Szósty
festiwal filmowy dla dzieci i młodzieży Kino w Trampkach zakończył
się 17 czerwca, ale pisanie i czytanie o nim ma sens i później,
ponieważ wybrane filmy będą, jak co roku, wyświetlane na pokazach
edukacyjnych oraz podczas kolejnej edycji festiwalu. Rok temu
proponowałam wychowawcy mojego syna wycieczkę klasy na film
"Labirynt" (w ramach Kina w Trampkach), plan się nie
powiódł, ale kilka miesięcy później szkoła wzięła udział w
zamkniętym seansie tego właśnie filmu. W latach 2015-2017
przegapiliśmy kilka obrazów, które nas interesowały, ale nie
martwiliśmy się tym za bardzo, bo organizatorzy Kina w Trampkach
zawsze zapewniają retrospektywne spojrzenie na poprzednie edycje
wydarzenia. Podczas tegorocznego festiwalu skorzystaliśmy z oferty
sekcji "Kinotrampkowe perełki" oglądając starszy film o
ustalonej już pozycji: "Chłopiec i gwiazdy"
(Australia 2012). Po jego obejrzeniu doskonale rozumiem, czemu nadal
jest wyświetlany.
Choć
początkowo wydaje się dość monotonny i ściśle związany z
tradycjami rdzennych mieszkańców Australii, film jest znakomicie
rozegrany – pod względem rozwoju akcji oraz występu aktorów,
zwłaszcza młodych. Jest tu dojrzała przyjaźń, pełna wsparcia,
bezgranicznej akceptacji i zaufania typu "z tobą mogę konie
kraść", wiążąca ludzi właściwie całkiem młodych (dwóch
około dziesięcio- / dwunastoletnich chłopców), ale w ciężkich
realiach dorastających znacznie szybciej i brutalniej niż
przeciętny widz Kina w Trampkach. Jednak rozdarcie między
zwyczajami przodków i przywiązaniem do ziemi a pokusami zamożnego,
zglobalizowanego, anonimowego świata dotyczyć może równie dobrze
małego Aborygena i jego rówieśnika Ślązaka. Niejedna kultura i
towarzyszący jej mały język wymarły lub są krytycznie zagrożone
wymarciem przez "rozsądne" myślenie dorastających ludzi,
którzy przestają się utożsamiać z małą ojczyzną: po co mam tu
zostawać, tu nie ma perspektyw, wyjadę, tam będzie mi lepiej,
stanę się częścią centrum, a nie peryferii. Tylko czy takie
wielkie, wymarzone miasta są jakąś społecznością, czy młodzież
opuszczająca swoją grupę (miejscowość, mały naród), udając
się na wygnanie w miejsce bez korzeni i hierarchii porządkującej
codzienność, nie przegrywa życia? Sprawdźcie, co wynika z buntu
chłopca od gwiazd przeciwko zacofaniu dziadka, z tęsknoty za matką,
która wyjechała do pracy i się nie odzywa, ze spontanicznej walki,
jaką bohater podejmuje z korporacją górniczą planującą
zburzenie domu (właściwie rudery...), w którym mieszka z
dziadkiem. To opowieść pełna energii, pięknych krajobrazów i
relacji. Do tego dochodzi refleksja nad wpływem przemysłu
wydobywczego na zanikanie tradycyjnych społeczności, języków
regionalnych i związku człowieka z przyrodą. Jeśli problem wydaje
się wam odległy, wystarczy przeczytać podstawowe informacje o
naszych sąsiadach zza zachodniej granicy – Łużyczanach,
Słowianach żyjących w Niemczech, gdzie całe łużyckie wsie były
wysiedlane i zrównywane z ziemią przez kopalnie odkrywkowe węgla
brunatnego. Przesiedlony do miasta mikronaród, skoncentrowany
dotychczas wokół zwyczajów, struktur i języka ludności
wiejskiej, w nowych okolicznościach po prostu zanika. Nie bez
przyczyny Pete z filmu "Chłopiec i gwiazdy" w wielkim
mieście znajduje pomoc tylko na jego obrzeżach, i to u
aborygeńskiego "kowboja", człowieka podobnego do dziadka.
W
odbiorze filmu bardzo przeszkadzało fatalne zachowanie widowni
(pokaz odbył się w kinie Luna), wśród której znalazła się
również, jak sądzę po odpowiedzi na moje upomnienia, młodzież
należąca do zespołu Kina w Trampkach. Uczniowie (film
rekomendowany dla widzów 11+), którzy przyszli na seans, brylowali
też nonszalancją, brakiem zainteresowania i bezczelnością podczas
wstępnej pogadanki, czy raczej nieco filozoficznego wprowadzenia w
formie profesjonalnej, ale prostej prezentacji multimedialnej i
takichże pytań, w założeniu mających pobudzić do myślenia. Nie
chciałabym być na miejscu występującego gościnnie specjalisty i
zupełnie nie rozumiem, czemu opiekunowie grup szkolnych nie
reagowali na niekulturalne zachowanie swoich wychowanków.
Podczas
festiwalu po raz pierwszy skosztowaliśmy przepięknej i wyjątkowej
sekcji "Kino w trampkach.
NATURALNIE!". Byliśmy
oczarowani filmem "Mali giganci"
(Stany Zjednoczone 2014), rekomendowanym dla dzieci w wieku powyżej
7 lat. Był to jedyny pokaz 3D w ofercie festiwalu, ale my wybraliśmy
się na niego bardziej jako wielbiciele wielkiego świata małych
gryzoni niż fani tej technologii. Wrażenia z seansu są
niepowtarzalne, porównywalne chyba tylko do mojej nastoletniej
fascynacji filmem "Mikrokosmos" i nieco późniejszym
"Makrokosmosem". Problemy i inicjacje myszokształtnych
bohaterów "Małych gigantów" można odnieść do
ludzkiego dorastania, co czyni z filmu nie tylko przyrodniczą, ale i
uniwersalną (z lekkim przymrużeniem oka), symboliczną balladę o
samodzielności czy codziennych małych-wielkich walkach młodzieży.
Czuć tu i potęgę świata, i kina, i poczucia humoru.
Drużynę
"Najlepsze z sezonu" reprezentował na Kinie w Trampkach
między innymi "Cloudboy" (Belgia,
Szwecja, Norwegia, Holandia 2017). To film adresowany do dzieci i
młodzieży powyżej dziewięciu lat, o którym można powiedzieć
dużo dobrego. Najogólniej rzecz biorąc, z naszego punktu widzenia
był zaskakujący, pod kilkoma względami nietypowy. Relacje i
sytuacje pokazane tu jako normalne, polskiemu dziecku (i dorosłemu
też) mogą się wydać ewenementem. Najpierw zwróciliśmy uwagę na
to, że w dwóch rodzinach, których częścią jest lub staje się
dwunastoletni Niilas, to ojcowie po rozwodzie sprawują stałą
opiekę nad dzieckiem. Drugim zaskoczeniem było podejście twórców
do widza. Po filmie dotarło do nas, że nikt w nim nam niczego nie
wykładał, nie przekonywał, nie podawał na tacy, albo coś
zrozumieliśmy i poczuliśmy, albo nie. Ale nie wyobrażam sobie, by
do któregokolwiek z widzów nie dotarła choć część mocnych
emocji targających bohaterem. Dla mnie okazały się przejmujące do
szpiku kości.
Niilas
wyjeżdża na wakacje z przymusu, a na miejscu czekają na niego
ludzie żyjący i wyglądający zupełnie inaczej niż mieszczuchy,
do których sam się zalicza. W pierwszych scenach łatwo ocenić
bohatera po pozorach, jako modnisia, stereotypowo rozpieszczonego
jedynaka, niechętnego czy niezdolnego do współpracy. Poznajemy
małe zwyczaje celebrowane w domu Niilasa i jego taty
(niderlandzkojęzycznych Belgów), stały cykl ich życia w
przytulnych czterech ścianach i dwuosobowym układzie, a potem nagle
zostajemy przerzuceni w wielką górską zieleń Laponii (a zatem
Finlandia), ogromną otwartą przestrzeń, inny język (szwedzki!) i
większą grupę ludzką. Tu wszystko jest obce i jakby przeciwne
bezpiecznej obrzędowości miasta, odczuliśmy to nawet my, siedząc
w kinowych fotelach, a co dopiero sam uczestnik niechcianej eskapady.
Czynniki zewnętrzne potęgują podstawowy problem Niilasa:
przyjechał tu do matki, której nie widział od lat, i jej nowej,
dotąd mu nieznanej rodziny. "To twój brat. A to twoja
dodatkowa siostra". Chłopiec jest zażenowany, obrażony i
wściekły, całą swoją energię i pomysłowość angażuje w
izolowanie się od przybranego rodzeństwa i matki, w sprawianie
złego wrażenia. Dąży tylko do natychmiastowego powrotu do domu.
To chwilami dramatyczna, ale przeważnie budująca historia o
odzyskiwaniu i pozyskiwaniu rodziny, o zaciekłości, która łatwo
może doprowadzić do niechcianej tragedii, a nie do oczekiwanego
oczyszczenia "ale im powiedziałem / pokazałem". A także
po trosze o Ronji i Birku XXI wieku.
Dla
specjalistów i laików film ten może wydać się ciekawy ze względu
na prawdziwszy, niecukierkowy obraz rodziny patchworkowej. Mnie nie
tylko zainteresował, ale i zafascynował "w gorącej wodzie
kąpanym" bohaterem oraz pięknymi plenerami, które od
obejrzenia filmu widuję co dzień, gdy tylko zamknę oczy. Naprawdę
warto zobaczyć "Cloudboy'a", nie sugerując się opisem
filmu przytaczanym w katalogu festiwalu i rozkładanej ulotce z
planem projekcji – wspomniano w nim wydarzenia, które w filmie w
ogóle nie miały miejsca.
Również
w przypadku filmu "Z całych sił" (Francja 2017)
jego opis w folderach Kina w Trampkach zawierał pewną nieścisłość,
a przede wszystkim w żaden sposób nie ostrzegał przed ostrym
charakterem produkcji. Sądząc po wieku i reakcjach publiczności na
sali kinowej, większość młodych widzów i ich opiekunów nie
miała pojęcia, jakie obrazy i treści zostaną zaprezentowane.
Organizatorzy rekomendowali tę pozycję z Konkursu filmów
młodzieżowych dla wieku: 14+, ale w szerokiej dystrybucji i
codziennym repertuarze polskich kin dużo łagodniejszym filmom
przypisuje się etykietę "16+". "Z całych sił"
to kino niepokorne, kipiące gniewem, ukazujące walkę z bezsensem
świata, miłość przyziemną, fizyczną i gorycz właściwie
metafizyczną. Ten film oglądałam sama, ze względu na poprzeczkę
wieku zawieszoną przez organizatorów ponad wrażliwością mojego
dwunastoletniego syna. Gdy wyszłam z sali kinowej, pierwszym
sprecyzowanym słowami wrażeniem był "baudlerowski dekadentyzm
w XXI wieku". To obraz naprawdę dotkliwy, wstrząsający,
jedyny taki.
Przede
wszystkim zwraca uwagę francuski, dla nas rażąco bezpośredni, bo
odległy od polskiego sposób mówienia o współżyciu młodych
ludzi i o seksualności w ogóle. Od naszych rodzicielskich i
pedagogicznych oczekiwań odstaje także konstrukcja bohatera, jego
zachowania, inicjacje, wybór drogi pod prąd. Również postawy
dorosłych odbiegają od normy – to żadne drogowskazy, to
pogrążanie młodych ludzi w rezygnacji i wypaczeniach społecznych.
Tu dostaje się chyba każdemu, z widzem na czele. Sposób pokazania
Francji wielonarodowej, wielowyznaniowej, wielokulturowej zaskakuje i
prowokuje do dyskusji.
Drukowane
zapowiedzi festiwalu nie zdradziły też za wiele o filmie "
Fortuna" (Szwajcaria / Belgia 2018), czy raczej pominęły określenia naprowadzające ewentualnego widza na klimat tego obrazu, ale za to wyspoilerowały tajemnicę budującą nastrój początku opowieści. Ja odebrałam ten film jako cichy, ambitny ze względu na spokój i alegoryczność, interesujący, ale niekoniecznie dla nastolatków (wiek 14+), bardziej dla zupełnie dojrzałych koneserów kina. Tymczasem "Fortuna" wygrała Konkurs filmów młodzieżowych, zyskując tytuł najlepszego pełnometrażowego filmu młodzieżowego, "wyjątkową parę trampek" i nagrodę finansową (1500 euro). Wybór Jury Młodzieżowego był dla mnie zadziwiający i wskazuje na inny charakter oraz cele festiwalu niż te dotąd przeze mnie obserwowane.
Fortuna" (Szwajcaria / Belgia 2018), czy raczej pominęły określenia naprowadzające ewentualnego widza na klimat tego obrazu, ale za to wyspoilerowały tajemnicę budującą nastrój początku opowieści. Ja odebrałam ten film jako cichy, ambitny ze względu na spokój i alegoryczność, interesujący, ale niekoniecznie dla nastolatków (wiek 14+), bardziej dla zupełnie dojrzałych koneserów kina. Tymczasem "Fortuna" wygrała Konkurs filmów młodzieżowych, zyskując tytuł najlepszego pełnometrażowego filmu młodzieżowego, "wyjątkową parę trampek" i nagrodę finansową (1500 euro). Wybór Jury Młodzieżowego był dla mnie zadziwiający i wskazuje na inny charakter oraz cele festiwalu niż te dotąd przeze mnie obserwowane.
Kino
w Trampkach okazało się ambitniejsze, bardziej niszowe i
artystyczne od naszych (rodzinnych) zainteresowań, rozstrzygnięcia
konkursów świadczą o odejściu od rozrywki na rzecz sztuki, od
naturalnego przecież identyfikowania się młodego widza z bohaterem
do, niestety muszę przyznać, nieco sztucznego podziwu dla
odmiennych perspektyw. Akt wsparcia czy manifestacja poglądów –
tym stała się nagroda Jury Młodzieżowego, bo nie wierzę, by
czternastolatki przebywające ze mną na sali kinowej podczas
projekcji "Fortuny" (jedna niezbyt liczna klasa) głęboko
i osobiście przeżywały ten obraz. Dlaczego? Wystarczy wspomnieć o
kilku elementach świata przedstawionego opowieści, pomijając nawet
jej formę wizualną.
Bohaterką
filmu jest czternastoletnia, ciemnoskóra dziewczynka, mówiąca w
jednym z wielu afrykańskich języków, francuskim posługująca się
słabo, a właśnie tak porozumiewają się ludzie w miejscu, w
którym aktualnie mieszka Fortuna. Po morskiej ucieczce, przebytej w
ładowni małej łodzi (poza tym nie dowiadujemy się nic o powodzie,
punkcie wyjścia, przebiegu i celu emigracji), znalazła się bowiem
w szwajcarskim klasztorze, gdzie bracia zakonni goszczą grupę
uchodźców z rozmaitych krajów. Losem dziewczynki interesują się
jedynie mieszkające z nią Romki oraz księża, organizujący nie
tylko pomoc prawną (legalizacja pobytu), medyczną i doraźną
(ubrania, jedzenie), ale i kontakt z istotami najbliższymi samotnemu
dziecku – zwierzętami z klasztornego obejścia. Fortuna darzy
uczuciem jeszcze kogoś, ale w tym przypadku nie ma mowy o opiece,
jaką sprawują nad nią faktycznie tylko księża. Religijność
odgrywa ważną rolę w fabule, sporo tu modlitw w różnych językach
i do różnych bogów. Nie chcę zdradzić, z jakim problemem i
szczęściem boryka się Fortuna, ale widz zetknięty zostanie z
wielkimi dylematami moralnymi, zwłaszcza tymi nadającymi miłości
lub jej brakowi... znamiona przestępstwa.
Czy
to brzmi jak historia dla współczesnych polskich nastolatków?
Zaintrygowało mnie, co takiego dostrzegło w "Fortunie"
Jury Młodzieżowe Kina w Trampkach. Niestety, uzasadnienie werdyktu
zacytowane na stronie festiwalu zabrzmiało dla mnie nieprzekonująco,
jak frazy wyjęte z dojrzalszych tekstów krytycznych. To film cenny,
ale jego ocena pozbawiona jest świeżości i nie pasuje do
młodzieżowego punktu widzenia: "Główną Nagrodę dla
najlepszego pełnometrażowego filmu młodzieżowego otrzymuje
Germinal Roaux za film Fortuna. Za przemyślaną, minimalistyczną i
wysmakowaną formę, która pozostawia przestrzeń na refleksję; za
dotknięcie aktualnego tematu wielokulturowości i pokazanie go z
różnych perspektyw".
Werdykty
wszystkich zespołów jurorskich dostępne są na stronie
internetowej Kina w Trampkach, nie będę ich przytaczać, odniosę
się tylko do nagród przyznanych filmom, które widzieliśmy i o
których wspomniałam w dwuczęściowym sprawozdaniu. Poza "Fortuną"
jest to tylko "Żywiciel" (Kanada, Irlandia, Luksemburg
2017), wspaniała animacja opisana w pierwszej części mojego
sprawozdania z Kina w Trampkach 2018. Film twórców "Sekretów
morza" i "Sekretu księgi z Kells" nie wygrał
konkursu dziecięcego, zyskał natomiast Nagrodę ECFA (Europejskie
Stowarzyszenie Filmów dla Dzieci) dla pełnometrażowego filmu,
którego jury "wybrało film, który uważa za niezwykle ważny
dla współczesnego świata. Film może poszerzyć horyzonty młodym
ludziom ale też starszym pokoleniom. Pokazuje jak ważna jest
równość i pokój. Mamy wielką nadzieję, ze film trafi do kin i
zobaczy go tak dużo widzów, jak to tylko jest możliwe. Wierzymy
bowiem, że ten film może coś zmienić"; a także Główną
Nagrodę Jury Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych, które swój werdykt
uzasadniło następująco: "przyznajemy filmowi o pewnej
dziewczynce, której determinacja i heroizm jest apelem kobiety w
świecie reżimu. Pełna symboli animacja i opowieści mityczne
porządkujące świat widza wciągają nas w podróż po Kabulu.
Patrzymy z bliska i znów wierzymy, że walka o rodzinę ma sens".
Podtrzymuję
swoją opinię z pierwszej części sprawozdania – szóste Kino w
Trampkach jest najlepszą z dotychczasowych edycji festiwalu. Jednak
spojrzenie na całe wydarzenie zmusza mnie do delikatnej weryfikacji
wcześniejszych wniosków – po prostu trafiliśmy na świetne,
zróżnicowane filmy, których obejrzenie dla nas, zapalonych
kinomaniaków, było wielkim świętem. Głośne brawa dla rady
programowej Kina w Trampkach!
Bożena
Itoya
Festiwal
Kino w Trampkach – informacja organizatora:
Kino
w Trampkach – coroczny festiwal filmowy dla dzieci i młodzieży –
najbardziej pozytywny, inspirujący, przyjazny.
Kino
w Trampkach to przygoda! Filmy z dobrym przesłaniem, bardzo
różnorodne. Obejrzymy kilkadziesiąt filmów z kilkudziesięciu
krajów od Australii, przez Afrykę, obie Ameryki, Europę i Azję.
Będziemy wszędzie!
Kino
w Trampkach to nie tylko pokazy filmowe, to także wydarzenia
towarzyszące, warsztaty, spotkania, liczne konkursy.
6.
edycja odbędzie się w dniach: 7-17 czerwca 2018 r.
Gramy
w Lunie, Kinotece, FINA i w puszczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz