Do norweskich kryminałów dla dzieci z cyklu Biuro Detektywistyczne nr 2 wróciłam po dłuższej przerwie. W międzyczasie mój syn wyrósł z tych niewielkich, ale obfitujących w akcję i kreskówkowe obrazki książek, a mój bratanek do nich dorósł. "Operacja Czarny Las" jest właśnie taka, jak moje wspomnienie o całej serii: wesoła, w pewnym stopniu nietypowa, ale równocześnie odwołująca się do oczekiwań kilkuletnich czytelników, głównie tych zaczynających samodzielnie czytać i dokonywać wyboru lektury. Jørn Lier Horst (tekst) w duecie z Hansem Jørgenem Sandnesem (ilustracje) przyciągają sprawdzonymi pomysłami, przede wszystkim konstrukcją świata przedstawionego, jak dobór bohaterów (para dzieci prowadzących własne biuro detektywistyczne przy minimalnym wsparciu dorosłych), miejsca akcji (małe miasteczko) i jej czasu (zamykającego się w kilku dniach), oraz samą seryjnością książek, powtarzalnością. Czytelnicy oswojeni ze stałymi realiami i typem rozwiązań fabularnych przyjmowanych przez autorów chętnie wracają do wykreowanego przez obu panów świata. Podkreślam tu znaczenie ilustracji, które dorosłym mogą się co prawda kojarzyć z boomem na paradisneyowskie malunki królujące w książkach dla dzieci wydawanych w latach 90. XX wieku, ale samym odbiorcom będą odpowiadać. Wobec dziesiątek (jeśli nie setek) publikowanych współcześnie pozycji z ambitniejszymi czy też bardziej umownymi grafikami powstała pewna luka, którą zgrabnie wypełnia wizja H.J. Sadnesa, filmowca mówiącego do dzieci językiem prostych, ładnych, bardzo kolorowych animacji. Te obrazki mają dużo większą wartość i jakość od kadrów wyciętych z popularnych kreskówek, jakie zalewają topowe "filmowe opowieści". I nie zostały znikąd "wyjęte", tylko stworzone specjalnie dla danej książki.
Szesnasta książka z serii o Biurze Detektywistycznym nr 2 (czternasta ze ścisłego cyklu ‒ ukazały się też dwie pozycje o większym formacie i nieco innym charakterze) dowodzi, że twórcy nadal świeżo patrzą na swoje dzieło, budują je starannie i z zachowaniem wszelkich zasad sztuki. "Operację Czarny Las" czyta się błyskawicznie, za jednym zamachem czy podejściem ‒ zależy, jaki styl czytelnictwa reprezentujecie. Napięcie rośnie stopniowo, podejrzenia czytelników sprawdzają się, by mogli oni poczuć satysfakcję z rozwiązania zagadki, której treść i przebieg są równocześnie solidną lekcją ekologii. Tiril (dziewczynka), Oliver (jej kolega) i Otto (pies tropiący, detektyw) spędzają czas w swoim biurze, obserwują sikory bogate (prześlicznie, z wielką sympatią i obeznaniem odwzorowane na ilustracjach) hasające przy otwartym oknie, sami wymyślają sobie sprawę do zbadania i ruszają jej tropem. A ten prowadzi do tytułowego lasu, pierwotnego, pięknego, gęstego i "głuchego". Na jego problemy głusi są dorośli, nawet ci spacerujący po urokliwych ścieżkach. Wyjątkiem okazuje się pewna Inspektor Ochrony Środowiska, z którą Biuro Detektywistyczne nr 2 nawiązuje kontakt. Niszczące środowisko działania opisane w książce znamy z własnego podwórka oraz miasta, bardzo się cieszę, że w tej literackiej mikroskali są przybliżane małym czytelnikom, i to w tak poczytnej (co stwierdzam po stanie wypożyczeń i zamówień w mojej bibliotece) serii. "Operacja Czarny Las" może się wydać tylko kolejnym, niepozornym elementem stadka, niczym sikorka, ale jest, jak sikorki, i rozrywkowa, i sprytna, i potrzebna, a na okładce nawet przystrojona w kolorystykę bogatek.
Bożena Itoya
Jørn Lier Horst (tekst), Hans Jørgen Sandnes (ilustracje), Operacja Czarny Las, (cykl Biuro Detektywistyczne nr 2), tłumaczyła z norweskiego Katarzyna Tunkiel, Media Rodzina, Poznań 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz