Zbiory
opowiadań o Toli czytałam chronologicznie: od wiosny, przez lato i
jesień do zimy. Są to proste historie o zwykłych sprawach, w sam
raz dla rówieśników bohaterki: trzy-, cztero- i pięciolatków.
Wiosną Tola wypatruje wiosny, chodzi do przedszkola, jedzie na
wycieczkę rowerową (jako pasażer w foteliku) z tatą, odwiedza
dziadków i ich ogród, obchodzi czwarte urodziny, przygotowuje
domowe lody i marzy o morzu. Dziewczynka stale coś robi, co
doskonale odzwierciedla prawdziwe, ruchliwe życie maluchów. Autorka
zwraca uwagę czytelników także na zachowanie, nastroje czy uczucia
rodziców oraz ogólnie dorosłych. To ważne, by dzieci, zajęte na
co dzień głównie własnymi potrzebami i perspektywami, spoglądały
też wyżej, w stronę zatroskanych czy rozpromienionych twarzy mamy,
taty, babci, pani z warzywniaka. Tola okazuje zainteresowanie również
zwierzętami, a zwłaszcza roślinami – ich sadzeniem, dalszymi
losami w sklepie i przyrządzaniem. Dużo tu zieleni.
Lato
kusi nas czarującą okładką z pełnym kwitnących doniczek
balkonem okolonym gałęziami drzewa i wielobarwnymi bańkami, które
puszczają Tola i jej tata. Również wyklejka z malutką sylwetką
bohaterki spacerującej po pustej, upalnej plaży nastraja bardzo
pozytywnie i wakacyjnie. Ilustracje Oli Krzanowskiej są istotnym
elementem serii, tak czyste i marzycielskie, jakby włożyła w nie
całe pokłady własnego dzieciństwa. Tu nawet burza, po raz
pierwszy wprowadzająca do obrazków ciemniejsze tonacje, jest piękna
i wywołuje chęć, aby jej doświadczyć. W opowiadaniu o burzy
znalazło się też jedno z moich ulubionych ujęć: domowa jazda na
hulajnodze z głową w chmurach, a właściwie z myślami w dymku
(takim komiksowym). Sam tekst, poza małą fabułą, zawiera wielkie,
praktyczne nauki, na przykład jak zachowywać się w trakcie
porywistego wiatru i innych niebezpiecznych warunków pogodowych.
Będzie i przykład wakacyjnego wyjazdu nad morze i poszukiwań
pewnego zaginionego przyjaciela, zbliżenia na leśne owady i
wykonywanie różnych przyrodniczych oraz plastycznych zadań,
nocowanie u wujka i ciężarnej cioci, z planami opieki nad
nienarodzonym kuzynem, dzięki któremu Tola niecierpliwie wypatruje
jesieni.
Czytając
„Jesień Toli” i „Zimę Toli” przypomniałam sobie, czemu w
dzieciństwie tak bardzo lubi się te pory roku. Dorosłych stać
tylko na cząstkę tych wrażeń, choć w sezonie na kasztany nadal
zachowuję się niekiedy jak czterolatka, która „zaczyna pakować
do środka chłodne, brązowe kulki. Chciałaby nazbierać ich
naprawdę dużo”. Na pierwszej dużej ilustracji w książce o
jesieni jest, jak na mój gust, trochę za dużo słodyczy, ale
pozostałe podtrzymują moje wysokie mniemanie o talencie Oli
Krzanowskiej. Trudno nie zauważyć, jak uważnie ilustratorka
obserwuje polskie społeczeństwo, bowiem po ulicy i placu zabaw
spacerują ludzie w rozmaitym wieku, odmiennych stylizacjach, o
różnych kolorach skóry, są nawet tęczowe szprychy w kole roweru.
Tak właśnie wygląda współczesna polska metropolia, przynajmniej
moja. Brawo! To rzeczywiście „naturalne, rodzinne opowiadania”,
jak głosi okładka, niby nie przełomowe, przynajmniej nie w
jaskrawy, nachalny sposób, a jednak nowoczesne. W tym tomie również
Anna Włodarkiewicz zyskała więcej mojej sympatii, bo zanurzenie
Toli i jej rodziny w przyrodzie (mimo życia w mieście), wspólne
przygotowywanie naturalnych potraw (często z własnego ogródka)
staje się jeszcze wyraźniejsze, a do tego bohaterka postanawia
zająć się moimi ukochanymi ptakami – buduje karmnik dla nich,
śni o skrzydlatych odwiedzinach. A małą drewnianą konstrukcję
wznosi, zabezpiecza i montuje za oknem z mamą, nie z tatą, jak to
zazwyczaj w takich razach w książkach dla dzieci bywało.
Zimą
Tola spędza święta z rodziną, już jesienią powiększoną o
wyczekiwanego kuzyna. Ale są i inne maluchy, dwuletnie bliźnięta,
przy których nasza bohaterka okazuje się niemal dojrzałą
młodzieżą. Ta różnica została pokazana bardzo celnie, wszak
zazwyczaj przy rozmaitych rodzinnych okazjach wszyscy reprezentanci
najmłodszego pokolenia wrzucani są do jednego worka, niezależnie,
czy różnica wieku między nimi wynosi dwa, pięć, czy nawet
dziesięć albo więcej lat. Nie każdy to lubi, zwłaszcza przymus
zajmowania się młodszymi, by starsi mogli spokojnie porozmawiać.
Zima Toli to zima marzeń, bo są w niej sanki, łyżwy, a przede
wszystkim śnieg. W tym prawie idealnym świecie zdarzają się też
(na szczęście) małe zgrzyty, jak wymagająca praca i idące za nią
spóźnienie taty, czy jak choroba mamy. Poza tym rodzice randkują,
a Tola spędza czas z wujostwem i ich bliźniakami, rozmawiając z
dorosłymi o zakochaniu i myśląc już o wiośnie. Tak oto kończy
się cykl przyrody i roku Toli, a w tym wieku takie 12 miesięcy i
cztery pory roku to naprawdę długi czas, pełen skarbów i zmian.
Autorki znakomicie uchwyciły tę rozciągłość i subiektywność
dziecięcego czasu, warto sięgnąć po ich serię opowiadań.
Bożena
Itoya
Anna
Włodarkiewicz, Wiosna Toli, ilustrowała Ola Krzanowska, Wydawnictwo
Zielona Sowa, Warszawa 2018.
Anna
Włodarkiewicz, Lato Toli, ilustrowała Ola Krzanowska, Wydawnictwo
Zielona Sowa, Warszawa 2018.
Anna
Włodarkiewicz, Jesień Toli, ilustrowała Ola Krzanowska,
Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2018.
Anna
Włodarkiewicz, Zima Toli, ilustrowała Ola Krzanowska, Wydawnictwo
Zielona Sowa, Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz