cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Agnieszka Osiecka dzieciom i wszystkim innym

Po tom "Agnieszka Osiecka dzieciom", aktualnie dostępny już w drugim wydaniu Naszej Księgarni, sięgają zapewne osoby nieprzypadkowe, a mianowicie wielbiciele twórczości tej poetki i autorki piosenek. Są to przeważnie dorośli – rodzice i dziadkowie, którzy chcą upowszechniać dobrej jakości słowo i humor wśród dzieci, według tytułu będących podstawowymi adresatami książki. Choć nie zdziwiłabym się, gdyby ten pokaźny, kolorowy tom spoczywał również na półkach rodzin bezdzietnych. Charakter i tematyka niektórych tekstów są zresztą przyswajalne dopiero dla współczesnych starszych nastolatków i dorosłych. Bywają tu bowiem utwory satyryczne nawiązujące do realiów lat 60. czy 70. XX wieku, podszyte absurdem, dla kilkulatka zbyt ironiczne, długie i odnoszące się do niedostępnej dlań wiedzy.
Zbiór zawiera osiem utworów, głównie prozatorskich, z których cztery ("Dzień dobry, Eugeniuszu", "Dixie", "Wzór na diabelski ogon", "Ptakowiec") zostały podzielone na rozdziały i, wedle dzisiejszego nazewnictwa stosowanego w odniesieniu do książki dla dzieci, mogą zostać uznane za minipowieści. Pozostałe teksty ("Pantoflisko", "Zaszumiało jesienią", "Kolęda myszki", "Szczególnie małe sny") są krótsze i również nie zaliczają się do klasycznych opowiadań dziecięcych – raz mamy piosenkę, kiedy indziej opowiadanie z elementami dramatu (podział na role). Objętość i wewnętrzne zróżnicowanie tego tomu wprawiły mnie w podziw. Te 273 strony starczyły nam na kilka tygodni czytania, wspólnego i indywidualnego, w upały i słoty, przy nastrojach podróżniczych i domatorskich.
Bogactwo czytelniczych wrażeń nie ogranicza się do słów, również sfera plastyczna książki gwarantuje przeżywanie najpiękniejsze, bo przez zapatrzenie. Ilustracje towarzyszące tekstowi układają się jakby w osobny album prac Elżbiety Wasiuczyńskiej, który można przeglądać w nieskończoność, zachwycając się choćby niezwykłą zdolnością do przetwarzania utworu literackiego w paraplakat z elementami komiksu ("Wzór na diabelski ogon", "Dzień dobry, Eugeniuszu"). Nie wiedziałam, że artystka znana głównie jako ilustratorka książek da małych dzieci (z "Panem Kuleczką" na czele) posiada i taki talent. Poza dowcipnymi podsumowaniami poczynań przyjacielskiego diabła, rysowanymi na niby-kartkach w kratkę, oraz akwarelowymi obrazami odnoszącymi się do przygód glinianego ptaka Eugeniusza, w książce znalazło się dużo mniejszych malunków charakterystycznych dla twórczości Elżbiety Wasiuczyńskiej, choćby na okładce i w stopce.
Nasze wrażenia z lektury są rozmaite jak sam tom, zebrano w nim bowiem teksty różniące się nie tylko formalnie, ale także, a może przede wszystkim, z uwagi na wiek adresata. Pierwszy utwór ("Dzień dobry, Eugeniuszu") czytało nam się znakomicie i uważam, że spodoba się i najmłodszym, i nieco starszym dzieciom. To wesoła, trochę sentymentalna, odrobinę melancholijna opowiastka – pokrewna dusza piosenek Agnieszki Osieckiej. Oczarowały nas zabawy słowem i konwencją baśni, a gliniany niby-ptak z krótkim dziobkiem przemówił do nas dużo bardziej niż sławny drewniany niby-chłopiec z długim nosem.

(...) Słowem, bycie ptakiem nie jest zupełnie złe.
Nie jest też zupełnie dobre. Po pierwsze – nie ma się czterech nóg. Nie ma się także dwóch rąk i dwóch nóg. Można się najwyżej pocieszyć, że to, co się ma, to jest jedna ręka (na przykład lewa) i jedna noga (na przykład prawa). Można opowiadać różne rzeczy i nadawać im różne nazwy, ale w niczym nie zmieni to rzeczywistości. Rzeczywistość to jest to, że mamy tylko dwie łapy.
Bycie ptakiem nie jest też zupełnie dobre ze względu na zimę. Jak wiadomo, jedne ptaki odfruwają jesienią do gorących krajów, a drugie marzną przeraźliwie.
Na oko marznięcie jest gorsze, ale odfruwanie też bywa do niczego. Chmury są wilgotne i smutne jak kocie łby.
Mimo to można powiedzieć, że życie ptaków jest wesołe, a to ze względu na śpiewanie, skakanie, przygody oraz pióra. Takie życie, które się dzieli na:
A) Śpiewanie
B) Skakanie
C) PRZYGODY
oraz
D) PIÓRA
nazywamy Życiem Ptasim.

Natomiast już "Dixie" nie okazała się takim czytelniczym przebojem, znudziła mojego syna, choć to dobrze napisana przygoda miejskich dzieci wyruszających w fantastyczną podróż. Ożywający samochód-przyjaciel przypuszczalnie pobudzi wyobraźnię licznych fanów motoryzacji, ale my nigdy się do nich nie zaliczaliśmy, zresztą i bohaterkę, i samą minipowieść można opisać jako "retro" lub "oldskulową", a za takimi nie przepadamy. Dla nas opowieść ta okazała się nadto archaiczna i chyba zbyt podobna do poprzedniej, ale na pewno zyska sympatyków wśród starszych przedszkolaków. Powinna sprawdzić się choćby w domach czytujących "Akademię Pana Kleksa". W każdym razie najlepiej przeplatać lekturę "Agnieszki Osieckiej dzieciom" innymi książkami, by uniknąć znużenia, które przytrafiło się nam.
"Wzór na diabelski ogon" jest moją ulubioną odsłoną "Agnieszki Osieckiej dzieciom", pełną kabaretowego, błyskotliwego humoru, warszawskiej ikry i absurdu á la Monty Python. Bohaterami trzynastu rozdziałów są pechowy fizyk, jego uczeń Pietruch i inne szatany z (prawdopodobnie) siódmej klasy, a także diabeł Belo, niechciany asystent nauczyciela, naginający prawa fizyki żartowniś. To najdojrzalszy z utworów ujętych w tym zbiorze, adresowany do nastolatków i dorosłych. Ja bawiłam się lepiej od mojego syna, dla którego fantazje na temat formułek z lekcji fizyki okazały się większą abstrakcją, niż było to zamiarem autorki, wszak przedmiot ten pojawia się dopiero w programie siódmej klasy. Mimo że jest to właściwie "Osiecka młodzieży", a nie "dzieciom", "Wzór na diabelski ogon" słusznie znalazł się w omawianym tomie, dodaje mu charakteru i pazura. Również młodsi czytelnicy będą zachwyceni pomysłowością bohaterów i szalonymi czarami. To wyśmienita próbka polskiej literatury i społecznej satyry z czasów, gdy kabaret był rozrywką znacznie bardziej wymagającą niż dziś.
Po szkolnych przypadkach młodzieży następują cztery króciutkie utwory przeznaczone dla dzieci w każdym wieku (także tych dorosłych...) oraz "Ptakowiec", ostatnia z minipowieści. Zakończenie tomu przypomina jego początek ("Dzień dobry, Eugeniuszu") – myśląc o "ptasim" bohaterze czytelnik znów odczuwa sympatię, trochę melancholii, podziwu, a przede wszystkim uczy się marzyć. Ptakowiec to ożywiony pojazd, jak Dixie, choć tym razem maszyna jest narratorem, a nie tylko towarzyszem dziecięcej wędrówki. Fantazje o ptaku-samolocie pobudzają wyobraźnię malucha, co sprawdziłam już kilka lat temu, gdy kupiłam indywidualne wydanie "Ptakowca" synowi, wówczas przedszkolakowi. Międzygwiezdny kot pasażerski oraz wszystkie koty marsjańskie wydobywają z dzieci ich własne sny – opowieści o miejscach i istotach, o jakich nie śniło się filozofom. Ani nawet Agnieszce Osieckiej.
Bożena Itoya

Agnieszka Osiecka dzieciom, ilustracje Elżbieta Wasiuczyńska, Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz