cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 20 grudnia 2016

Łauma – edukacja przez komiks inaczej

Zastosowanie komiksów w dydaktyce jest dla mnie dość drażliwą kwestią. Z jednej strony, upowszechnianie kadrowano-dymkowanych opowieści wydaje się zawsze słuszne, z drugiej kojarzy mi się z próbą przechytrzenia młodego czytelnika. Nie chcesz czytać? Ależ to prawie same obrazki! Nie chcesz się uczyć? Przecież to prawie tylko zabawa! Co prawda wrzuciliśmy skondensowany wykład w dymki, ale nadal jest wesoło, jedynie "z nutką edukacji". Otóż moim zdaniem, pojawiające się co i rusz, ku chwale ojczyzny lub matki Ziemi, narysowane w przeciętny, a napisane w tendencyjny sposób komiksy edukacyjne (publikacje indywidualne i ukazujące się na łamach periodyków) jedynie zniechęcają dzieci do tej sztuki, a w dorosłych utrwalają pogląd, że jeśli komiks, to do nauki, a nie zabawy. Takie nudziarstwa zaniżają poziom i powinny być tępione.
"Łauma" Karola KaeReLa Kalinowskiego jest zjawiskiem z przeciwnego bieguna komiksów dla dzieci. Autor (ilustracji i scenariusza) pokazuje, że aby czytać dobre "kolorowe zeszyty" trzeba mieć coś pod sufitem, jakiś kapitał zakładowy, na przykład w postaci zdolności interpretacyjnych, obycia artystycznego i poczucia humoru. Mówiąc wprost, komiks, nawet edukacyjny, nie powinien być medium zupełnie poważnym i "walącym prosto z mostu", z gładkimi, przystępnymi dla każdego oka ilustracjami i niczego niewymagającym tekstem zadowalającym nawet półanalfabetów (choć są też bardzo dobre komiksy bez tekstu, nie przeczę). Na takie pozycje dziecko pozostaje obojętne, przejrzy, jak trzeba to odrobi z nich pracę domową, ale nie wejdzie z nimi w żaden osobisty kontakt, niczego nowego nie przeżyje. "Łauma" dobrze spisuje się jako album dla młodego czytelnika, bo czegoś od niego oczekuje i wywołuje jakieś reakcje. Jeśli ten komiks trafi na odpowiedniego odbiorcę, zabłyśnie jak najprawdziwsza perła.
Mnie i mojemu dziesięcioletniemu synowi "Łauma" spodobała się, bo lubimy czarno-białe kadry, trochę straszne, mroczne i dziwaczne klimaty, klechdy domowe i mitologię. Atmosfera takich dawnych opowieści pasuje do surowego, ale nie całkiem poważnego komiksu, co znakomicie udowodnił KaeReL. Zatem drżyjcie, bo nadciąga Łauma, przy której Buka to mały pikuś.
Scenariusz obejmuje kilka miesięcy życia Dorotki, która przeprowadza się z rodzicami z Warszawy do domu po babci w suwalskiej wsi Łojmy. Tutaj tata zmienia się z przepracowanego korporacyjnego grafika w natchnionego pracownika remontowego, a mama, dotychczas nauczycielka, obejmuje posadę w bibliotece. Dorotka natomiast nawiązuje bliskie kontakty z nieżyjącą babcią, zjawami, upiorami, bóstwami, książkami, miejscową gwarą i wierzeniami pomieszanymi z historią regionu. Wśród przyjaciół i wrogów dziewczynki, a także przemykających mimo osób postronnych, znaleźli się między innymi duch domowy, zaskroniec spod kredensu, była bogini losu Łauma (znana też jako "łojma, lisuka, mamuna, babula, odmienica, boginka, bogunka"), aktualny bóg piorunów Perkun, bóg urodzaju Kurke czy bóg jezior Żaltis. Dorotka stanie przed trudnym zadaniem zapobieżenia klątwom czy urokom sprzed wieków i, korzystając z dobrodziejstw współczesności, spróbuje sprostać misji, stłumić gniew pradawnych mocy. Co i jak będzie się działo, przekonacie się czytając, mogę tylko zapowiedzieć, że opowieść okaże się fabularnie soczysta, choć przy tym dość krwista. Aby więc zaoszczędzić autorowi kolejnych wiadomości od rodziców, których dzieci okazały się nieprzygotowane do tej lektury, uprzedzam, że "Łauma" pasuje do określonego wieku i typu (ironicznej) wrażliwości dziecka. I to bardzo dobrze, bo książki zbyt wygładzone i uniwersalne, do których teoretycznie nie ma się o co przyczepić, bo pasują każdemu, są najzwyczajniej nijakie.
Bożena Itoya

Karol KaeReL Kalinowski, Łauma, Kultura Gniewu, wydanie trzecie, Warszawa 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz