Wybieram się na wakacyjną wyprawę z najmłodszym.
Już tylko przysłowiowego "dziada z babą" brakuje, a nie mamy spakowanej jeszcze żadnej zabawki, książki czy konewki.
Dramatyczny wybór. Może pokusić się jeszcze jedną walizkę? Całą przyczepę? Może dla odmiany nie zabierać któregoś z największych gabarytowo domowników i na Jego miejscu upchnąć łopatki i piłki plażowe dla najmłodszego...?
Jest przecież "oczywistym", że są rzeczy na wakacjach niezbędne, z których tak łatwo się nie zrezygnuje. Są to, między innymi,puder w kremie,krem, krem przeciw, na i po, poza tym różne potrzebne maści i emulsje...
Krótko mówiąc: do zabrania jest dużo, walizka mała, cierpliwość przewoźnika ograniczona.
Rzeczy niezbędne kobiecie do oddychania trzeba zabrać koniecznie, wszystkie inne nabędziemy drogą kupna na miejscu. Tylko, jak wiemy, w nadmorskich, na przykład, kurortach rodzimych mamy do czynienia z tzw. budką chińską. Koło takiej budki polskiej, ale jednak chińskiej, dziecko moje małoletnie nie przechodzi swobodnie w "asertywnym wyciszeniu", tylko gna jak opętane, krzycząc: "Kup mi coś". COŚ najczęściej kosztuje niemal połowę miesięcznego wynagrodzenia męża. Kupowane w drodze nad morze i z powrotem, efektywnie drenuje portfel.
Nie ma wyjścia, wygospodarować musimy część edukacyjno-rozrywkową w wozie naszym. I już wiem, jaką pierwszą książkę włożę do plecaka syna. Będzie to opowieść o robalach, o mrówkach dokładnie.
Świetny koncept i ilustracje. Jest w tej książce i zabawa dla oka, i dla małoletniego intelektu. Czyli to, co tygryski lubią najbardziej.
Ilustracje żywe, dowcipne, ciekawe. Dzieje się na nich dużo, jak w mrowisku. Bohaterami, oprócz mrówek, są motyle, biedronki, mszyce, ślimaki, świerszcze. Jednym słowem, robale, owady i jeszcze raz owady.
Wszystko zmalowane z perspektywy ziemi, dokładnie i szczegółowo. Każdą z ilustracji dziecko może oglądać wielokrotnie, odkrywając na niej za każdym razem nowe ciekawostki. Autorzy namawiają do interakcji z książką, szukania bohaterów, detali, porównywania obrazków. To nie jest nuda o robalach. To sympatyczna przygoda na łące stworzona z humorem i dowcipem.
Książka wydana jest wyjątkowo starannie. Twarde kartki, nie tak łatwo zniszczalne w jednym pokoleniu. Zaokrąglone rogi, świetny papier, matowa folia, którą pokryte są strony. Wszytko to sprawia, że książka jest przyjemna w dotyku, ilustracje czytelne, a całość bezpieczna dla malucha.
"Opowiem ci, mamo, co robią mrówki" nie jest panaceum na wszystkie nasze wyjazdowe bolączki ale będzie na pewno jedną z istotniejszych lektur w naszym wakacyjnym plecaku.
Widziałam już jej kontynuację "Opowiem ci, mamo, co robią pająki" i tak sobie myślę, że z olbrzymią przyjemnością odłożę pakowanie i udam się do księgarni po drugi tom z tej serii.
Do wyjazdu jeszcze chwila, na pewno zdążę ... A książki na wakacjach muszą być wyjątkowe. Gromadą przecież nasze wspomnienia.
Anna Łukasik
Od wydawcy: Znakomity prezent dla dzieci w wieku od 2 do 6 lat. Sztywne kartki (dzięki którym książka przetrwa wielokrotne zetknięcie ze zręcznymi rączkami małego czytelnika), poręczny format, a przede wszystkim przepiękne ilustracje Katarzyny Bajerowicz, którym towarzyszą rymowane zagadki Marcina Brykczyńskiego, tworzą prawdziwe dzieło sztuki! www.mrowisko.nk.com.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz