cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 1 kwietnia 2020

Bardzo dzika opowieść. Las złamanych serc


Krótkie gatki, jako element wydawnictwa kultura gniewu, są dla nas kultową i "wiodącą" marką polskiego komiksu. Te albumy były pierwszymi i ulubionymi kolorowymi zeszytami mojego syna, gdy uczył się czytać i wyrastał na starszego konesera dymkowanych opowieści. I na pewno nie tylko moja latorośl rozwijała się dzięki lekturze "Bajki na końcu świata", "Detektywa Misia Zbysia na tropie" czy "Sagi o ryjówce" oraz warsztatom z ich autorami. Naszym ostatnim odkryciem jest komiks łączący świat Bajki z uniwersum walecznych mieszkańców Samojlikowej puszczy: "Las złamanych serc", czyli pierwszy tom serii "Bardzo dzika opowieść", w której jako scenarzysta wystąpił Tomasz Samojlik, autor i rysownik między innymi przygód rzęsorków, ryjówek i ich kumpli, a jako ilustrator – Marcin Podolec, zazwyczaj solista, odpowiedzialny za postapokaliptyczne, niesamowite przypadki Wiktorii i Bajki. Kolory do tego niezwykłego projektu stworzyła Agata Mianowska.
Mapa na wyklejkach skojarzy się wam pewnie z terenem działania Kubusia Puchatka, Krzysia, Sowy Przemądrzałej i całej reszty. Tyle że w "Bardzo dzikiej opowieści" zauważycie też sygnały XXI wieku: samochód mknący ulicą poprowadzoną przez las, leśny parking z okazałym, przepełnionym wręcz śmietnikiem, jakieś wysypisko między drzewami i komin fabryczny w niewielkiej odległości. Witajcie więc w Stumilowym Lesie, na jaki zasłużyliśmy.
Naszymi – ludzkimi – reprezentantami są tu trzy postacie i zaręczam, że nie polubicie żadnej z nich. Dwie pojawiają się na samym początku komiksu i tam też znikają, ale tylko fizycznie, bo cień ich obecności rzuca się na całą historię. Młoda kobieta i mężczyzna w podobnym wieku niby nie wydają się niesympatyczni, ale trochę podejrzani, a to, że twórcy nie serwują nam od razu gotowej oceny, licząc na naszą umiejętność samodzielnego wysnuwania wniosków, dobrze wróży na dalszą lekturę. W każdym razie właśnie ich widzimy i słyszymy jako pierwszych komentatorów szaroburego lasu. Nie wyszedł im jakiś biznes, więc ironicznie rozmyślają nad zatrudnieniem się w fabryce czy elektrowni, jaka ma powstać w lesie, przez który właśnie przejeżdżają.
Trzeci człowiek jest prawdziwym złoczyńcą, knującym podbój i zgładzenie starego, dobrego świata natury. Symbolizuje on to, co w "Bardzo dzikiej opowieści" najbrutalniejsze i najprymitywniejsze, czyli cywilizację. Dzikość zwierząt, przeważnie zresztą wtórna, zestawiona jest tu z przedsiębiorczością współczesnego człowieka, za którą idą interesowność, egoizm, a wreszcie cwaniactwo i brak skrupułów prowadzące do otwartego łamania prawa. Skażenie moralne wiąże się z zanieczyszczeniem środowiska, bowiem las, już zaśmiecony, choć nadal będący rezerwatem rysia, wkrótce ma zostać wykupiony i ponownie sprzedany pod budowę wspomnianej elektrowni. W takich oto okolicznościach poznajemy główną bohaterkę, kotkę Ryśkę, i pozostałych mieszkańców Lasu złamanych serc, a ich poczynania będą już zdecydowanie pocieszniejsze i bardziej bohaterskie od tych ludzkich.
Kot, żółw, papuga, nawet patyczak cierpią na niespełnienie. Same nie wiedzą, kim są, zdają sobie tylko sprawę, jakimi chciał uczynić je człowiek i że w czymś tam mu nie pasowały, więc się ich pozbył. Gromadzą się w Lesie złamanych serc i próbują razem przetrwać, podobnie jak zdążający na zebranie mieszkańcy rezerwatu. Tylko szara, puchata i pewnie rasowa kocica nie chce współpracować, woli iść swoją ścieżką do celu, pachnącego zresztą utopią. Od początku wydaje się nam najmniej świadomą czegokolwiek, łącznie ze sobą, zupełnie nierozgarniętą istotą. Przywary Ryśki wynikają z jej uczłowieczenia: przejmującej samotności, izolacji nieznanej dziko żyjącym gatunkom, i wpatrzenia w świat telewizji, do pewnego stopnia zabawnego, ale chwilami też tragicznego. Oczywiście bardzo dzika opowieść o kotce, która chodziła własną drogą, zmieni się w historię drogi wspólnej, wiążącej przyjaźnie i ukazującej lekkomyślność bohaterki w innym świetle – jako odwagę, lekkość w podejmowaniu decyzji o poświęceniu oraz jako wiarę w możliwość zmieniania ponurej przyszłości.
Charaktery bohaterów kształtują się na naszych oczach, tym łatwiej więc czytelnikowi zaprzyjaźnić się z Ryśką, Hiruni, Rafą ("to znaczy Rafandżelo") i Belką, wręcz pokochać je za prostoduszność i odruchy dobrych serc. Narysowani są ładną, ciekawą kreską i świetnie pokolorowani, ale daleko im do słodyczy zabawkowych zwierzaczków (no, może z wyjątkiem zielonej papużki Hiruni i dzika z nieco nieproporcjonalnym ryjem). Mimo typowej dla kreskówek i bajek antropomorfizacji, zwierzęta Marcina Podolca i Tomka Samojlika pozostają bliskie rzeczywistości, a na pewno stykają się z najprawdziwszymi wyzwaniami współczesnego świata. Te, choć niewątpliwie ważkie i doniosłe, nie zdołają pozbawić twórców i bohaterów "Bardzo dzikiej opowieści" optymizmu oraz dowcipu. Oprócz humoru sytuacyjnego, którego nie brakuje w świetnie napisanych dialogach i znakomicie z nimi zgranych kadrach, mamy tu nawiązania do zwyczajów (czasem obrzydliwych) żywieniowych niektórych bohaterów, i przynajmniej jeden popkulturowy easter egg czytelny dla młodzieży. Stuknięta sowa, rozmawiająca sama ze sobą, i to wcale nie w myślach (choć tak... myśli), między innymi na temat planów przechytrzenia stojących nieopodal członków drużyny, bardzo przypomina pewnego oślizłego Tolkienowskiego bohatera.
A gang Psubratów, zarysowany już na wyklejkowej mapie i w pierwszych rozmowach lokatorów Lasu złamanych serc? Cóż, nie mogę dokładnie opisać tej zgrai, by nie zdradzić intrygi i moich przypuszczeń co do rozwoju akcji w kolejnych tomach serii, ale podzielę się chociaż ogólnym, plastycznym wrażeniem. Psubraty wyglądają bardzo przejmująco, niczym najczarniejszy koszmar Bajki na końcu świata, która przecież funkcjonuje w rzeczywistości po zagładzie. Mogą wzbudzić lęk, choć raczej nie tym, jakie są, lecz jak się takimi stały – przez przymykanie społecznego oka na pewne bardzo powszechne praktyki. Tym samym psubraty powinny bardziej przerażać nas niż inne zwierzęta, demiurgów, a nie mieszkańców Lasu złamanych serc. Mam nadzieję, że młodzi, inteligentni czytelnicy poczują się w pewnym stopniu współodpowiedzialni za istnienie i ciągłe powstawanie nowych żebraczych gangsterów, tę już się dziejącą apokalipsę. Wiem, że to możliwe, bo podobne lektury polskich autorów niejednokrotnie uwrażliwiały młodych ludzi, wpływały na ich postawy względem przyrody i zwierząt zamkniętych w schroniskach. Oto poważne skutki lekkich, często lekceważonych przez dorosłych książek dla dzieci. Nie szukajmy ciągle urokliwych, kanonicznych lektur z naszego dzieciństwa z dosadnym morałem, lepiej skoncentrować się właśnie na tych nowoczesnych problemach (których sprawcami są pokolenia nasze i dziadków naszych dzieci), ich odpowiednim dla młodzieży przedstawieniu, tak, by mogła ona sama dokonać diagnozy, podjąć działania profilaktyczne i przygotować dalszą taktykę leczenia złamanego świata.

Bożena Itoya

Bardzo dzika opowieść, 1. Las złamanych serc, scenariusz: Tomasz Samojlik, rysunki: Marcin Podolec, kolory: Agata Mianowska, wyd. krótkie gatki (kultura gniewu), Warszawa 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz