W
2017 roku wydawnictwo Literatura wydzieliło ze swojej serii "A
to historia" cykl dla najmłodszych dzieci, publikując książki
historyczne z okienkiem w okładce: "Podarunek królowej
Jadwigi" Beaty Ostrowickiej oraz "Bursztynowy szlak"
Grażyny Bąkiewicz. Po udanym debiucie tego bloku wydawniczego
nadeszła pora na nieco poważniejszą kontynuację. Trzecia książka
adresowana do starszych przedszkolaków i młodszych uczniów została
napisana przez Pawła Wakułę, pomysłodawcę i jednego z autorów
cyklu opowiadań "Zdarzyło się w Polsce" oraz autora tomu
"Jagiełło pod prysznicem" – publikacji adresowanych do
dzieci co najmniej dziewięcio-, a raczej dziesięcioletnich oraz
nastolatków. Indywidualne opowiadanie "Wierusz i Nikt",
choć teoretycznie wydane w ramach cyklu dla najmłodszych, spodoba
się również wcześniejszym, starszym czytelnikom Pawła Wakuły.
Właściwie jest to książka bez ograniczeń wiekowych, ani górnych,
ani dolnych. Młodsi czytelnicy mogą przyswoić opowieść jako
dobrze opowiedzianą legendę, a starsi uwzględnić odniesienia do
prawdziwych miejsc (ziemia wieluńska, Śląsk, Wieruszów, Wrocław
i in.), osób (najważniejsze to królowie i królowe, zwłaszcza
"Władysław, syn wielkiego Jagiełły", Elżbieta
Luksemburska i Władysław Pogrobowiec) oraz wydarzeń, które w
historycznym epilogu zostały scharakteryzowane jako rozgrywające
się "za panowania Władysława Warneńczyka i Kazimierza
Jagiellończyka".
Ale
choć zbóje drwili z prawa i śmiali się prosto w twarz staroście
królewskiemu na zamku w Bolesławcu, to jak ognia lękali się
jednego człowieka – Klemensa Wierusza.
Był
to rycerz z potężnego rodu, od dawna osiadłego w ziemi
wieluńskiej. Jego przodkowie zbudowali murowany kasztel, wokół
którego z czasem rozrósł się gród zwany Wieruszowem. Ojciec
Klemensa, Bernard, ufundował u bram miasta klasztor dla paulinów i
drewniany kościółek pod wezwaniem Świętego Ducha. To właśnie
stamtąd, po modlitwie przed cudownym obrazem Pana Jezusa
Pięciorańskiego, Klemens ruszał do boju z raubitterami.
Paweł
Wakuła od pierwszej strony stosuje konkretny, odrobinę stylizowany
i przez to dość surowy ton opowieści. Pojawiają się co prawda
elementy frazeologizacji charakterystycznej dla legend i innych
gawęd, ale przede wszystkim autor wprowadza dzieci w świat
literatury historycznej, w której od dziś będą spotykać takie
pojęcia czy sformułowania, jak "ufundować", "osiadły"
/ "osiąść", "kasztel", "raubitter"
(to słowo zostaje wyjaśnione). Językowi odpowiada treść, również
pozbawiona złagodzeń, wyłaniająca czarny charakter spośród osób
pozornie najbardziej dobrotliwych, relacjonująca trudy więzienia
czy rozgrywki polityczne królów, wcale nieprzypominających tych
bajkowych. Konwencja ta sprawdza się bardzo dobrze, utrzymując
atmosferę opowieści i uwagę czytelnika aż do ostatniej strony.
Książka
poruszy wielu odbiorców: tych, którzy lubią zgłębiać dawne
dzieje, i tych o wrażliwych sercach. Jest to historia Klemensa
Wierusza, rycerza potężnego, wzbudzającego lęk i szacunek, ale
też cierpiącego na wspomnienie dawno zmarłej żony. W toku
opowieści okaże się on wyjątkowo wytrwały i silny, może właśnie
tą smutną, utraconą miłością, która jednak go ocali.
Konstrukcja fabuły wydała mi się bardzo ciekawa, bo w literaturze
dla dzieci nieczęsto się zdarza, by główny bohater znikał z kart
na pokaźną część książki. W roli protagonisty zastępuje go
wówczas dzielny rybałt (grajek), Dobko, który w ciągu pięciu lat
"z chłopca zmienił się w młodego mężczyznę".
Dojrzewanie Dobka zostało podporządkowane wartościom, jakimi
nasiąkł służąc na zamku Klemensa Wierusza, oraz poszukiwaniom
zaginionego rycerza. Finał, przypominający wyzwania stawiane przed
bajkowymi książętami, pokrzepia czytelniczą duszę i dobrze
komponuje się z wcześniejszymi, nieco pesymistycznymi obrazami walk
politycznych i niesprawiedliwości, w jakie uwikłane było także
duchowieństwo. Naprawdę warto podsunąć tę książkę swoim
uczniom, dzieciom, wnukom czy przyjaciołom, a już koniecznie –
rodzinom odwiedzającym biblioteki i księgarnie.
Bożena
Itoya
Paweł
Wakuła, Wierusz i Nikt, ilustrował Marek Szal, Wydawnictwo
Literatura, Łódź 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz