Heinz Janisch, Pan Jaromir i zagadka aniołów. Powieść
detektywistyczna z ilustracjami Ute Krause, Wydawnictwo Bona, Kraków 2013.
Powieści i opowiadania detektywistyczne dla dzieci czytujemy
z synem bardzo często, nie tylko dlatego, że są modne, ale i ze względu na
rodzinne (już czteropokoleniowe) zamiłowanie do bohaterów literackich
tropiących wszelkie przestępstwa. Syn wypożycza z biblioteki kolejne tomy
przygód Detektywa Noska, Lassego i Mai, Pana Jaromira i innych zwierzęcych oraz
dziecięcych detektywów. Nie są to właściwie książki przygodowe, ale typ
literatury zbliżony do kryminału, pozbawiony jednak wątku morderstwa, tak
charakterystycznego dla kultowych powieści i opowiadań Agaty Christie czy
Arthura Conan Doyle'a. Również bohaterowie powieści Heinza Janischa rozwiązują
wyłącznie zagadki kradzieży i oszustw.
Pan Jaromir jest psim wcieleniem Doktora Watsona, natomiast
lorda Hubera (przyjaciel i pan Pana Jaromira, emerytowany policjant) już w
pierwszym tomie uznałam za bliskiego kuzyna, a może ucznia lub dziedzica,
Herkulesa Poirot'a i Sherlocka Holmes'a. Dzieci jednak nie znają Holmes'a i
Poirot'a, podchodzą do książek z czystym umysłem, bez obciążenia historyczno-
czy krytycznoliterackiego, po prostu bardzo dobrze im się czyta powieści Heinza
Janischa.
"Pan Jaromir i zagadka aniołów" jest trzecim tomem
przygód pary detektywów. Pierwszą część, "Pana Jaromira na tropie
klejnotów", czytaliśmy dwa razy i uważam ją za wyjątkowo zgrabną, wesołą i
wciągającą powieść dla dzieci w wieku od około sześciu lat. Tom drugi,
"Pan Jaromir i arcyzłodziej", według mnie był mniej udany ze względu
na dużą (za dużą dla sześcio- czy ośmiolatka) dawkę informacji z zakresu
historii sztuki i architektury. Akcja chwilami "gubi się" wśród
rozbudowanych opisów, kojarzących się czytelnikowi z przewodnikiem
turystycznym, folderem z galerii sztuki lub wykładem na tak zwanej lekcji
muzealnej. Również w tomie trzecim autor wymienia i omawia liczne zabytki.
Sztuka wenecka i rzymska staje się nie tylko tłem akcji, ale i jej
uzupełnieniem, czy nawet rozwinięciem. Nie wszystkie opisy były konieczne dla
prezentacji i rozwiązania intrygi, niektórych miejsc bohaterowie nie musieli
odwiedzić. Na przykład wizyta w Panteonie nie służy niczemu, poza
przedstawieniem czytelnikowi tego pięknego miejsca. Oczywiście, nie ma nic
złego w przybliżaniu dzieciom arcydzieł sztuki i architektury, jednak jeśli
niektóre wydarzenia, przedmioty i miejsca przedstawione w książce są istotne
dla rozwiązania zagadki, a inne służą jedynie pobudzeniu wrażliwości artystycznej,
konstrukcja powieści detektywistycznej chwieje się w posadach. Młody czytelnik
może się znudzić, zastosować taktykę znaną z lektur szkolnych – pomijać nużące
fragmenty (opisy przyrody, architektury, sztuki...) albo pogubić się w logice
autora. Holmes swoją sztukę dedukcji opierał na najdrobniejszych szczegółach
przedstawionych w danym opowiadaniu, natomiast lord Huber trochę dedukuje,
trochę zwiedza, pewne sytuacje opisywane w książce są dla niego znaczące,
innych nie bierze pod uwagę w dochodzeniu. Początkującemu detektywowi
śledzącemu akcję "Pana Jaromira i zagadki aniołów" trudno ocenić, co
jest istotne, a co nie, może mieć problem z wysunięciem własnej koncepcji
rozwiązania zagadki, a przecież właśnie o to chodzi w kryminałach.
Poza "przystankami" artystycznymi, akcja powieści
była dla mojego syna wciągająca i nie mógł się doczekać zdemaskowania złodzieja
oraz tajemniczego malarza-geniusza. Opisy architektury i dzieł sztuki nie
zainteresowały go szczególnie, trudno powiedzieć, ile nazw zapamiętał, te
fragmenty czytałam ja (na głos). Jednak, kiedy nie miałam czasu przeczytać mu
końcowych dwóch czy trzech rozdziałów, sam "połknął" je w
błyskawicznym tempie. A potem rozmawiał ze mną: zanim doczytałam książkę do
końca pytał, kogo podejrzewam, kiedy skończyłam, opowiadał o swoich koncepcjach
i fałszywych tropach. Lektura "Pana Jaromira i zagadki aniołów" może
być więc świetną rodzinną zabawą.
Bożena Itoya
Bożena Itoya
Od wydawcy: W Wenecji znika mała statuetka ze złota. W Rzymie ktoś włamuje się do
muzeum i wykrada zeń zabytkową wazę, a w prywatnym ogrodzie odłamuje
kamiennemu aniołowi skrzydło. Skrzydło znika, a wraz z nim stary
manuskrypt, który był w nim ukryty. Po sprawcach nie ma ani śladu. Stara
waza, manuskrypt oraz kamienne skrzydło? Dlaczego ktoś miałby kraść te
przedmioty?
Przed lordem Huberem i jego dzielnym asystentem Panem Jaromirem kolejna
zagadka do rozwiązania. Czy sprawdzony duet detektywistyczny poradzi
sobie z przebiegłym złodziejem dzieł sztuki? I co wspólnego ze sprawą
mają Leonardo da Vinci i koła ratunkowe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz