Tomik
"Jak przekręcać i przeklinać" zawiera humorystyczne
wierszyki Michała Rusinka i równie niepoważne obrazki Joanny
Rusinek. Obok króciutkiego utworu zawsze znajduje się duża,
całostronicowa ilustracja, formatem i wymownością przypominająca
pocztówkę lub ilustrację prasową.
Przewrotny
tytuł wywrócony jest mniej więcej do góry rogami (książki), bo
autor tak naprawdę pokazuje, jak przekręcają małoletni (podaje
przykłady, zaś nie uczy wprost) oraz radzi, jak sobie radzić, by
przekleństw nie używać. Na początku wydało mi się, że nieco
podstępne są również podtytuły obu części (które zwą się
"Jak robić przekręty" i "Jak przeklinać"):
"Poradnik dla dzieci". Pomyślałam sobie: przecież
językowe szaleństwa i słowotwórcza innowacyjność najmłodszych
bawią głównie dorosłych, a nie samych przekręcających i
"przeklinających". Dodatkowo wesołe zamiast-przekleństwa
Michała Rusinka czasem odwołują się do rzeczywistości nieznanej
małemu czytelnikowi i użytkownikowi języka ("niech to
synekdocha", "cięcielina pała", "o Hellada").
Teksty zgromadzone w zbiorze "Jak przekręcać i przeklinać"
nawiązują do najlepszych tradycji polskiej sceny kabaretowej i
innych radiowych oraz telewizyjnych audycji rozrywkowych (również
współczesnych, tych z przedszkolakami interpretującymi dorosły
świat). Owszem, dzieci także "podsłuchują" i oglądają
te satyryczne arcydziełka, jednak nie one były zakładanym
odbiorcą. W przypadku wierszyków Michała Rusinka, mimo wątpliwości
rodzicielki, mój syn bawił się bardzo dobrze i musiał osobiście
wypróbować, czy każde "przekleństwo" brzmi dostatecznie
siarczyście.
Jako
książka dla dzieci "Jak przekręcać i przeklinać"
sprawdza się zwłaszcza, gdy czytana jest z rodzicem, dziadkiem,
wujkiem, ciocią czy starszym rodzeństwem, którzy wczuwają się w
językową zabawę i podejmują miniinscenizację. W domowym
teatrzyku przekrętów znajdzie się miejsce zwłaszcza dla
wierszyków "Skoro ja jestem...", "Gdy mówię, że
leje jak zebra...", "Gdy się zakocha gęś w gołębiu...",
"Kiedy jest się w gorączce...", "Autusy są to
autobusy..." – zabawa w odgrywanie opisanych przez autora
"zjawisk" lub nawet ich rysowanie może odkryć w rodzinie
nieznane dotąd pokłady śmiechu. Powodzenie tych miniatur
poetyckich polega na ich bliskości względem prawdziwych przeżyć
rówieśników mojego syna. Sami zbadajcie reakcje dziesięciolatka
(albo trochę młodszego ucznia) na "Ty, pilny uczeń..."",
"Cieszy i chłopca, i dziewczynkę...", "Nauki orły
(i sokoły)..." lub wreszcie nasz ulubiony wierszyk: "Na
ścianie w kuchni jest kalendarz...".
Na
ścianie w kuchni jest kalendarz,
a
ty się wokół niego szwendasz
z
miną jak jakaś Pytia grecka.
Czy
pamiętają, że Dzień Dziecka
jest
jutro?! Wówczas się zabiera
dziecko
na lody, hamburgera,
pozwala
się pić sprajt ze szklanki
i
spełnia się wszystkie zachcianki,
i
wręcza się – związane wstążką –
coś...
Gdy się okazuje książką,
tak
jak przed rokiem i przed dwoma,
to
klniesz bezwiednie: O OSKOMA!
Ilustracje
Joanny Rusinek rozbawią czytelników w każdym wieku, ale uwaga,
mogą wywołać nałogowe oglądactwo książkowe, przy czym trudno
będzie później znaleźć pozycje z równie wyrazistymi, gęsto
rozmieszczonymi, celnie dopasowanymi, a równocześnie niemal
plakatowo niezależnymi obrazkami. Podobnych wrażeń ze świecą
szukać.
Bożena
Itoya
Michał
Rusinek, Jak przekręcać i przeklinać, ilustracje Joanna Rusinek,
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2016.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz