cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 23 czerwca 2014

wyprawa do lasu, czyli dżungla w mieście

Czerwony Kapturek w wielkim mieście” to nowa odsłona klasycznej baśni. Trudno zliczyć, ile umysłów zainspirowała już do tej pory historia małej dziewczynki, wysłanej do lasu, gdzie czai się niebezpieczny wilk. Nic dziwnego, bo opowieść dotyka mocno archetypów, kluczowych symboli. Wyjście do lasu, chociażby, to inicjacja w dorosłe życie, zetknięcie ze światem mrocznych popędów, konfrontacja z lękiem, próba… Pamiętam, że gdy byłam mała, nie mogłam się nadziwić, że mama Kapturka naraża swoje dziecko na takie niebezpieczeństwo (czy nie mogła pójść do babci sama, wiedząc, że w lesie jest niebezpieczny wilk?). Teraz trochę inaczej na to patrzę: nie sposób nie zmierzyć się w końcu w życiu z „lasem”, czasem trzeba się wręcz zgubić, by odnaleźć swoją własną drogę (jak ładnie to przedstawia jedna z opowieści chasydzkich). Mama Kapturka wykazała się odwagą i mądrością, ufając córce i wierząc, że ostatecznie historia ta będzie miała dobre zakończenie. Nie sposób przecież całe życie siedzieć w domu, bojąc się wilka, prawda?
Las może wyglądać bardzo różnie. W nowej odsłonie Aarona Frisha (wydawnictwo Media Rodzina, 2014) rolę jego przejmuje miejska dżungla, jeszcze straszniejsza, niż niewinny dziki zagajnik. Powściągliwy, metaforyczny styl autora kontrapunktują niezwykłe ilustracje, których autorem jest Roberto Innocenti, bardzo mroczne, niepokojące. Nawet w miejscach, w których miasto zdaje się pokazywać nam od swojej lepszej strony, widoki są przygnębiające. Wprawne oko od razu zauważy głęboko przeżartą przez rozmaite patologie tkankę miasta: pełne nienawiści graffiti na murach, płonące śmietniki, ślady po wypadku (zabójstwie?), wszechobecny brud i zaniedbanie. Obfitość rozmaitych „dóbr” (to słowo wydaje się aż nieadekwatne w tym kontekście) w „sercu” (kolejny paradoks!) miasta, zwanym Puszczą (a które jest, po prostu, wielkim centrum handlowym) bynajmniej nie pokrzepia, lecz też w jakiś sposób przygnębia. Deszcz i chmurne niebo dopełniają narastającą atmosferę grozy. Zło jest blisko, wprost czuje się jego obecność. Czy mała dziewczynka da sobie radę w takim miejscu?

 
W różnych interpretacjach na temat Czerwonego Kapturka nieraz trafiałam na różne zakończenia, dostosowane do wieku i wrażliwości odbiorców. Spotkałam się również z polemiką na temat niepotrzebnego „wygładzania” historii, odbierającego nieraz sens głębokiemu przesłaniu baśni, nie pozwalającego przeżywać dzieciom uczuciowego katharsis, zatrzymującego je, by użyć tu metafory, w domu ze strachu przed lasem. Aaron Frish nas nie oszczędza, ale jednocześnie sugeruje inne zakończenie opowieści. Baśnie są jak niebo. Mogą się zmieniać, przynosić niespodzianki, zaskoczyć was, gdy będziecie bez płaszczy – pisze autor.
Myślę, że niezwykle cennym doświadczeniem będzie przeczytanie „Czerwonego kapturka” razem z dziećmi, nawet z tymi starszymi. Przeżyć chwile strachu, wtulając się w mamę, a potem poopowiadać sobie o realnych zagrożeniach życia w mieście, o rozsądku i odwadze. Ilustracje są tak ciekawe, że na pewno – jak zwykle u Innocentiego - nie wystarczy jeden raz, by wyśledzić wszystkie interesujące szczegóły. Do tej książki się wraca…
Agnieszka Jeż


Od wydawcy: Książka ta pokazuje, że znana wszystkim baśń o Czerwonym Kapturku jest wciąż bardzo aktualna i wywołuje dreszcz grozy i u dzieci, i u dorosłych. Przeniesiona we współczesne realia i bogato ilustrowana przez Roberto Innocentiego zyskuje nowe życie. Jak przed wiekami bracia Grimm, tak dziś Innocenti pokazuje, że las, niezależnie od tego, czy składa się z drzew, czy z betonu i stali, może być bardzo niebezpieczny i pełen drapieżników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz