Ta
książka oczarowała nas bajkami. Dzięki niej wróciliśmy do
początków wspólnego czytania w naszym domu, do dawnych form
literackich i tamtej atmosfery sprzed ponad dziesięciu lat, ale też
dotknęliśmy źródeł literatury dziecięcej w ogóle. Nasza
lektura "Bajczarów i czarbai" (wyd. Literatura) zbiegła
się w czasie z premierą książki "Powstawanie tożsamości
narodowych. Europa w wiekach XVIII-XIX" (wyd. Volumen), w którym
to opracowaniu autorka (Anne-Marie Thiesse) poświęca wiele uwagi
początkom zbierania baśni w Europie. Pięknie współgrają ze sobą
te dwie publikacje, bo, jak pisze we wstępie do "Bajczarów"
ich autorka, Joanna Papuzińska: "Jeśli ktoś uważa, że na
świecie nie ma już bajarek ani bajarzy, nie do końca ma rację.
Otóż istnieją, tylko są trochę inni niż ci dawniejsi i trzeba
umieć ich szukać. Potrafi to robić mój syn, Antoni".
Zwięzła, rzeczowa, ale też nieco poetycka przedmowa informuje o
projekcie, polegającym na zapisie audio i publikacji w internecie
opowieści współczesnych bajarzy polskich, a także o zupełnie
osobnym pomyśle literackiego opracowania nagrań i ich wydrukowania.
Inicjatywa Joanny Papuzińskiej okazała się według mnie ideą
genialną, bo nie dość, że upowszechnia badania, o których mało
kto wie, to jeszcze zaowocowała świetnymi, świeżymi i
tradycyjnymi zarazem bajkami dla współczesnych dzieci. Są to
krótkie, proste utwory literackie na wysokim poziomie, kolorowo i
nastrojowo zilustrowane przez młodą artystkę, Annę Łazowską,
znakomicie partnerującą królowej polskiej książki dla dzieci.
Treść, forma i zespół twórców tej publikacji łączą
pokolenia, na pewno taki sam scalający efekt odniesie ona w
czytających rodzinach.
Anna
Łazowska przygotowała na potrzeby "Bajczarów i czarbai"
jedną z najładniejszych okładek, jakie widziałam w mijającym
roku. Jest to kompilacja postaci i wątków występujących we
wszystkich dwunastu bajkach, pokazująca i wiry, i spokojniejsze
fragmenty akcji. Silna reprezentacja ciemniejszych barw oddaje
atmosferę wieczornych czy zimowych opowieści przy ognisku, bo
przecież właśnie w takich okolicznościach powstawały i trwały
ludowe bajki. Artystka wczuwa się w klimat książki już od
pierwszych stron, czego dowodzą dyskretne, śliczne akcenty
graficzne towarzyszące wprowadzeniu i wstępnemu wierszykowi. Te
drobiazgi należą do moich ulubionych ilustracji w "Bajczarach".
Później dominują całostronicowe obrazy, po jednym przy każdej
bajce, portretujące głównego bohatera i kluczowy moment jego
przygód – mamy tu pełne sceny z tłem, często całym pejzażem.
Oprócz tych bajkowych pocztówek, utworom towarzyszy więcej grafik,
mniejszych, wplatanych w tekst. Zbiorek Joanny Papuzińskiej okazał
się książką ilustrowaną tak bogato, jak mało która współczesna
pozycja literacka dla młodych.
Konstrukcja
publikacji jest dobrze pomyślana i spójna, przy czy nawiązuje do
ulubionych książek z dzieciństwa dzisiejszych rodziców, dziadków,
a nawet pradziadków. Bajki zawsze rozpoczynają się tytułem,
jednozdaniowym, powiększonym tekstem wprowadzającym i wspomnianą
pocztówkową ilustracją. Autorzy wybrali dla nas historię kobiety,
która zyskując skarb straciła większe bogactwo – syna, dalej
bajki: o dziewczynie, która niedoceniana przez macochę, idzie na
służbę do surowego pana mieszkającego w bogatej komnacie ukrytej
w studni; o fragmencie Księżyca, który spadł na Ziemię, stał
się jajem, pisklęciem i podopiecznym pani Heli; o figurze świętego
Jana, radzącego w sprawach urody. Znalazła się w "Bajczarach"
również opowieść o matce, która leczyła padaczkę ukochanej
córki według rady "dziwnej jakiejś kobiety, jakby Cyganki czy
wróżki": popiołem uzyskanym po spaleniu fragmentu obrusa z
ołtarza miejscowego kościoła. Są i zabawne perypetie chłopca
rozumiejącego śpiew ptaków, wzruszająco-bohaterska bajka "O
niedźwiedziu królewiczu", budująca opowieść o wdzięczności
drzew, ciekawe historie o wędrującym między ludźmi Jezusie i o
kościelnym dzwonie, a nawet o pozyskiwaniu ognia od smoka w zimną,
niewdzięczną dla pasterza noc. Zwyczajowe bajania o mitycznych
istotach mieszają się tu zatem z ludową religijnością, dając
mieszkankę jak najbardziej naturalną dla polskiej (czy ogólnie
słowiańskiej) bajki. Książkę czyta się bardzo dobrze, ba,
najlepiej! Po jej skończeniu żałowaliśmy, że nie ma żadnej
kontynuacji, drugiego, trzeciego, czwartego tomu. Choć właściwie
"Bajczary" nie całkiem się skończyły, bo wpłynęły na
nas długotrwale: przełamały pewien zastój w naszym rodzinnym
czytaniu na głos, teraz znowu połykamy książki jedna za drugą.
Książka
Joanny Papuzińskiej, Antoniego Beksiaka i Anny Łazowskiej sprawi
przyjemność miłośnikom starannego języka, sztuki opowiadania,
etnografii, nowej polskiej ilustracji, ciekawych rozwiązań
kolorystycznych i po prostu ładnych publikacji. Moją uwagę
zwróciła też praktyczna strona użytkowania tego tomiku. Wyraźna,
duża czcionka i "światło" między wierszami zachęcą do
samodzielnego czytania najmłodszych uczniów, sprawią też radość
starszym osobom, które chcą poczytać wnukom – wszak sami
seniorzy chętnie korzystają z serii "Duże litery",
prowadzonych przez niektóre wydawnictwa dla dorosłych. "Bajczary"
sprawdzą się jako piękna pierwsza książka lub nagroda za
cokolwiek, niekoniecznie w oficjalnej, szkolnej dziedzinie, ale
choćby za umiejętność ładnego opowiadania młodszemu rodzeństwu
albo dorosłym. Bo te bajki łatwo się zapamiętuje, a mimo to chce
się do nich wracać, dzielić nimi i trochę dodawać od siebie, jak
to na bajarza przystało.
Bożena
Itoya
Joanna
Papuzińska, Antoni Beksiak, Bajczary i czarbaje, ilustracje Anna
Łazowska, Wydawnictwo Literatura, Łódź 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz