Nie,
nie tęsknię za zimą aż tak bardzo, by u progu wiosny pisać o
gwiazdkowych zwyczajach. Katarzyna Wasilkowska wzięła na pisarski
warsztat zupełnie innego Mikołaja, co łatwo poznać zerkając na
towarzyszące utworowi ilustracje (ich autorami są Maja Siemińska i
Szczepan Troka Wysocki). "Niebajka o Mikołaju" jest
projektem wspomagającym konserwację gdańskiego zabytku: Bazyliki
pod wezwaniem Świętego Mikołaja, i to właśnie ten kościół
należy uznać za głównego bohatera opowieści. Twardziela, enta
wśród polskich świątyń, który teraz, popękany ze starości,
zdany jest na naszą łaskę.
Sami
widzicie – wichry historii i bałtyckie sztormy uderzały w
Mikołaja ze wszystkich stron. Klasztor zmieniał się i
przemieszczał, dominikanie byli przepędzani i wracali, lecz
bazylika stała, tracąc na przestrzeni dziejów jedynie małą
wieżyczkę, kilka dachówek, no i okna (jak te butelkowe denka).
Mikołaj
przetrwał nawet wojnę wojen, najstraszniejszą ze wszystkich, drugą
wojnę światową, aż do chwili, gdy nad Gdańsk nadciągnął
koniec świata. Tak przynajmniej pomyśleli mieszkańcy, stłoczeni w
przeludnionym mieście.
Wczesną
wiosną 1945 roku bruk ulic i ściany kamienic zaczęły drżeć, a
lodowaty oddech grozy przeniknął wszystkie żywe stworzenia do
samej kości.
Już
pierwsze strony publikacji robią na czytelniku duże wrażenie.
Składa się na nie efektowne połączenie różnych typów grafiki i
poetycko-bajkowa lekkość tekstu. Halo, miało być o kościele, to
chyba powinno się pisać poważnie i nudno, byśmy siedzieli "jak
na kazaniu"?! A tu figa. Dwa akapity otwierające książkę
unoszą nas hen, daleko, aż nagle ockniemy się z zaczytania już na
końcu historii, liczącej niemało, bo aż 112 stron.
Dzieci
powitane zostaną metaforą raka pustelnika, a następnie dowiedzą
się: jak gdańszczanie okazują sympatię Mikołajowi, kim są
dominikanie i czemu możemy z nimi wędrować w czasie, kto jest
ojcem, a kto bratem, skąd u duchownych wynalazczość w dziedzinie
kosmetyków męskich i dlaczego ilustratorzy zaprezentowali nam tyle
piesków (czasem w przebraniach, niczym komiksowi superbohaterowie),
skoro mowa jest o świętym Dominiku i jego zakonie. W dalszej części
książki poznają moc prostego słowa kaznodziei i... pisarki.
Katarzyna
Wasilkowska pisze bowiem prosto i po prostu ładnie, stosując
wyszlifowaną polszczyznę bez wyraźnych ozdobników stylistycznych,
także tych prowadzących do "zdziecinnienia" tekstu. Są
tylko subtelne odniesienia do tonu dawnych kronik.
"Niebajka"zachowuje wartość informacyjną, ale góruje
nad nią literackość, ba, poetyckość całości, podkreślana
również przez artystyczne grafiki. I te malunki na otoczakach! Aż
chce się pogłaskać kamienie na ilustracjach, otoczyć je dłonią...
Książka
o Mikołaju zainteresuje młodych pasjonatów historii, którzy
znajdą tu wyimki z dziejów Europy i europejskich legend, w tym
żywotów świętych. Wszystko to przedstawione zostało w sposób
tak nowoczesny, że aż miło słuchać i patrzeć. Ilustratorzy
podjęli kilka odważnych, humorystycznych interpretacji dawnych
czasów i pełnych czci sprawozdań, a także rozwiązań edytorskich
na wysokim poziomie – sztuki i wesołości. Rozciągnięcie wersu
mówiącego o długich wyprawach w ścieżkę prowadzącą na
sąsiednią stronę to jak dotąd mój ulubiony myk drukarski tego
roku. Choć ta akcja dotyczy roku pańskiego tysiąc dwieście
dwudziestego siódmego.
Atrakcyjne
grafiki przeplatają się z pięknymi, albumowymi fotografiami Julii
Piwakowskiej i Piotra Vasco Wasilkowskiego oraz z dziecięcymi
rysunkami. Ta różnorodność nie powoduje chaosu, ale daje nam
odczuć płynącą z wielu stron moc świętego Dominika, dominikanów
i ogromnej, niejednorodnej wspólnoty. Zewsząd przebija czułość
twórców wobec miasta i Mikołaja. Bardzo chciałabym znów poczuć
to wszystko, znaleźć się w moim ukochanym Gdańsku na dzień
Świętego Dominika, przespacerować Jarmarkiem Dominikańskim.
Narodziny tej 760-letniej tradycji również pokazano w "Niebajce
o Mikołaju". Plastyczny język autorki pozwala zobaczyć
istnienie i zakorzenianie się Bazyliki pod wezwaniem Świętego
Mikołaja na tle rozwoju miasta, przeżyć niepowtarzalną lekcję
historii, jeśli tylko naszą wyobraźnię stać na podłączenie się
do tej literacko-wizualnej podróży w czasie.
Kościół
przebudowywany i rozbudowywany był kilkakrotnie, aż wreszcie po
ponad dwustu latach
od
przybycia dominikanów do Gdańska stanął nowy, gotycki, w postaci
takiej, jaką znamy dziś: z czteroprzęsłowym prezbiterium,
trzema nawami, sklepieniem gwiaździstym i rozpoznawalną z daleka
ośmiokątną wieżą.
Gdyby
wyświetlić film, pokazujący rozwój miasta w przyspieszonym
tempie, zobaczylibyśmy, jak Mikołaj obrasta domami. Nigdy nie miał
placu, ani nawet okazałego wejścia. Od początku do wnętrza
wchodziło się prosto z ulicy, przez skromny portal, po kilku
schodkach w górę (a dziś w dół, bo poziom ulicy Świętojańskiej
przez te wszystkie wieki się podniósł). Mikołaj stał się na
zawsze częścią miejskiego organizmu. Widać dobrze mu było wśród
gwaru ulicy i krzyku mew. Może dlatego, że sam był jaskinią
spokoju, w której o każdej porze dnia było miejsce dla tych,
którzy potrzebowali rozmowy z Bogiem, wyciszenia czy pięknej
muzyki.
"Niebajka"
jest też, co trochę wynika z tytułu, opowieścią o trudnych
czasach – najazdach, oblężeniach, fałszywych przyjaciołach i
krwawych podstępach. Znajdziemy w tej książce również zwięzłe,
czytelne traktaciki na temat średniowiecznej sztuki, symboliki i
zwyczajów. Aż trudno uwierzyć, jak obszerny, wielostronny przekaz
zawiera się w tak niepozornej publikacji. Na lekturze skorzystają i
najmłodsi, i rodzice, i nawet dziadkowie, a już zwłaszcza więzi
rodzinne razem czytających. Na poziomie dziecięcego odbiorcy
przygody kościoła mają różnoraki, ale zawsze pozytywny wpływ:
rozwijają wrażliwość artystyczną (może nawet praktyczne
umiejętności, na przykład tworzenia okien z gomółek?), ciekawość
świata i umiejętność spoglądania nań z odmiennych od własnego
punktów widzenia, poszerzają oczywiście wiedzę historyczną,
poprowadzoną aż do czasów współczesnych, ze szczególnie
poruszającą relacją z Gdańska w roku 1945 i latach bezpośrednio
po nim następujących. Jak widać nie wymieniam tu czynników
religijnych, uważam bowiem, że temat książki nie wyklucza wcale
czytelników nienależących do grona wiernych Kościoła
katolickiego. Typ narracji, ciepły sposób myślenia o Gdańsku,
jego mieszkańcach i nieożywionych elementach miejskiego organizmu
czynią "Niebajkę o Mikołaju" publikacją bardzo
uniwersalną, przystępną i ciekawą dla każdego mieszkańca
Gdańska, miłośnika Trójmiasta czy nawet pomorskiego turysty. Byle
tylko miał trochę poczucia humoru, bo inaczej może nie docenić
autorskiego podejścia choćby do spraw śmierci.
A
co tam słychać pod podłogą? W ciszy krypt odpoczywa w pokoju
całkiem spora ekipa różnych znamienitych gości. Nawet jeśli nie
wszyscy dogadaliby się ze sobą za życia, teraz bardzo grzecznie
nie żyją sobie obok siebie. Śmierć jest bardzo sprawiedliwa. Mamy
tam kilku krzyżaków i znaczniejszych dominikanów, mamy
bogatych fundatorów i katolickich szlachciców z Pomorza, jest
mieszczan gdańskich cała gromada. Niezliczone podeszwy i kolana
wiernych w większości wytarły już płyty nagrobne, na
pojedynczych jednak można odczytać resztki napisów.
Grzeczne
nieżycie obok siebie stanie się chyba moją ulubioną maksymą. W
"Niebajce" roi się też od mądrości wymyślonych nie
przez Katarzynę Wasilkowską, ale przez dawnych autorów inskrypcji,
epitafiów, kronik. Dzięki równowadze między takimi wykopaliskami
(dosłownie! mowa również o archeologii) a nowoczesnym spojrzeniem
współczesnej pisarki, książka ma jedyną w swoim rodzaju
atmosferę.
"Nie
mówcie mi o chrześcijanach,
którzy
nigdy się nie śmieją,
to
nie mogą być poważni ludzie"
Tak
powiedział jeden święty mnich. No, czyż nie miał racji? Poczucie
humoru pomaga nam radzić sobie w trudnym czasie, a szczególnie
radzić sobie ze sobą samym. Zresztą jak być ponurym, kiedy kogoś
przepełnia Boża radość?
Dominikanie
są szczerze radośni. Weselą się każdego dnia, śmieją z siebie
samych, a czasem robią sobie kawały.
"Niebajka
o Mikołaju" jest książką ważną, ale nieprzesadnie poważną,
co odpowiada zacytowanej wyżej opinii o dowcipie braci dominikanów.
Wszystkim nam przyda się taki koktajl z refleksji i chichotu, z
zachowaniem zdrowych proporcji, wymierzonych z mistrzowską wprawą
przez Katarzynę Wasilkowską i sztab jej ilustratorów oraz
fotografów.
Bożena
Itoya
Katarzyna
Wasilkowska, Niebajka o Mikołaju, ilustracje i opracowanie
graficzne: Maja Siemińska i Szczepan Troka Wysocki, ilustracje
dzieci: Zuzanna, Tytus i Oriana Troka Wysoccy, fotografie: Julia
Piwakowska, Piotr Vasco Wasilkowski, wyd. Fundacja Centrum św.
Jacka, Gdańsk 2020.
Książka
jest cegiełką. Całkowity dochód ze sprzedaży przeznaczony jest
na prace konserwatorskie w kościele Świętego Mikołaja w Gdańsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz