W
dwudziestym pierwszym wieku wspomnianych autorów raczej nie
znajdziemy w podręcznikach szkolnych (wyjątek stanowią romantyczne
ballady i poematy oraz opowieść "O krasnoludkach i sierotce
Marysi", tu zamieszczona we fragmentach). Rynek polskiej
literatury dziecięcej podlega "dynamicznemu rozwojowi",
przeżywa swój "złoty wiek", najmłodsi mogą czytać, co
chcą (oni lub rodzice). Czy warto, mając tak wielki wybór, sięgnąć
po "Co słonko widziało", "Szkolne przygody Pimpusia
Sadełko", "Obchodź się łagodnie ze zwierzętami"
albo "Ptaszka w klatce"? Czy dzieci zrozumieją archaiczną
polszczyznę i zainteresują się krótkimi, rymowanymi historyjkami
z morałem?
Wiele
wierszy zamieszczonych w tym zbiorze znalazło się w biblioteczce
mojego syna już gdy miał rok, dwa, trzy lata. Słuchał ich od
początku, od kiedy pamięta, mając dziewięć lat nie pyta więc
"co to znaczy?" ani "o co chodzi?", kiedy czytamy
na przykład "Komara i muchy" (Ignacy Krasicki):
"Mamy
latać, latajmyż nie górnie, nie nisko!
Komar,
muchy tonącej mając widowisko,
Że
nie wyżej leciała, nad nią się użalił.
Gdy
to mówił, wpadł w świecę i w ogniu się spalił."
Zbiór
"Klasycy dzieciom" jest jednak publikacją bardzo obszerną
i adresowaną do czytelników w różnym wieku. O ile pamiętam,
niektóre utwory "przerabiałam" około trzeciej klasy
szkoły podstawowej ("O krasnoludkach i sierotce Marysi"),
a inne, jak "Świtezianka", pojawiły się w programie
bliżej trzeciej klasy liceum. Nie ma jednak powodu, by nie
skosztować tych literackich smakołyków wcześniej.
Kiedy
już zaopatrzymy się w omawiany tom, należący do kolekcjonerskiej
serii "Z biblioteki Wydawnictwa Nasza Księgarnia. 90 lat NK",
możemy czytać i niemowlakom, i przedszkolakom, i uczniom (lub z
uczniami). Znajdziemy tu utwory króciutkie, w sam raz na dobranoc,
są też stronicowe i dłuższe. Większe dzieci, kiedy nauczą się
czytać, same sięgną po wiersze nieco trudniejsze i surowsze, jak
"Łakomy i zazdrosny" Ignacego Krasickiego czy fragmenty
"Kordiana" Juliusza Słowackiego. Ludzkie przywary i
śmiesznostki społeczeństwa nie zmieniły się od XVIII, XIX i XX
wieku, pewnie pozostaną takie same i w kolejnym stuleciu. Dlaczego
więc nie czytać utworów tak znakomicie kwitujących to, co w nas
złe i głupie? Bo to nudy ze szkoły? Rodzice mogą być zdziwieni,
jak przyjemne jest czytanie klasyki, gdy nie zna się pojęcia
"klasyka", poznawanie lektur, kiedy jeszcze się nie wie,
co to lektura obowiązkowa.
Ta
nieobowiązkowa lektura przyciąga uwagę młodego czytelnika, bo
bywa, przejmując określenie z języka młodzieżowego, "mocna".
Dotyczy to zarówno treści, pochodzącej z czasów, gdy nikt się z
dziećmi "nie patyczkował" (czy zrozumie? czy metafora nie
jest zbyt rozbudowana? nie nazbyt drastycznie?), jak i współczesnych
ilustracji Emilii Dziubak. Co prawda w książce tej nie ma nic do
klikania, przesuwania, kolorowania, a pogłaskać można najwyżej
(bardzo przyjemną) okładkę, ale niektóre rysunki posiadają
dynamikę, siłę wyrazu czy wymowność charakterystyczne dla
komiksu. Ilustracje przy wierszach (poematach, balladach...) "Dziad
i baba", "Wyrok", "Kałamarz i pióro",
"Łakomy i zazdrosny", "Golono, strzyżono",
"Pani Twardowska", "Świteź", "Świtezianka",
"Nie wiadomo co, czyli romantyczność", "O czterech
podróżnych" i "Wiatr i noc" są tak trafne –
zabawne, ironiczne, poetyckie lub proste, świetliste lub mroczne, że
mogą przekonać do lektury niezdecydowanego bywalca biblioteki czy
księgarni. Warto sięgnąć po to wydanie, nawet jeśli mamy już w
domu inne edycje klasyków polskiej literatury piszących dla dzieci.
Szczerze mówiąc, warto mieć tę książkę, choćbyśmy
zgromadzone w niej utwory znali na pamięć (a nuż kiedyś
zapomnimy?) i mieli tylko oglądać ilustracje.
Bożena
Itoya
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz