cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

wtorek, 10 lipca 2018

Kino w Trampkach 2018 (część 2.)



Szósty festiwal filmowy dla dzieci i młodzieży Kino w Trampkach zakończył się 17 czerwca, ale pisanie i czytanie o nim ma sens i później, ponieważ wybrane filmy będą, jak co roku, wyświetlane na pokazach edukacyjnych oraz podczas kolejnej edycji festiwalu. Rok temu proponowałam wychowawcy mojego syna wycieczkę klasy na film "Labirynt" (w ramach Kina w Trampkach), plan się nie powiódł, ale kilka miesięcy później szkoła wzięła udział w zamkniętym seansie tego właśnie filmu. W latach 2015-2017 przegapiliśmy kilka obrazów, które nas interesowały, ale nie martwiliśmy się tym za bardzo, bo organizatorzy Kina w Trampkach zawsze zapewniają retrospektywne spojrzenie na poprzednie edycje wydarzenia. Podczas tegorocznego festiwalu skorzystaliśmy z oferty sekcji "Kinotrampkowe perełki" oglądając starszy film o ustalonej już pozycji: "Chłopiec i gwiazdy" (Australia 2012). Po jego obejrzeniu doskonale rozumiem, czemu nadal jest wyświetlany.
Choć początkowo wydaje się dość monotonny i ściśle związany z tradycjami rdzennych mieszkańców Australii, film jest znakomicie rozegrany – pod względem rozwoju akcji oraz występu aktorów, zwłaszcza młodych. Jest tu dojrzała przyjaźń, pełna wsparcia, bezgranicznej akceptacji i zaufania typu "z tobą mogę konie kraść", wiążąca ludzi właściwie całkiem młodych (dwóch około dziesięcio- / dwunastoletnich chłopców), ale w ciężkich realiach dorastających znacznie szybciej i brutalniej niż przeciętny widz Kina w Trampkach. Jednak rozdarcie między zwyczajami przodków i przywiązaniem do ziemi a pokusami zamożnego, zglobalizowanego, anonimowego świata dotyczyć może równie dobrze małego Aborygena i jego rówieśnika Ślązaka. Niejedna kultura i towarzyszący jej mały język wymarły lub są krytycznie zagrożone wymarciem przez "rozsądne" myślenie dorastających ludzi, którzy przestają się utożsamiać z małą ojczyzną: po co mam tu zostawać, tu nie ma perspektyw, wyjadę, tam będzie mi lepiej, stanę się częścią centrum, a nie peryferii. Tylko czy takie wielkie, wymarzone miasta są jakąś społecznością, czy młodzież opuszczająca swoją grupę (miejscowość, mały naród), udając się na wygnanie w miejsce bez korzeni i hierarchii porządkującej codzienność, nie przegrywa życia? Sprawdźcie, co wynika z buntu chłopca od gwiazd przeciwko zacofaniu dziadka, z tęsknoty za matką, która wyjechała do pracy i się nie odzywa, ze spontanicznej walki, jaką bohater podejmuje z korporacją górniczą planującą zburzenie domu (właściwie rudery...), w którym mieszka z dziadkiem. To opowieść pełna energii, pięknych krajobrazów i relacji. Do tego dochodzi refleksja nad wpływem przemysłu wydobywczego na zanikanie tradycyjnych społeczności, języków regionalnych i związku człowieka z przyrodą. Jeśli problem wydaje się wam odległy, wystarczy przeczytać podstawowe informacje o naszych sąsiadach zza zachodniej granicy – Łużyczanach, Słowianach żyjących w Niemczech, gdzie całe łużyckie wsie były wysiedlane i zrównywane z ziemią przez kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego. Przesiedlony do miasta mikronaród, skoncentrowany dotychczas wokół zwyczajów, struktur i języka ludności wiejskiej, w nowych okolicznościach po prostu zanika. Nie bez przyczyny Pete z filmu "Chłopiec i gwiazdy" w wielkim mieście znajduje pomoc tylko na jego obrzeżach, i to u aborygeńskiego "kowboja", człowieka podobnego do dziadka.
W odbiorze filmu bardzo przeszkadzało fatalne zachowanie widowni (pokaz odbył się w kinie Luna), wśród której znalazła się również, jak sądzę po odpowiedzi na moje upomnienia, młodzież należąca do zespołu Kina w Trampkach. Uczniowie (film rekomendowany dla widzów 11+), którzy przyszli na seans, brylowali też nonszalancją, brakiem zainteresowania i bezczelnością podczas wstępnej pogadanki, czy raczej nieco filozoficznego wprowadzenia w formie profesjonalnej, ale prostej prezentacji multimedialnej i takichże pytań, w założeniu mających pobudzić do myślenia. Nie chciałabym być na miejscu występującego gościnnie specjalisty i zupełnie nie rozumiem, czemu opiekunowie grup szkolnych nie reagowali na niekulturalne zachowanie swoich wychowanków.
Podczas festiwalu po raz pierwszy skosztowaliśmy przepięknej i wyjątkowej sekcji "Kino w trampkach. NATURALNIE!". Byliśmy oczarowani filmem "Mali giganci" (Stany Zjednoczone 2014), rekomendowanym dla dzieci w wieku powyżej 7 lat. Był to jedyny pokaz 3D w ofercie festiwalu, ale my wybraliśmy się na niego bardziej jako wielbiciele wielkiego świata małych gryzoni niż fani tej technologii. Wrażenia z seansu są niepowtarzalne, porównywalne chyba tylko do mojej nastoletniej fascynacji filmem "Mikrokosmos" i nieco późniejszym "Makrokosmosem". Problemy i inicjacje myszokształtnych bohaterów "Małych gigantów" można odnieść do ludzkiego dorastania, co czyni z filmu nie tylko przyrodniczą, ale i uniwersalną (z lekkim przymrużeniem oka), symboliczną balladę o samodzielności czy codziennych małych-wielkich walkach młodzieży. Czuć tu i potęgę świata, i kina, i poczucia humoru.
Drużynę "Najlepsze z sezonu" reprezentował na Kinie w Trampkach między innymi "Cloudboy" (Belgia, Szwecja, Norwegia, Holandia 2017). To film adresowany do dzieci i młodzieży powyżej dziewięciu lat, o którym można powiedzieć dużo dobrego. Najogólniej rzecz biorąc, z naszego punktu widzenia był zaskakujący, pod kilkoma względami nietypowy. Relacje i sytuacje pokazane tu jako normalne, polskiemu dziecku (i dorosłemu też) mogą się wydać ewenementem. Najpierw zwróciliśmy uwagę na to, że w dwóch rodzinach, których częścią jest lub staje się dwunastoletni Niilas, to ojcowie po rozwodzie sprawują stałą opiekę nad dzieckiem. Drugim zaskoczeniem było podejście twórców do widza. Po filmie dotarło do nas, że nikt w nim nam niczego nie wykładał, nie przekonywał, nie podawał na tacy, albo coś zrozumieliśmy i poczuliśmy, albo nie. Ale nie wyobrażam sobie, by do któregokolwiek z widzów nie dotarła choć część mocnych emocji targających bohaterem. Dla mnie okazały się przejmujące do szpiku kości.
Niilas wyjeżdża na wakacje z przymusu, a na miejscu czekają na niego ludzie żyjący i wyglądający zupełnie inaczej niż mieszczuchy, do których sam się zalicza. W pierwszych scenach łatwo ocenić bohatera po pozorach, jako modnisia, stereotypowo rozpieszczonego jedynaka, niechętnego czy niezdolnego do współpracy. Poznajemy małe zwyczaje celebrowane w domu Niilasa i jego taty (niderlandzkojęzycznych Belgów), stały cykl ich życia w przytulnych czterech ścianach i dwuosobowym układzie, a potem nagle zostajemy przerzuceni w wielką górską zieleń Laponii (a zatem Finlandia), ogromną otwartą przestrzeń, inny język (szwedzki!) i większą grupę ludzką. Tu wszystko jest obce i jakby przeciwne bezpiecznej obrzędowości miasta, odczuliśmy to nawet my, siedząc w kinowych fotelach, a co dopiero sam uczestnik niechcianej eskapady. Czynniki zewnętrzne potęgują podstawowy problem Niilasa: przyjechał tu do matki, której nie widział od lat, i jej nowej, dotąd mu nieznanej rodziny. "To twój brat. A to twoja dodatkowa siostra". Chłopiec jest zażenowany, obrażony i wściekły, całą swoją energię i pomysłowość angażuje w izolowanie się od przybranego rodzeństwa i matki, w sprawianie złego wrażenia. Dąży tylko do natychmiastowego powrotu do domu. To chwilami dramatyczna, ale przeważnie budująca historia o odzyskiwaniu i pozyskiwaniu rodziny, o zaciekłości, która łatwo może doprowadzić do niechcianej tragedii, a nie do oczekiwanego oczyszczenia "ale im powiedziałem / pokazałem". A także po trosze o Ronji i Birku XXI wieku.
Dla specjalistów i laików film ten może wydać się ciekawy ze względu na prawdziwszy, niecukierkowy obraz rodziny patchworkowej. Mnie nie tylko zainteresował, ale i zafascynował "w gorącej wodzie kąpanym" bohaterem oraz pięknymi plenerami, które od obejrzenia filmu widuję co dzień, gdy tylko zamknę oczy. Naprawdę warto zobaczyć "Cloudboy'a", nie sugerując się opisem filmu przytaczanym w katalogu festiwalu i rozkładanej ulotce z planem projekcji – wspomniano w nim wydarzenia, które w filmie w ogóle nie miały miejsca.
Również w przypadku filmu "Z całych sił" (Francja 2017) jego opis w folderach Kina w Trampkach zawierał pewną nieścisłość, a przede wszystkim w żaden sposób nie ostrzegał przed ostrym charakterem produkcji. Sądząc po wieku i reakcjach publiczności na sali kinowej, większość młodych widzów i ich opiekunów nie miała pojęcia, jakie obrazy i treści zostaną zaprezentowane. Organizatorzy rekomendowali tę pozycję z Konkursu filmów młodzieżowych dla wieku: 14+, ale w szerokiej dystrybucji i codziennym repertuarze polskich kin dużo łagodniejszym filmom przypisuje się etykietę "16+". "Z całych sił" to kino niepokorne, kipiące gniewem, ukazujące walkę z bezsensem świata, miłość przyziemną, fizyczną i gorycz właściwie metafizyczną. Ten film oglądałam sama, ze względu na poprzeczkę wieku zawieszoną przez organizatorów ponad wrażliwością mojego dwunastoletniego syna. Gdy wyszłam z sali kinowej, pierwszym sprecyzowanym słowami wrażeniem był "baudlerowski dekadentyzm w XXI wieku". To obraz naprawdę dotkliwy, wstrząsający, jedyny taki.
Przede wszystkim zwraca uwagę francuski, dla nas rażąco bezpośredni, bo odległy od polskiego sposób mówienia o współżyciu młodych ludzi i o seksualności w ogóle. Od naszych rodzicielskich i pedagogicznych oczekiwań odstaje także konstrukcja bohatera, jego zachowania, inicjacje, wybór drogi pod prąd. Również postawy dorosłych odbiegają od normy – to żadne drogowskazy, to pogrążanie młodych ludzi w rezygnacji i wypaczeniach społecznych. Tu dostaje się chyba każdemu, z widzem na czele. Sposób pokazania Francji wielonarodowej, wielowyznaniowej, wielokulturowej zaskakuje i prowokuje do dyskusji.
Drukowane zapowiedzi festiwalu nie zdradziły też za wiele o filmie "
Fortuna" (Szwajcaria / Belgia 2018), czy raczej pominęły określenia naprowadzające ewentualnego widza na klimat tego obrazu, ale za to wyspoilerowały tajemnicę budującą nastrój początku opowieści. Ja odebrałam ten film jako cichy, ambitny ze względu na spokój i alegoryczność, interesujący, ale niekoniecznie dla nastolatków (wiek 14+), bardziej dla zupełnie dojrzałych koneserów kina. Tymczasem "Fortuna" wygrała Konkurs filmów młodzieżowych, zyskując tytuł najlepszego pełnometrażowego filmu młodzieżowego, "wyjątkową parę trampek" i nagrodę finansową (1500 euro). Wybór Jury Młodzieżowego był dla mnie zadziwiający i wskazuje na inny charakter oraz cele festiwalu niż te dotąd przeze mnie obserwowane.
Kino w Trampkach okazało się ambitniejsze, bardziej niszowe i artystyczne od naszych (rodzinnych) zainteresowań, rozstrzygnięcia konkursów świadczą o odejściu od rozrywki na rzecz sztuki, od naturalnego przecież identyfikowania się młodego widza z bohaterem do, niestety muszę przyznać, nieco sztucznego podziwu dla odmiennych perspektyw. Akt wsparcia czy manifestacja poglądów – tym stała się nagroda Jury Młodzieżowego, bo nie wierzę, by czternastolatki przebywające ze mną na sali kinowej podczas projekcji "Fortuny" (jedna niezbyt liczna klasa) głęboko i osobiście przeżywały ten obraz. Dlaczego? Wystarczy wspomnieć o kilku elementach świata przedstawionego opowieści, pomijając nawet jej formę wizualną.
Bohaterką filmu jest czternastoletnia, ciemnoskóra dziewczynka, mówiąca w jednym z wielu afrykańskich języków, francuskim posługująca się słabo, a właśnie tak porozumiewają się ludzie w miejscu, w którym aktualnie mieszka Fortuna. Po morskiej ucieczce, przebytej w ładowni małej łodzi (poza tym nie dowiadujemy się nic o powodzie, punkcie wyjścia, przebiegu i celu emigracji), znalazła się bowiem w szwajcarskim klasztorze, gdzie bracia zakonni goszczą grupę uchodźców z rozmaitych krajów. Losem dziewczynki interesują się jedynie mieszkające z nią Romki oraz księża, organizujący nie tylko pomoc prawną (legalizacja pobytu), medyczną i doraźną (ubrania, jedzenie), ale i kontakt z istotami najbliższymi samotnemu dziecku – zwierzętami z klasztornego obejścia. Fortuna darzy uczuciem jeszcze kogoś, ale w tym przypadku nie ma mowy o opiece, jaką sprawują nad nią faktycznie tylko księża. Religijność odgrywa ważną rolę w fabule, sporo tu modlitw w różnych językach i do różnych bogów. Nie chcę zdradzić, z jakim problemem i szczęściem boryka się Fortuna, ale widz zetknięty zostanie z wielkimi dylematami moralnymi, zwłaszcza tymi nadającymi miłości lub jej brakowi... znamiona przestępstwa.
Czy to brzmi jak historia dla współczesnych polskich nastolatków? Zaintrygowało mnie, co takiego dostrzegło w "Fortunie" Jury Młodzieżowe Kina w Trampkach. Niestety, uzasadnienie werdyktu zacytowane na stronie festiwalu zabrzmiało dla mnie nieprzekonująco, jak frazy wyjęte z dojrzalszych tekstów krytycznych. To film cenny, ale jego ocena pozbawiona jest świeżości i nie pasuje do młodzieżowego punktu widzenia: "Główną Nagrodę dla najlepszego pełnometrażowego filmu młodzieżowego otrzymuje Germinal Roaux za film Fortuna. Za przemyślaną, minimalistyczną i wysmakowaną formę, która pozostawia przestrzeń na refleksję; za dotknięcie aktualnego tematu wielokulturowości i pokazanie go z różnych perspektyw".
Werdykty wszystkich zespołów jurorskich dostępne są na stronie internetowej Kina w Trampkach, nie będę ich przytaczać, odniosę się tylko do nagród przyznanych filmom, które widzieliśmy i o których wspomniałam w dwuczęściowym sprawozdaniu. Poza "Fortuną" jest to tylko "Żywiciel" (Kanada, Irlandia, Luksemburg 2017), wspaniała animacja opisana w pierwszej części mojego sprawozdania z Kina w Trampkach 2018. Film twórców "Sekretów morza" i "Sekretu księgi z Kells" nie wygrał konkursu dziecięcego, zyskał natomiast Nagrodę ECFA (Europejskie Stowarzyszenie Filmów dla Dzieci) dla pełnometrażowego filmu, którego jury "wybrało film, który uważa za niezwykle ważny dla współczesnego świata. Film może poszerzyć horyzonty młodym ludziom ale też starszym pokoleniom. Pokazuje jak ważna jest równość i pokój. Mamy wielką nadzieję, ze film trafi do kin i zobaczy go tak dużo widzów, jak to tylko jest możliwe. Wierzymy bowiem, że ten film może coś zmienić"; a także Główną Nagrodę Jury Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych, które swój werdykt uzasadniło następująco: "przyznajemy filmowi o pewnej dziewczynce, której determinacja i heroizm jest apelem kobiety w świecie reżimu. Pełna symboli animacja i opowieści mityczne porządkujące świat widza wciągają nas w podróż po Kabulu. Patrzymy z bliska i znów wierzymy, że walka o rodzinę ma sens".
Podtrzymuję swoją opinię z pierwszej części sprawozdania – szóste Kino w Trampkach jest najlepszą z dotychczasowych edycji festiwalu. Jednak spojrzenie na całe wydarzenie zmusza mnie do delikatnej weryfikacji wcześniejszych wniosków – po prostu trafiliśmy na świetne, zróżnicowane filmy, których obejrzenie dla nas, zapalonych kinomaniaków, było wielkim świętem. Głośne brawa dla rady programowej Kina w Trampkach!
Bożena Itoya

Festiwal Kino w Trampkach – informacja organizatora:
Kino w Trampkach – coroczny festiwal filmowy dla dzieci i młodzieży – najbardziej pozytywny, inspirujący, przyjazny.
Kino w Trampkach to przygoda! Filmy z dobrym przesłaniem, bardzo różnorodne. Obejrzymy kilkadziesiąt filmów z kilkudziesięciu krajów od Australii, przez Afrykę, obie Ameryki, Europę i Azję. Będziemy wszędzie!
Kino w Trampkach to nie tylko pokazy filmowe, to także wydarzenia towarzyszące, warsztaty, spotkania, liczne konkursy.
6. edycja odbędzie się w dniach: 7-17 czerwca 2018 r.
Gramy w Lunie, Kinotece, FINA i w puszczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz