cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 1 kwietnia 2020

Niebajka o Mikołaju


Nie, nie tęsknię za zimą aż tak bardzo, by u progu wiosny pisać o gwiazdkowych zwyczajach. Katarzyna Wasilkowska wzięła na pisarski warsztat zupełnie innego Mikołaja, co łatwo poznać zerkając na towarzyszące utworowi ilustracje (ich autorami są Maja Siemińska i Szczepan Troka Wysocki). "Niebajka o Mikołaju" jest projektem wspomagającym konserwację gdańskiego zabytku: Bazyliki pod wezwaniem Świętego Mikołaja, i to właśnie ten kościół należy uznać za głównego bohatera opowieści. Twardziela, enta wśród polskich świątyń, który teraz, popękany ze starości, zdany jest na naszą łaskę.

Sami widzicie – wichry historii i bałtyckie sztormy uderzały w Mikołaja ze wszystkich stron. Klasztor zmieniał się i przemieszczał, dominikanie byli przepędzani i wracali, lecz bazylika stała, tracąc na przestrzeni dziejów jedynie małą wieżyczkę, kilka dachówek, no i okna (jak te butelkowe denka).
Mikołaj przetrwał nawet wojnę wojen, najstraszniejszą ze wszystkich, drugą wojnę światową, aż do chwili, gdy nad Gdańsk nadciągnął koniec świata. Tak przynajmniej pomyśleli mieszkańcy, stłoczeni w przeludnionym mieście.
Wczesną wiosną 1945 roku bruk ulic i ściany kamienic zaczęły drżeć, a lodowaty oddech grozy przeniknął wszystkie żywe stworzenia do samej kości.

Już pierwsze strony publikacji robią na czytelniku duże wrażenie. Składa się na nie efektowne połączenie różnych typów grafiki i poetycko-bajkowa lekkość tekstu. Halo, miało być o kościele, to chyba powinno się pisać poważnie i nudno, byśmy siedzieli "jak na kazaniu"?! A tu figa. Dwa akapity otwierające książkę unoszą nas hen, daleko, aż nagle ockniemy się z zaczytania już na końcu historii, liczącej niemało, bo aż 112 stron.
Dzieci powitane zostaną metaforą raka pustelnika, a następnie dowiedzą się: jak gdańszczanie okazują sympatię Mikołajowi, kim są dominikanie i czemu możemy z nimi wędrować w czasie, kto jest ojcem, a kto bratem, skąd u duchownych wynalazczość w dziedzinie kosmetyków męskich i dlaczego ilustratorzy zaprezentowali nam tyle piesków (czasem w przebraniach, niczym komiksowi superbohaterowie), skoro mowa jest o świętym Dominiku i jego zakonie. W dalszej części książki poznają moc prostego słowa kaznodziei i... pisarki.
Katarzyna Wasilkowska pisze bowiem prosto i po prostu ładnie, stosując wyszlifowaną polszczyznę bez wyraźnych ozdobników stylistycznych, także tych prowadzących do "zdziecinnienia" tekstu. Są tylko subtelne odniesienia do tonu dawnych kronik. "Niebajka"zachowuje wartość informacyjną, ale góruje nad nią literackość, ba, poetyckość całości, podkreślana również przez artystyczne grafiki. I te malunki na otoczakach! Aż chce się pogłaskać kamienie na ilustracjach, otoczyć je dłonią...
Książka o Mikołaju zainteresuje młodych pasjonatów historii, którzy znajdą tu wyimki z dziejów Europy i europejskich legend, w tym żywotów świętych. Wszystko to przedstawione zostało w sposób tak nowoczesny, że aż miło słuchać i patrzeć. Ilustratorzy podjęli kilka odważnych, humorystycznych interpretacji dawnych czasów i pełnych czci sprawozdań, a także rozwiązań edytorskich na wysokim poziomie – sztuki i wesołości. Rozciągnięcie wersu mówiącego o długich wyprawach w ścieżkę prowadzącą na sąsiednią stronę to jak dotąd mój ulubiony myk drukarski tego roku. Choć ta akcja dotyczy roku pańskiego tysiąc dwieście dwudziestego siódmego.
Atrakcyjne grafiki przeplatają się z pięknymi, albumowymi fotografiami Julii Piwakowskiej i Piotra Vasco Wasilkowskiego oraz z dziecięcymi rysunkami. Ta różnorodność nie powoduje chaosu, ale daje nam odczuć płynącą z wielu stron moc świętego Dominika, dominikanów i ogromnej, niejednorodnej wspólnoty. Zewsząd przebija czułość twórców wobec miasta i Mikołaja. Bardzo chciałabym znów poczuć to wszystko, znaleźć się w moim ukochanym Gdańsku na dzień Świętego Dominika, przespacerować Jarmarkiem Dominikańskim. Narodziny tej 760-letniej tradycji również pokazano w "Niebajce o Mikołaju". Plastyczny język autorki pozwala zobaczyć istnienie i zakorzenianie się Bazyliki pod wezwaniem Świętego Mikołaja na tle rozwoju miasta, przeżyć niepowtarzalną lekcję historii, jeśli tylko naszą wyobraźnię stać na podłączenie się do tej literacko-wizualnej podróży w czasie.

Kościół przebudowywany i rozbudowywany był kilkakrotnie, aż wreszcie po ponad dwustu latach
od przybycia dominikanów do Gdańska stanął nowy, gotycki, w postaci takiej, jaką znamy dziś: z czteroprzęsłowym prezbiterium, trzema nawami, sklepieniem gwiaździstym i rozpoznawalną z daleka ośmiokątną wieżą.
Gdyby wyświetlić film, pokazujący rozwój miasta w przyspieszonym tempie, zobaczylibyśmy, jak Mikołaj obrasta domami. Nigdy nie miał placu, ani nawet okazałego wejścia. Od początku do wnętrza wchodziło się prosto z ulicy, przez skromny portal, po kilku schodkach w górę (a dziś w dół, bo poziom ulicy Świętojańskiej przez te wszystkie wieki się podniósł). Mikołaj stał się na zawsze częścią miejskiego organizmu. Widać dobrze mu było wśród gwaru ulicy i krzyku mew. Może dlatego, że sam był jaskinią spokoju, w której o każdej porze dnia było miejsce dla tych, którzy potrzebowali rozmowy z Bogiem, wyciszenia czy pięknej muzyki.

"Niebajka" jest też, co trochę wynika z tytułu, opowieścią o trudnych czasach – najazdach, oblężeniach, fałszywych przyjaciołach i krwawych podstępach. Znajdziemy w tej książce również zwięzłe, czytelne traktaciki na temat średniowiecznej sztuki, symboliki i zwyczajów. Aż trudno uwierzyć, jak obszerny, wielostronny przekaz zawiera się w tak niepozornej publikacji. Na lekturze skorzystają i najmłodsi, i rodzice, i nawet dziadkowie, a już zwłaszcza więzi rodzinne razem czytających. Na poziomie dziecięcego odbiorcy przygody kościoła mają różnoraki, ale zawsze pozytywny wpływ: rozwijają wrażliwość artystyczną (może nawet praktyczne umiejętności, na przykład tworzenia okien z gomółek?), ciekawość świata i umiejętność spoglądania nań z odmiennych od własnego punktów widzenia, poszerzają oczywiście wiedzę historyczną, poprowadzoną aż do czasów współczesnych, ze szczególnie poruszającą relacją z Gdańska w roku 1945 i latach bezpośrednio po nim następujących. Jak widać nie wymieniam tu czynników religijnych, uważam bowiem, że temat książki nie wyklucza wcale czytelników nienależących do grona wiernych Kościoła katolickiego. Typ narracji, ciepły sposób myślenia o Gdańsku, jego mieszkańcach i nieożywionych elementach miejskiego organizmu czynią "Niebajkę o Mikołaju" publikacją bardzo uniwersalną, przystępną i ciekawą dla każdego mieszkańca Gdańska, miłośnika Trójmiasta czy nawet pomorskiego turysty. Byle tylko miał trochę poczucia humoru, bo inaczej może nie docenić autorskiego podejścia choćby do spraw śmierci.

A co tam słychać pod podłogą? W ciszy krypt odpoczywa w pokoju całkiem spora ekipa różnych znamienitych gości. Nawet jeśli nie wszyscy dogadaliby się ze sobą za życia, teraz bardzo grzecznie nie żyją sobie obok siebie. Śmierć jest bardzo sprawiedliwa. Mamy tam kilku krzyżaków i znaczniejszych dominikanów, mamy bogatych fundatorów i katolickich szlachciców z Pomorza, jest mieszczan gdańskich cała gromada. Niezliczone podeszwy i kolana wiernych w większości wytarły już płyty nagrobne, na pojedynczych jednak można odczytać resztki napisów.

Grzeczne nieżycie obok siebie stanie się chyba moją ulubioną maksymą. W "Niebajce" roi się też od mądrości wymyślonych nie przez Katarzynę Wasilkowską, ale przez dawnych autorów inskrypcji, epitafiów, kronik. Dzięki równowadze między takimi wykopaliskami (dosłownie! mowa również o archeologii) a nowoczesnym spojrzeniem współczesnej pisarki, książka ma jedyną w swoim rodzaju atmosferę.

"Nie mówcie mi o chrześcijanach,
którzy nigdy się nie śmieją,
to nie mogą być poważni ludzie"
Tak powiedział jeden święty mnich. No, czyż nie miał racji? Poczucie humoru pomaga nam radzić sobie w trudnym czasie, a szczególnie radzić sobie ze sobą samym. Zresztą jak być ponurym, kiedy kogoś przepełnia Boża radość?
Dominikanie są szczerze radośni. Weselą się każdego dnia, śmieją z siebie samych, a czasem robią sobie kawały.

"Niebajka o Mikołaju" jest książką ważną, ale nieprzesadnie poważną, co odpowiada zacytowanej wyżej opinii o dowcipie braci dominikanów. Wszystkim nam przyda się taki koktajl z refleksji i chichotu, z zachowaniem zdrowych proporcji, wymierzonych z mistrzowską wprawą przez Katarzynę Wasilkowską i sztab jej ilustratorów oraz fotografów.

Bożena Itoya

Katarzyna Wasilkowska, Niebajka o Mikołaju, ilustracje i opracowanie graficzne: Maja Siemińska i Szczepan Troka Wysocki, ilustracje dzieci: Zuzanna, Tytus i Oriana Troka Wysoccy, fotografie: Julia Piwakowska, Piotr Vasco Wasilkowski, wyd. Fundacja Centrum św. Jacka, Gdańsk 2020.

Książka jest cegiełką. Całkowity dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na prace konserwatorskie w kościele Świętego Mikołaja w Gdańsku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz