cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 10 lipca 2018

A u nas powstanie!


Książka Magdy Podbylskiej "A u nas powstanie!" z ilustracjami Katarzyny Bukiert to przedsięwzięcie zakończone sukcesem, bo jest dokładnie tym, czym miała być. Autorka nie podszywa się pod powieść przygodową z elementami edukacyjnymi (popularyzacja nauk historycznych), ale wykorzystując konwencję książki w książce przedstawia nam pewną poznańską rodzinę, swoją opowieść snując w dwóch planach czasowych: we współczesności oraz na przełomie lat 1918 i 1919. Jest to prosty, dobrze napisany utwór literacki, dopełniony klimatycznymi rysunkami odzwierciedlającymi tylko "dawniejszą" część fabuły, która zresztą stopniowo przejmuje dominację także w płaszczyźnie tekstu. Im bardziej zaawansowana lektura, tym dłuższe są partie tekstu poświęcone Grześkowiakom-powstańcom, a tym krótsze fragmenty dotyczące dzisiejszych Grześkowiaków, zwyczajnych dwudziestopierwszowiecznych poznaniaków. Ale wszystko zaczyna się i kończy właśnie w domu Oli, Wojtka i ich rodziców, których odwiedza dziadek. Ambicją starszego pana jest przekazanie najmłodszemu i średniemu pokoleniu wiedzy o rodzinnych dziejach, i to dawniejszych niż sam sięga pamięcią. Zapał opowiadacza poszerzony został o szczegółowe sprawozdanie z wybuchu i pierwszych dni powstania wielkopolskiego na ulicach Poznania oraz w innych miejscowościach Wielkopolski. W książce znalazły się nawet mapy.

Nie jestem już młody, a czas płynie coraz szybciej. Wiele spraw chciałbym jeszcze załatwić przed śmiercią, ale boję się, że nie wszystko zdążę.
Jesteś chory? – spytał zaskoczony tata.
Dziadek usiłował równo ułożyć kartki, ale nie najlepiej mu szło.
Martwię się czymś innym: że gdy ja umrę, o pewnych rzeczach nigdy się nie dowiecie. Kiedy żył jeszcze mój ojciec, często opowiadał nam różne historie. – Dziadek spojrzał na Olę i Wojtka, którzy półleżąc na krzesłach, mieli znudzone miny. – Widzę, że was to wcale nie interesuje, ale mam do was prośbę. Czy mogę liczyć na to, że wysłuchacie pewnej opowieści? Nie chcę tej wiedzy zabierać ze sobą do grobu.
Zapadła całkowita cisza. Dziadek najwyraźniej uznał ją za dobrą monetę, bo ciągnął niezrażony:
Nie chciałbym, żebyście sami po cichu czytali tę historię, bo zależy mi na tym, żeby móc z wami od razu porozmawiać. Wszystko wyjaśnić i dopowiedzieć. No i nie ukrywam, iż obawiam się, że sami nawet do niej nie zajrzycie. Czy nie mielibyście nic przeciwko temu, żebym od razu zaczął?
No wiesz, trochę nas zaskoczyłeś... – Tata przesiadł się na sofę.
Ola spojrzała błagalnie na mamę, ale ta zajęta była zbieraniem paproszków ze stołu.
Oczywiście, że nie – powiedziała w końcu mama. – A o czym jest ta książka? Miejmy nadzieję, że dzieciom się spodoba.
Dziadek poprawił się na krześle, założył okulary i zaczął czytać swoim niskim, gardłowym głosem.

Na początku współczesne wstawki pełnią funkcję wprowadzenia – dziadek tłumaczy okoliczności historyczne i koligacje rodzinne. Później kompozycja tekstu ulega niewielkiej zmianie, bo komentarze seniora rodu stają się krótsze i rzadsze, zmienia się też ich cel, służą bowiem głównie objaśnieniu relacji narodowościowych i sąsiedzkich w Poznaniu po odzyskaniu wolności przez Polskę, ale przed przyłączeniem do niej Wielkopolski. W drugiej połowie książki swoje uwagi wygłaszają niemal wyłącznie coraz bardziej zainteresowani opowieścią słuchacze: tata, mama, Ola i Wojtek Grześkowiakowie. Bohaterowie przechodzą tym samym znaczącą przemianę, bo początkowo nawet rodzice są zmieszani, gdy dziadek proponuje przeczytanie swojej książki na głos, a rodzeństwo kojarzy słowo "powstanie" tylko z warszawskim zrywem z 1944 roku. Ciekawe, jak wielu młodych Polaków tak ma.

Nie mieli w domu polskich książek? – zdziwiła się mama. – Nawet Sienkiewicza?
Powieści Sienkiewicza drukowane były wcześniej w polskich gazetach, w odcinkach. Książkowa wersja to musiał być prawdziwy rarytas...
I dostali tę książkę od Niemca? Od wroga? – zapytał z powątpiewaniem tata.
Takie były czasy. Mieszkali drzwi w drzwi. Pożyczali od siebie krzesła na przyjęcia, razem kisili ogórki, jeździli na grzyby, pożyczali sobie sól i dzielili się przepisami na najlepsze placki. I nagle mieli się przestać szanować? Dlatego że historia tak się potoczyła? Przyjaźnisz się przecież z człowiekiem, a nie jego narodowością!

Co sprawia, że współczesne dzieci, początkowo otwarcie okazujące niechęć do udziału w rodzinnych wspomnieniach, angażują się w wydarzenia relacjonowane przez dziadka? Po pierwsze, działa tak bliskość historii: ta sama rodzina, to samo miasto. Po drugie, do młodzieży (i rodziców) przemawia ciepły, realistyczny wizerunek przodków, w 1918 roku będących ludźmi młodymi i dziećmi. Pradziadek i prapradziadek Kazimierz jako kilkuletni Kaziu, najmłodszy, śmieszny członek rodziny – to na każdym zainteresowanym zrobi wrażenie, bo nawet oglądając zdjęcia własnych rodziców w wieku szczenięcym odczuwa się zdziwienie, niedowierzanie i rozbawienie. Tymczasem ten mały człowiek, Kaziu Grześkowiak, wówczas ledwie bierny świadek wielkich wydarzeń, przekazał swoje odczucia i obserwacje kolejnym trzem, czterem pokoleniom, a spisane w formie wspomnień czy książki dla dzieci na pewno trafią i do kolejnych potomków.

To w końcu Niemcy byli dobrzy czy źli, bo już nie rozumiem – powiedziała Ola.
Sami widzicie, jakie to były trudne czasy – zaczął cicho dziadek. – Niemcy byli sąsiadami Grześkowiaków przez wiele, wiele lat. Pomagali sobie jak tylko mogli w tych ciężkich dla wszystkich czasach. Ale jednocześnie Niemcy byli zaborcami, którzy przywłaszczyli sobie polskie ziemie. Historia nigdy nie chce być prosta. Inną drogą toczą się losy państw i narodów, a inną zwykłych, dobrych ludzi. – Dziadek wytarł chusteczką oczy, poprawił okulary i czytał spokojnym, nieco zachrypniętym głosem.

Znaczenie powstania wielkopolskiego dla historii narodu i ziem polskich, choćby jako jednego z niewielu zwycięskich zrywów narodowowyzwoleńczych, jest niewątpliwie istotne, ale w tym miejscu interesuje nas nie perspektywa naukowa / historyczna, tylko powodzenie omawianej książki w czytającej rodzinie. "A u nas powstanie!" świetnie promuje historię, regionalność (a przecież wydało ją warszawskie wydawnictwo BIS!), wewnętrzne zróżnicowanie polszczyzny (wyrazy z gwary poznańskiej występują w tekście oraz słowniczku na końcu książki) i wspólnotowość, przy czym oczywiście nie jest pozycją tylko dla poznaniaków. Gdziekolwiek tkwią nasze korzenie, książka Magdy Podbylskiej na pewno wzbogaci nasze kontakty rodzinne i pobudzi najmłodszych z nas do rozsądnego myślenia, choćby o małej ojczyźnie, która nie zawsze musi należeć do tylko jednego narodu. Ilustracje Katarzyny Bukiert utrzymują i atmosferę tekstu, i jego poziom. Zwłaszcza jeden obraz wywołuje refleksję, wzruszenie czy potrzebę rozmowy: widziane z góry drewniane schody, na półpiętrze przelękniony czarny kot zerka w dół, gdzie na stopniach znikają jego państwo z walizkami. Powstanie wielkopolskie było wielką wygraną poznańskich Polaków, ale też chwilą, gdy niemieccy mieszkańcy miasta musieli zostawić swoje domy z całym dobytkiem i wyjechać. Wielu dorosłych nie potrafi rozliczyć się z historią swojego kraju czy regionu, może młodym się to uda. Na pewno, jeśli będą czytywać książki tak mądre, jak ta.

Bożena Itoya

Magda Podbylska, A u nas powstanie!, ilustracje Katarzyna Bukiert, Wydawnictwo BIS, Warszawa 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz