cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 19 września 2012

Lądowanie rinowirusów i Nóż w palcu

Wydawnictwo Hokus-Pokus sprawiło nam w zeszłym roku nie lada niespodziankę: dwie książeczki Wojciecha Feleszki, lekarza z warszawskiego szpitala dziecięcego na Działdowskiej. To „Lądowanie rinowirusów” (rozszerzone wznowienie pierwszego wydania z 2009 roku) oraz „Nóż w palcu” z serii „Na sygnale”, obie poświęcone medycznym aspektom codziennego życia, tak dobrze nam wszystkim znanym. Przeziębienie i skaleczenie


– komu udało się uniknąć tych małych kataklizmów? Zazwyczaj kończyło się to plasterkiem na ranie, czy kilkudniowym parkowaniem w łóżku, kiedy to organizm sam radził sobie ze zdrowieniem. Wydaje się to tak oczywiste: katar trwa siedem dni, skaleczenie też goi się po krótkim czasie. Jak to się jednak dzieje? Czy próbowaliśmy wytłumaczyć to kiedyś dzieciom?
Swego czasu moje córki z ogromnym zainteresowaniem oglądały francuską serię filmów pod tytułem „Było sobie życie” Alberta Barillé, w której upersonifikowane leukocyty staczały boje z bakteriami. Podobne jest założenie książeczek Feleszki, opartych na tym samym pomyśle, jak widać, sprawdzonym. Wyobrażenie ludzkiego ciała na podobieństwo skomplikowanego, samoregulującego się systemu pozwala zrozumieć nawet całkiem małym dzieciom skomplikowaną naturę biologii człowieka. Elementy anatomii i fizjologii, podane w taki humorystyczny sposób, mają szansę na długo zapaść w pamięć, a przede wszystkim - oswoić pewne zjawiska. Nie lada pociechą w przeziębieniu i przymusowym

braniu niesmacznych leków może być myśl, że wspomaga się tym sposobem waleczne armie limfocytów, a panikę na widok krwi tryskającej ze stłuczonego kolana i perspektywy szczypiącej wody utlenionej może ukoić wizja tworzącej się błyskawicznie siatki fibrynowej i płytek krwi, tamujących krwawienie… Dodajmy do tego sympatycznych bohaterów, w przeciwieństwie do tych z filmu, nie anonimowych. Rodzina Nosków, składająca się z rodziców i dwójki dzieci, wzbudza zdecydowaną sympatię czytelnika. Z pozoru nic nie wnoszące szczegóły, jak ulubione szminki mamy Moniki, czy szczur Maurycy dodają opowiadaniom smaku i niepowtarzalnego kolorytu. Na szczególną uwagę zasługuje też pełen humoru, zwięzły i konkretny styl Autora.
Książeczki nie są przegadane i to jest ich dużą zaletą. Kolejną jest z pewnością opracowanie graficzne i ilustracje Ignacego Czwartosa, znanego mi wcześniej z „Charakterów”, czy „Wysokich obcasów”. Na potrzeby książek Feleszki Artysta stworzył niezwykle dynamiczne obrazki, niemal sceny batalistyczne rodem ze starych płócien, a to dzięki bogactwu szczegółów, co zawsze podoba się dzieciom. Humor ilustracji zdecydowanie dorównuje tekstowi! Jeśli nauka, to najlepiej przez zabawę, jeśli zabawa – to w dobrym guście. Zdecydowanie polecam.
Agnieszka Jeż

Zobacz:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz