cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

sobota, 30 maja 2015

Nie można drwić sobie bezkarnie z Bandy Mścicieli! – paczka Mikołajka (od Naszej Księgarni)

Zawsze chciałam gdzieś, publicznie, choćby farbą na murze, napisać powyższe zdanie. "Zawsze", bo seria o Mikołajku towarzyszy mi od kiedy pamiętam. Najpierw książki Goscinnego i Sempego czytała mi mama, a ja tylko oglądałam wesołe ilustracje. Potem podczytywałam sama, w dzikim okresie, kiedy to biega się po zarośniętym placu pełnym gratów, gra w piłkę nożną starą puszką i maże po ścianach. W późniejszej podstawówce i liceum z "Wakacji Mikołajka" (między innymi) uczyłam się francuskiego. Od kilku lat "Mikołajka" czytuję mojemu synowi, podobnie jego babcia, u której na półce stoją kolejne części serii wydane w latach 70. i 80. XX wieku. Teraz, nareszcie, syn dostał komplet własnych "Mikołajków", w nowej edycji, ale w tłumaczeniu i formacie uwielbianym przez trzy pokolenia naszej rodziny.
Niewielkie, poręczne, lekkie książki z "trochę twardymi", kolorowymi okładkami są bardzo atrakcyjne i wygodne dla początkujących samodzielnych czytelników. Każdy z pięciu tomów kolekcji ma swój dominujący kolor (wiśniowy, pomarańczowy, ciemnozielony, turkusowy, jasnozielony), widoczny na okładce, wklejkach, w spisie treści i tytułach rozdziałów. Na tylnej okładce znajduje się tabliczka z wybranym cytatem i towarzyszącą mu ilustracją – według mnie całą serię najlepiej charakteryzuje zdanie: "Kiedy będę duży, kupię sobie klasę tylko po to, żeby w niej grać w piłkę".
W "Mikołajkach" znajdziemy rozwiązania (niezbyt poważne) wszelkich kwestii dręczących serca i umysły młodych ludzi, na przykład: co się robi na wagarach? ("Świetnieśmy się bawili"), jak to jest zapalić papierosa? ("Palę cygaro"), czy choroby i lekarze są straszni? ("Ręka Kleofasa", "Lekarze", "Rufus jest chory"...), co się dzieje, kiedy na świat przychodzi mały braciszek? ("Joachim ma kłopoty"), jak daleko można się posunąć w obrażaniu się na rodziców? ("Uciekam z domu"), czy rodzice są dorośli? ("Rower", "Mecz piłki nożnej"), co to jest hazard? ("Ruletka"), i wreszcie – czy da się bawić z dziewczynami? ("Ludeczka", "Urodziny Jadwini", "Jadwinia").
Bohaterami książki są bowiem chłopcy, narratorem tytułowy Mikołaj, dziewczęta pojawiają się głównie jako partnerki w kłótni, przedmiot uwielbienia, powód zazdrości, ale i drwin kolegów. Mnie nigdy nie przeszkadzał taki obraz dziewcząt w "Mikołajku", nawet się nie zastanawiałam, czy jest to poprawne i właściwe. Jako dziecko wcale nie preferowałam książek z dziewczęcymi bohaterami, a mój syn ma kilka ulubionych lektur, w których chłopcy prawie się nie pojawiają. Pewnym problemem, zwłaszcza dla rodziców (do których niewątpliwie kierowanych jest wiele fragmentów), może być wizerunek mamy Mikołaja: niepracującej, pozornie zajmującej się tylko prowadzeniem domu i przekomarzaniem z mężem. Jeśli jednak ktoś zwraca uwagę na rolę kobiety we współczesnym społeczeństwie (w latach 50. XX wieku wyglądało to nieco inaczej), będzie usatysfakcjonowany tym, kto naprawdę rządzi w rodzinie Mikołaja.
"Mikołajek" jest kopalnią gagów, zabawnych sytuacji, ironicznym zwierciadłem relacji rodzinnych, sąsiedzkich oraz szkolnych (z nauczycielami i kolegami). Ilustracje oraz tekst mają wielką moc "książkową" i "komiksową" – to takie korzenie współczesnej literatury dziecięcej. Goscinny i Sempé stworzyli bowiem matrycę humorystyczną, literacką oraz graficzną, z której wciąż korzystają nowi autorzy i ilustratorzy książek dla dzieci. Czasem celowo, bo naiwny, ale uważny dziecięcy (szczenięcy, koci...) narrator przeważnie gwarantuje sukces książki, ale też w wielu przypadkach nieświadomie, po prostu Mikołajek żyje w nas i "wychodzi na wierzch". Moim zdaniem nie można uniknąć i nie należy się wstydzić korzystania z tej matrycy, choć wzoru i tak nie uda się prześcignąć. 
 Bożena Itoya
 

Od wydawcy: Mikołajek, Joachim, Euzebiusz, Maksencjusz, Alcest, Ananiasz… To imiona najpopularniejszych łobuziaków w historii literatury dziecięcej. Ich przygody bawią polskich czytelników już od pół wieku!
Przez lata książki ukazywały się w niezmienionej szacie graficznej – ten charakterystyczny kwadratowy format rozpoznawał każdy fan serii.

\

1 komentarz:

  1. Ach, mamy dwa komplety książek o Mikołajku i jego kompanii (jeden stareńki, drugi nowszy) :-)
    Mąż cytuje z pamięci ;-)
    Ale oboje uważamy, że tę serię docenią dopiero dorośli (no, może jakaś młodzież). Nie są to raczej książki dla dzieci :-)

    OdpowiedzUsuń