cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 16 kwietnia 2015

Komiksowe danie główne: Fistaszki

Krótkie, zamykające się w kilku kadrach historyjki komiksowe o Snoopym, Woodstocku, Charliem Brownie i innych "Fistaszkach" są lekturą na długie dni i tygodnie, lekturą otwierającą wiele przegródek. Po pierwsze, mogą sprawić, że zaczniemy inaczej, w nieco bardziej zdystansowany (ale i "filozoficzny") sposób myśleć o codzienności. Po drugie, te paski znoszą podział na komiksy / literaturę / ilustrację dla dzieci i dla dorosłych, a nawet filozofię dla najmłodszych (bo są serie książek o tej tematyce adresowane nawet do kilkulatków) oraz młodzieży i dorosłych. Co prawda, współcześnie nikt się tymi podziałami za bardzo nie przejmuje, bo dorośli zaczytują się w książkach obrazkowych "dla dzieci", a uczniowie szkół podstawowych i gimnazjów w wyborach książek typują do zakupu przez bibliotekę szkolną "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a", jednak etykietki przydziału wiekowego nadal funkcjonują. Wyłażą na wierzch, jak robale po deszczu, w książkach naiwnych, dziecinnych, nudnych, banalnych, niemądrych lub przeciwnie – przemądrzałych. Najpopularniejsze pozycje dla młodzieży przeważnie wymagają od czytelnika bardzo niewiele, mają "zachęcać do czytania", odciągnąć od komputera, toczyć się "w tempie gry", jakby były kierowane do wtórnych analfabetów. Tego typu literatury dorośli (rodzice) już zazwyczaj nie czytują i nie kontrolują, bo czyta się raczej z małym dzieckiem, a nie z nastolatkiem, i to pozycje dla maluchów bywają od wspomnianych "topowych" powieści ambitniejsze, okraszone ciekawszą symboliką czy poczuciem humoru.
  

"Fistaszki zebrane" wymykają się księgarnianym regałom, można je postawić i na półce z książkami obrazkowymi dla najmłodszych (obleganej przez dorosłych), i na tej dla dorosłych (kuszącej młodszą młodzież), i na każdej innej. Próby zaszufladkowania komiksów Schulza jako kultowych, ironicznych przypowiastek o życiu i świecie nie powiodły się. W naszym domu to mój dziewięcioletni syn jest pierwszym i najwierniejszym czytelnikiem kolejnych tomów "Fistaszków zebranych", nie interesuje go kontekst kulturowy, filozofia życia, nie potrzebuje do szczęścia ani rozpraw naukowych, ani gadżetów ze Snoopym, ani innych świadectw fistaszkologii i fistaszkomanii. Na pewno nie wszystko rozumie, ale kiedyś przeczyta jeszcze raz i już zrozumie. 
Ja, mój starszy brat (to kiedyś) i nasza mama też lubimy te komiksy, ale może bardziej czytamy z sentymentu, bo pamiętamy je jako jeden z przecieków zachodniej popkultury, docierających do nas w latach 80. XX wieku? Edycja "Naszej Księgarni" została przygotowana chyba właśnie dla dorosłych wielbicieli Fistaszków i ogólnie kolekcjonerów komiksów – nasz (siódmy) tom ma twardą oprawę, ładne wklejki, "dorosły" wstęp Wojciecha Manna, indeks, dużą objętość (321 stron) i wagę oraz dość wysoką cenę. Nie jest to typowa publikacja kupowana dziecku i noszona w szkolnym tornistrze w celu czytania na przerwach, a jednak właśnie tak funkcjonuje u nas. Dziewięciolatek może pochłaniać "Fistaszki zebrane" jednym tchem, śmiejąc się, czytając na głos najciekawsze dymki, nie analizując jak dorosły, ale po prostu dobrze się bawiąc. Wspaniałe wrażenia z lektury są w dużym stopniu zasługą tłumacza (Michał Rusinek), który włożył w usta, czy raczej dziób Woodstocka takie kwestie, jak "Drogi przyjacielu nad przyjacioły..." i "Kwęku, kwęku, gderu, kwęku, gderu." (choć moją ulubioną pozostaje "(...) ' ' ' ' ' ' ' ' ' ' ").
Niezwykłe wcielenia Snoopy'ego śledzi już trzecie pokolenie naszej rodziny, a w "Fistaszkach zebranych z gazet codziennych i weekendowych 1971-1972" znaleźliśmy kilka wspólnych ulubionych cytatów, które wplatamy w zwyczajne rozmowy i dni. Życie staje się bardziej przystępne, kiedy wyobrażamy sobie, że to już nie ja co tydzień czekam pod szkołą na syna wracającego z basenu, wypatrując jego autobusu, tylko "Joe Luzak kręci się pod akademikiem i gapi się na auta". Czytamy o nieszczęśliwych miłościach, poradach psychiatrycznych za 5 centów, wróblu pisującym listy ze szkół dla robali i obozów dla orłów, niespełnionym pisarzu rasy beagle, próbach sprostania zadaniom szkolnym i sportom, poznajemy kolejne twarze malowane prostą, niepowtarzalną kreską, lub też ich nie poznajemy, bo są zawsze odwrócone i mówią tylko "Zamknij się i zostaw mnie w spokoju". Nie wszystko u Fistaszków jest urocze i sensowne, sporo tu złośliwości i absurdu. Nie każdy "poczuje" te kadry, ale jeśli ktoś do nich pasuje (tak tak, człowiek do książki, a nie książka do człowieka) – humorem, podejściem do życia, to na pewno nie poprzestanie na jednym tomie i kilku godzinach fistaszkowej lektury.
Bożena Itoya


Charles M. Schulz, Fistaszki zebrane 1971-1972, przełożył Michał Rusinek, Wydawnictwo "Nasza Księgarnia", Warszawa 2014.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz