Krótkie
gatki, jako element wydawnictwa kultura gniewu, są dla nas kultową
i "wiodącą" marką polskiego komiksu. Te albumy były
pierwszymi i ulubionymi kolorowymi zeszytami mojego syna, gdy uczył
się czytać i wyrastał na starszego konesera dymkowanych opowieści.
I na pewno nie tylko moja latorośl rozwijała się dzięki lekturze
"Bajki na końcu świata", "Detektywa Misia Zbysia na
tropie" czy "Sagi o ryjówce" oraz warsztatom z ich
autorami. Naszym ostatnim odkryciem jest komiks łączący świat
Bajki z uniwersum walecznych mieszkańców Samojlikowej puszczy: "Las
złamanych serc", czyli pierwszy tom serii "Bardzo dzika
opowieść", w której jako scenarzysta wystąpił Tomasz
Samojlik, autor i rysownik między innymi przygód rzęsorków,
ryjówek i ich kumpli, a jako ilustrator – Marcin Podolec,
zazwyczaj solista, odpowiedzialny za postapokaliptyczne, niesamowite
przypadki Wiktorii i Bajki. Kolory do tego niezwykłego projektu
stworzyła Agata Mianowska.
Mapa
na wyklejkach skojarzy się wam pewnie z terenem działania Kubusia
Puchatka, Krzysia, Sowy Przemądrzałej i całej reszty. Tyle że w
"Bardzo dzikiej opowieści" zauważycie też sygnały XXI
wieku: samochód mknący ulicą poprowadzoną przez las, leśny
parking z okazałym, przepełnionym wręcz śmietnikiem, jakieś
wysypisko między drzewami i komin fabryczny w niewielkiej
odległości. Witajcie więc w Stumilowym Lesie, na jaki
zasłużyliśmy.
Naszymi
– ludzkimi – reprezentantami są tu trzy postacie i zaręczam, że
nie polubicie żadnej z nich. Dwie pojawiają się na samym początku
komiksu i tam też znikają, ale tylko fizycznie, bo cień ich
obecności rzuca się na całą historię. Młoda kobieta i mężczyzna
w podobnym wieku niby nie wydają się niesympatyczni, ale trochę
podejrzani, a to, że twórcy nie serwują nam od razu gotowej oceny,
licząc na naszą umiejętność samodzielnego wysnuwania wniosków,
dobrze wróży na dalszą lekturę. W każdym razie właśnie ich
widzimy i słyszymy jako pierwszych komentatorów szaroburego lasu.
Nie wyszedł im jakiś biznes, więc ironicznie rozmyślają nad
zatrudnieniem się w fabryce czy elektrowni, jaka ma powstać w
lesie, przez który właśnie przejeżdżają.
Trzeci
człowiek jest prawdziwym złoczyńcą, knującym podbój i
zgładzenie starego, dobrego świata natury. Symbolizuje on to, co w
"Bardzo dzikiej opowieści" najbrutalniejsze i
najprymitywniejsze, czyli cywilizację. Dzikość zwierząt,
przeważnie zresztą wtórna, zestawiona jest tu z
przedsiębiorczością współczesnego człowieka, za którą idą
interesowność, egoizm, a wreszcie cwaniactwo i brak skrupułów
prowadzące do otwartego łamania prawa. Skażenie moralne wiąże
się z zanieczyszczeniem środowiska, bowiem las, już zaśmiecony,
choć nadal będący rezerwatem rysia, wkrótce ma zostać wykupiony
i ponownie sprzedany pod budowę wspomnianej elektrowni. W takich oto
okolicznościach poznajemy główną bohaterkę, kotkę Ryśkę, i
pozostałych mieszkańców Lasu złamanych serc, a ich poczynania
będą już zdecydowanie pocieszniejsze i bardziej bohaterskie od
tych ludzkich.
Kot,
żółw, papuga, nawet patyczak cierpią na niespełnienie. Same nie
wiedzą, kim są, zdają sobie tylko sprawę, jakimi chciał uczynić
je człowiek i że w czymś tam mu nie pasowały, więc się ich
pozbył. Gromadzą się w Lesie złamanych serc i próbują razem
przetrwać, podobnie jak zdążający na zebranie mieszkańcy
rezerwatu. Tylko szara, puchata i pewnie rasowa kocica nie chce
współpracować, woli iść swoją ścieżką do celu, pachnącego
zresztą utopią. Od początku wydaje się nam najmniej świadomą
czegokolwiek, łącznie ze sobą, zupełnie nierozgarniętą istotą.
Przywary Ryśki wynikają z jej uczłowieczenia: przejmującej
samotności, izolacji nieznanej dziko żyjącym gatunkom, i
wpatrzenia w świat telewizji, do pewnego stopnia zabawnego, ale
chwilami też tragicznego. Oczywiście bardzo dzika opowieść o
kotce, która chodziła własną drogą, zmieni się w historię
drogi wspólnej, wiążącej przyjaźnie i ukazującej lekkomyślność
bohaterki w innym świetle – jako odwagę, lekkość w podejmowaniu
decyzji o poświęceniu oraz jako wiarę w możliwość zmieniania
ponurej przyszłości.
Charaktery
bohaterów kształtują się na naszych oczach, tym łatwiej więc
czytelnikowi zaprzyjaźnić się z Ryśką, Hiruni, Rafą ("to
znaczy Rafandżelo") i Belką, wręcz pokochać je za
prostoduszność i odruchy dobrych serc. Narysowani są ładną,
ciekawą kreską i świetnie pokolorowani, ale daleko im do słodyczy
zabawkowych zwierzaczków (no, może z wyjątkiem zielonej papużki
Hiruni i dzika z nieco nieproporcjonalnym ryjem). Mimo typowej dla
kreskówek i bajek antropomorfizacji, zwierzęta Marcina Podolca i
Tomka Samojlika pozostają bliskie rzeczywistości, a na pewno
stykają się z najprawdziwszymi wyzwaniami współczesnego świata.
Te, choć niewątpliwie ważkie i doniosłe, nie zdołają pozbawić
twórców i bohaterów "Bardzo dzikiej opowieści"
optymizmu oraz dowcipu. Oprócz humoru sytuacyjnego, którego nie
brakuje w świetnie napisanych dialogach i znakomicie z nimi zgranych
kadrach, mamy tu nawiązania do zwyczajów (czasem obrzydliwych)
żywieniowych niektórych bohaterów, i przynajmniej jeden
popkulturowy easter egg czytelny dla młodzieży. Stuknięta sowa,
rozmawiająca sama ze sobą, i to wcale nie w myślach (choć tak...
myśli), między innymi na temat planów przechytrzenia stojących
nieopodal członków drużyny, bardzo przypomina pewnego oślizłego
Tolkienowskiego bohatera.
A
gang Psubratów, zarysowany już na wyklejkowej mapie i w pierwszych
rozmowach lokatorów Lasu złamanych serc? Cóż, nie mogę dokładnie
opisać tej zgrai, by nie zdradzić intrygi i moich przypuszczeń co
do rozwoju akcji w kolejnych tomach serii, ale podzielę się chociaż
ogólnym, plastycznym wrażeniem. Psubraty wyglądają bardzo
przejmująco, niczym najczarniejszy koszmar Bajki na końcu świata,
która przecież funkcjonuje w rzeczywistości po zagładzie. Mogą
wzbudzić lęk, choć raczej nie tym, jakie są, lecz jak się takimi
stały – przez przymykanie społecznego oka na pewne bardzo
powszechne praktyki. Tym samym psubraty powinny bardziej przerażać
nas niż inne zwierzęta, demiurgów, a nie mieszkańców Lasu
złamanych serc. Mam nadzieję, że młodzi, inteligentni czytelnicy
poczują się w pewnym stopniu współodpowiedzialni za istnienie i
ciągłe powstawanie nowych żebraczych gangsterów, tę już się
dziejącą apokalipsę. Wiem, że to możliwe, bo podobne lektury
polskich autorów niejednokrotnie uwrażliwiały młodych ludzi,
wpływały na ich postawy względem przyrody i zwierząt zamkniętych
w schroniskach. Oto poważne skutki lekkich, często lekceważonych
przez dorosłych książek dla dzieci. Nie szukajmy ciągle
urokliwych, kanonicznych lektur z naszego dzieciństwa z dosadnym
morałem, lepiej skoncentrować się właśnie na tych nowoczesnych
problemach (których sprawcami są pokolenia nasze i dziadków
naszych dzieci), ich odpowiednim dla młodzieży przedstawieniu, tak,
by mogła ona sama dokonać diagnozy, podjąć działania
profilaktyczne i przygotować dalszą taktykę leczenia złamanego
świata.
Bożena
Itoya
Bardzo
dzika opowieść, 1. Las złamanych serc, scenariusz: Tomasz
Samojlik, rysunki: Marcin Podolec, kolory: Agata Mianowska, wyd.
krótkie gatki (kultura gniewu), Warszawa 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz