"Pewnego dnia Taylor postanowił coś zbudować" -
tak zaczyna się krótka opowieść o smutku, złości, rezygnacji i powracającej
chęci działania, przedstawiona przez Cori Doerrfeld w książeczce "A królik
słuchał". Obserwujemy, jak chłopiec powoli tworzy misterną konstrukcję z
klocków, widzimy skupienie na jego twarzy. Niestety, jak to w życiu małego
dziecka bywa, w pewnym momencie pojawia się Niszczyciel (przedstawiony jako stado
ptaków, ale rodzice bez problemu rozpoznają w nim koleżankę, kolegę, młodsze
rodzeństwo... albo największego wroga wielkich budowli z klocków - grawitację)
i budowla rozpada się. Zrozpaczony maluch zwija się w kulkę.
Oczywiście każdy rodzic doskonale zna ten scenariusz. Życie
maluchów obfituje w większe i mniejsze porażki, skutkujące gwałtownymi
wybuchami emocji. I pewnie wszyscy rodzice znają również poczucie bezradności,
kiedy stoją nad skulonym dzieckiem i bardzo chcą pomóc, ale wszystkie ich starania
są albo ignorowane, albo wywołują atak agresji.
Do bohatera książeczki również podchodzi procesja
pocieszycieli - alegorycznych postaci zwierzęcych, odwołujących się do różnych
stylów zachowań rodzicielskich. Jest ich cały wachlarz: rozpaczanie, złość,
wyręczanie, bagatelizowanie, negowanie czy zachęcanie do odwetu. Wszystkie są jednakowe
pod tym względem, że usiłują zaangażować chłopca w proces rozwiązywania
problemu siłą w momencie, w którym nie jest on na to gotowy. Kiedy im się to
nie udaje, odchodzą, pozostawiając go sam na sam ze swoimi emocjami.
Tylko mały, cichy królik potrafi dokonać tego, co nie udało
się wszystkim ciociom dobra rada: po prostu być. W towarzystwie milczącego
zwierzaka dziecko przechodzi przez wszystkie stadia emocji, które siłą
próbowały wywołać u niego inne zwierzęta, stopniowo odzyskując dobry humor i
chęć działania.
Alegoria ma to do siebie, że może być odbierana na różnych płaszczyznach
przez poszczególne grupy wiekowe. I tak, jak dorośli i dzieci w różny sposób
odczytują klasyczne bajki, tak i w tej historii każdy zwróci uwagę na coś
innego. Większość z nas z dużym prawdopodobieństwem odnajdzie siebie w którymś
z zaaferowanych (i przecież życzących dziecku jak najlepiej) zwierząt. Kiedy
widzimy dziecko w rozpaczy, nam także pęka serce, więc robimy, co w naszej
mocy, żeby mu pomóc. Odrzucani i ignorowani, musimy nieraz - podobnie jak
zwierzęta z książki - mierzyć się z własną złością na niewspółpracujące dziecko.
Czy następnym razem, kiedy wzburzony maluch schowa się pod stołem, będziemy
kangurzycą, słoniem, wężem? A może uda nam się choć raz zostać królikiem, który
daje dziecku dokładnie to, czego w momencie emocjonalnego rozedrgania
najbardziej potrzebuje: obecność i milczące ciepło. Trudno uwierzyć, że za
pomocą kilku prostych zdań i rysunków można przekazać tak wiele w temacie
podejścia do dziecka borykającego się z trudnościami.
Dzieci natomiast odnajdują własny klucz do lektury. Mały
bohater od pierwszej strony wzbudza sympatię (to w dużej mierze zasługa przeuroczych,
komiksowych ilustracji, znakomicie odzwierciedlających emocje), a rozgrywający
się na pierwszych kartkach książki dramat natychmiast przykuwa ich uwagę -
przeżywają zniszczenie budowli z klocków, a potem w napięciu czekają na finał opowieści.
Moja córka wczuła się w sytuację Taylora do tego stopnia, że widząc plany zbudowania
przez chłopca kolejnej budowli z klocków (przedstawionej na ilustracji jako półprzezroczyste,
jasne kontury), zdecydowała, że chce koniecznie je pokolorować, żeby stały się
rzeczywistością.
"A królik słuchał" dołącza do serii książek
wydawnictwa Mamania, które poprzez historyjki dla dzieci przekazują solidną
wiedzę na temat psychologii i emocji. Jeśli podobała Wam się
"Kropka", koniecznie sięgnijcie też po "A królik słuchał".
Jest to bez wątpienia jedna z ładniejszych i ciekawszych pozycji, które w
ostatnim czasie zdarzyło mi się czytać. Prosta, czytelna i estetyczna, z
rodzaju tych, które po jednej lekturze zapadają w pamięć. Z pewnością będziemy
do niej jeszcze wracać.
Joanna Pietrulewicz
"A królik słuchał", Cori Doerrfeld, Mamania 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz