Trwają wakacje, co dla dzieci oznacza czas słodkiego lenistwa. Pamiętam, że kiedy nadchodził ostatni dzień szkoły, przygotowywałam swój wakacyjny niezbędnik: torebkę, a w niej ołówek, kartkę, parę monet, kawałek sznurka. Z tym pakunkiem na szyi biegałam po okolicy i rozwiązywałam detektywistyczne zagadki. Na karteczce zapisywałam poszlaki i rysowałam mapy, sznurek pozwalał budować sprytne pułapki na złodziei. To nic, że i zagadki, i ich rozwiązania były zmyślone. Bawiłam się doskonale.
Przypomniałam sobie o mojej wakacyjnej zabawie, czytając kolejną pozycję z serii
Czytam sobie - "
Tytus - superpies". Tytułowy Tytus jest detektywem starej szkoły, w charakterystycznym kraciastym wdzianku i sznurowanych butach. Poznajemy go, gdy popija herbatę z filiżanki (jak na naśladowcę najsłynniejszego brytyjskiego detektywa przystało) i wygląda przez okno swojego elegancko umeblowanego mieszkania, oczekując na kolejną zagadkę do rozwiązania. Ta pojawia się wraz z pudlem Koko, który zawiadamia Tytusa o pewnej spektakularnej kradzieży.
Joanna Olech jest doświadczoną pisarką literatury dziecięcej (stworzyła między innymi popularną "Dynastię Miziołków"), co od razu daje się odczuć. Tekst, pomimo ograniczeń w doborze głosek, czyta się bardzo przyjemnie. Wszelkie odbiegające od normy sformułowania łatwo zrzucić na karb nieco staroświeckiego sposobu mówienia Tytusa. Rysunki (również dzieło autorki) zachwycają pewną kreską i bogactwem emocji wyrażanych przez sympatyczne psie pyszczki.
Czy Tytus odnajdzie portret wuja Rollo? Polecam książeczkę Joanny Olech na wakacyjną lekturę. Kto wie, może zachęci ona dzieci do wyjścia na dwór i poszukania własnych zagadek do rozwiązania?
Joanna Pietrulewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz