zabawa w wyszukiwanie szczegółów pochodzących z różnych części książki.
W dobie szalejącej po całym świecie epidemii, rozbudzanie pragnienia podróży może nie jest najszczęśliwszym wyborem z możliwych. Jednak kto wie, jak długo będziemy skazani na podróżowanie jedynie palcem po mapie? Chwile spędzone z „Atlasem Cudów Świata” na pewno nie będą czasem straconym - choć informacje zawarte w książce nie zaspokoją głodu żądnych wiedzy czytelników, z pewnością zaostrzą apetyty na dalsze podążanie szlakiem wszelkich „cudów”, na które możemy się natknąć gdziekolwiek jesteśmy.
Aleksandra Adamowicz
Ben Handicott, Ilustracje Lucy Letherland, Altas Cudów Świata, Nasza Księgarnia 2020
Ben Handicott, Ilustracje Lucy Letherland, Altas Cudów Świata, Nasza Księgarnia 2020
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz