cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

piątek, 26 czerwca 2015

Kino w trampkach 2015 – 3. festiwal filmowy dla dzieci i młodzieży

Czerwcowa filmowa Warszawa w tym roku naprawdę nas rozpieszcza. Nas, czyli rodziców, którzy starają się zabierać dzieci do kina na różne filmy, nie tylko te reklamowane na billboardach i w telewizji. Tym razem mieliśmy wielki wybór – od 13 do 21 czerwca w ramach festiwalu Kino w trampkach w trzech warszawskich kinach zaprezentowano kilkadziesiąt filmów. Projekcje adresowane były do dzieci w wieku przedszkolnym, uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, a nawet młodzieży licealnej. Seansom towarzyszyły spotkania i warsztaty z twórcami filmów, wystawy oraz feta urodzinowa książkowo-filmowego króliczka.

 
Spośród szerokiej oferty wybraliśmy z synem pozycje pasujące do jego wieku (9 lat), których zwiastuny i opisy festiwalowe zainteresowały tego konkretnego małego widza, a emisje odbywały się w osiągalnych dla nas godzinach i kinach (bez konieczności wagarowania z pracy i szkoły). Podczas festiwalu zobaczyliśmy 6 filmów: "Świat według T.S. Spiveta" (kategoria "Przegapiłeś? Musisz zobaczyć!"), "Daleko, daleko" (poza konkursem), "Goonies" (kategoria "Dziecięce olśnienia"), "Wojna o przyjaźń" (konkurs filmów dziecięcych), "Niezwykła maszyna" (konkurs filmów dziecięcych) oraz "Gang szklanych kulek" (konkurs filmów dziecięcych). Trzy kolejne tytuły, znajdujące się w programie Kina w trampkach, oglądaliśmy niedawno: "Wilcze dzieci" (kategoria "Przegapiłeś? Musisz zobaczyć!") oraz "Tajemniczy ogród" i "Hair" (to tylko ja), na festiwalu wyświetlane w kategorii "Dziecięce olśnienia".
W mojej świadomości "Hair" funkcjonuje jako symbol, jeden wielki protest song. Jestem bardzo ciekawa, jak odbierają ten musical nastolatki dwudziestego pierwszego wieku. Wprowadzenie filmu Miloša Formana do programu Kina w trampkach było jedną z ciekawszych decyzji organizatorów, choć interesujący jest cały blok "Dziecięce olśnienia", skomponowany przez gości festiwalu – aktora Rafała Maćkowiaka i piosenkarkę Marikę. Na przykładzie mojego syna mogę stwierdzić, że wciąż elektryzuje magia "Tajemniczego ogrodu", natomiast "Goonies" nieco się postarzeli, niby bawią, ale jednak trącą przerysowaniem, naciąganym aktorstwem i takąż fabułą. Sądzę, że koledzy syna (co nie znaczy, że wszyscy jego rówieśnicy) i ich rodzice chętniej obejrzeliby na wielkim ekranie inne komercyjne, "zachodnie" olśnienia lat 80. i 90. XX wieku: "Batmana" i "Powrót Batmana" (oba Tima Burtona), "Gremliny rozrabiają", "Critters", "Willow" czy "Niekończącą się opowieść". Większość z tych filmów nie była adresowana do młodych, a przynajmniej nie do najmłodszych widzów, ale i tak oglądaliśmy je jako dzieci, podobnie jak nasze dzieci widują (czy to w kinie, czy w telewizji, że o platformach nie wspomnę) Thora czy Władcę Pierścieni. Oczywiście wymienione przeze mnie kultowe produkcje mojego dzieciństwa to tytuły lekkie i rozrywkowe, ale, jak powiedział na festiwalu reżyser Mariusz Palej, kino pozostaje sztuką jarmarczną. Na szczęście nie zapomnieli o tym twórcy pozostałych filmów obejrzanych przez nas w ramach Kina w trampkach.
Dzieci w kinie chcą się bawić. Nie przeszkadzają im filmy mądre, z których można dowiedzieć się czegoś o poważnych problemach, ale przeważnie nie sprawdza się "polecanie" młodzieży (zwłaszcza tej młodszej) pozycji "ciężkich", które "pomogą się oswoić", "poradzić sobie" czy "zrozumieć" – tu można uzupełniać różnymi wersjami pojęć "inność", "samotność", "choroba", "śmierć". Właśnie śmierć pojawiła się jako jedna z głównych bohaterek we wszystkich pozakonkursowych propozycjach Kina w trampkach, jakie widzieliśmy: w "Wilczych dzieciach", "Daleko, daleko" oraz "Świecie według T.S. Spiveta". Uczucia pustki, bólu, zagubienia i buntu zostały jednak przedstawione w tych filmach w sposób tak różny i bogaty, że mój syn nie był znudzony ani przygnębiony tematem. Właściwie nawet nie zauważył podobieństwa, każdy z tych filmów podobał mu się z innych względów, mówił do niego innym językiem, a zdecydowanym faworytem został "Świat według T.S. Spiveta".
Po porywającej podróży pociągiem towarowym, jaką odbyliśmy z T.S. Spivetem, wydawało mi się, że już nic na Kinie w trampkach nie zachwyci mojego dziecka bardziej. A jednak, wraz z filmami konkursowymi nadeszły większe, nowe emocje. "Niezwykła maszyna" pozornie jest kolejnym tytułem opowiadającym o pożegnaniach, ale dla mnie była to fascynująca, surowa, bardzo plastyczna wizja s-f. Ten film zapewne nie spodoba się każdemu dziecku, natomiast jeżeli trafi na widza o odpowiedniej wrażliwości, zostanie w nim na zawsze, wraz ze swoją ciszą, pauzami, niezwykłym oświetleniem i panokleksowatością.
W konkursie brały udział również historie bardziej uniwersalne, przygodowe, a właściwie awanturnicze: "Wojna o przyjaźń" i "Gang szklanych kulek". O, jak się ucieszyłam, kiedy po obejrzeniu drugiego z wymienionych filmów syn i jego przyjaciel wygrzebali naszą kolekcję stu kilkudziesięciu szklaków, by nimi grać i łowić w nie światło! Z kolei "Wojna o przyjaźń" okazała się nie tylko wciągającą, prawdziwą i jakby nieocenzurowaną przez dorosłych opowieścią o przyjaciołach, zazdrośnikach, łobuzach, amantach oraz wojownikach, ale i komentarzem naszej rzeczywistości. Film widzieliśmy sześć dni temu i odtąd rozmawiamy o nim chyba co dzień. Ocena dorosłego widza nie jest tu decydująca, dla mnie najważniejszym wskaźnikiem wartości filmu jest jego powodzenie u dzieci, z tego punktu widzenia "Wojna o przyjaźń" oraz "Gang szklanych kulek" wygrały Kino w trampkach.


Program festiwalu dla rówieśników mojego syna nie był aż tak obszerny, by nie można obejrzeć wszystkiego – o ile dysponuje się odpowiednim zapleczem finansowym i transportowym, a dziecko nie chodzi do szkoły na zmiany. Kino w trampkach trwało 9 dni, seanse odbywały się o różnych porach dnia i przeważnie były powtarzane w każdym z festiwalowych kin. Jak wspominałam, wybieraliśmy się jedynie na pozycje wybrane lub zaakceptowane przez syna. Nie obejrzeliśmy tylko jednego filmu, na który oboje mieliśmy chrapkę (bo ja chętnie zobaczyłabym jeszcze o kilka więcej) – wyróżnionego w konkursie dziecięcym "Wroniego jaja". Na ten seans czekał przede wszystkim syn, oczarowany "łobuzerskim" zwiastunem. Kopia filmu jednak nie dotarła na pierwszy dzień festiwalu i zamiast "Wroniego jaja" zobaczyliśmy "Świat według T.S. Spiveta", czego wcale nie żałujemy, bo było to kino, jakie lubimy najbardziej. Niemniej nie możemy się wypowiedzieć na temat żadnej z pozycji nagrodzonych lub wyróżnionych przez jury festiwalu, mamy więc nadzieję, że filmy te będzie można jeszcze zobaczyć.
Żałuję, że sale kinowe nie pękały w szwach, przynajmniej na seansach, w których uczestniczyłam. Może polska widownia dopiero przyzwyczaja się do dobrego kina dla dzieci, a może warto poświęcić więcej uwagi promocji poszczególnych filmów (zwłaszcza tych przygodowych) przed festiwalem, tak, by widzowie indywidualni i grupy szkolne w przyszłym roku przybywali na konkretne, wymarzone seanse. Jestem przekonana, że na przykład "Wojna o przyjaźń" i "Gang szklanych kulek" mogą przyciągnąć do kin nie tylko wielbicieli ambitnego, "problemowego" kina czy bywalców kin studyjnych i festiwali filmowych. Każdy nauczyciel / rodzic znający te pozycje chciałby na nie zabrać swoją klasę / pociechę.
Organizatorzy Kina w trampkach odpowiedzieli na wracające wciąż (i słuszne) pytanie: co z polskim filmem dla dzieci? Otóż podczas festiwalu zapowiedziany został znajdujący się w postprodukcji film "Za niebieskimi drzwiami" w reżyserii Mariusza Paleja, z udziałem między innymi Ewy Błaszczyk, Teresy Lipowskiej i Michała Żebrowskiego. Ta adaptacja książki Marcina Szczygielskiego według mnie ma szansę przyćmić dotychczasowe, raczej telewizyjne, polskie produkcje filmowe adresowane do dzieci. Wygląda na to, że twórcy nie chcą zapełnić czymkolwiek dziury w polskiej kinematografii, ale że będzie to fajny film przygodowy "z dreszczykiem", oparty na dobrej książce. Tak wnioskuję na podstawie wypowiedzi producentów, reżysera, autora powieści oraz po pierwszych ujęciach wyświetlanych podczas festiwalu. Przekonamy się w przyszłym roku, bowiem reżyser zapowiedział, że do premiery dojdzie między kwietniem a wrześniem 2016 roku.
Nasze artystyczne przeżycia związane z festiwalem nie ograniczały się do oglądania filmów, bowiem udało nam się spotkać z twórcami wspomnianego filmu "Za niebieskimi drzwiami" oraz aktorem Rafałem Maćkowiakiem, który występował jako lektor (na żywo!) w trzech z sześciu obejrzanych przez nas filmów. Dla nas, wielbicieli audiobooków, słuchowisk i sztuki dubbingu, uczestnictwo w takich niepowtarzalnych projekcjach było ważnym przeżyciem, wzbogaconym o rys teatralny i nutkę magii dawnego kina. Dzięki tym kilku seansom syn poczuł "od środka" atmosferę "Cinema Paradiso" czy "Lisbon Story", może nawet obecność lektora w większym stopniu niż repertuar uczyniła z festiwalu filmowego dla dzieci święto kina. Teraz, wchodząc na salę kinową, mój syn rozgląda się za stolikiem z lampką i plikiem kartek (i za panem Maćkowiakiem), niestety, przyjdzie mu poczekać rok – do kolejnej edycji Kina w trampkach.
Bożena Itoya

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz