Fora rodzicielskie roją się od próśb zdesperowanych mam i tatusiów: "polećcie książki o samochodach, mamy już chyba wszystko, a nasze dziecko nie ma dość". Jest w tych maszynach coś magicznego, co przyciąga uwagę dzieci, fascynuje je bez reszty. Mruczące, warczące, szumiące, stare, nowe, wielkie, małe, we wszystkich możliwych kolorach (poza - jak ostatnio zauważyła moja zawiedziona pięciolatka - różowym) i o najdziwniejszych kształtach. Jak wielkie miejskie zoo, gdzie nigdy nie wiesz, jakiego nowego osobnika spotkasz na swojej drodze. A biada tym rodzicom, którzy w drodze do żłobka natkną się auto do zadań specjalnych: śmieciarkę czy samochód do oczyszczania studzienek ściekowych - nie pozostaje wtedy nic innego, jak zatrzymać się i obejrzeć cały spektakl w wykonaniu mechanicznego potwora i jego ludzkich pomocników.
Autor "Autochodów", Carl Johanson, składa hołd tej różnorodności i bogactwu form. Z okładki spozierają na nas zwykłe pojazdy: wóz strażacki, traktor, przysadzista osobówka. Ale tuż obok stoi auto w kształcie znaku nieskończoności na kółkach, auto-dinozaur, auto-wieża w kolorowe paski i autobus-rakieta, od razu zdradzając, że nie mamy do czynienia ze zwykłym przeglądem pojazdów mechanicznych, a raczej z czymś w rodzaju snu zwariowanego mechanika.
Już od pierwszej strony zaczynamy - nomen omen - z grubej rury: porośnięty liśćmi dżunglołaz, kroczący kryształ, ciastociąg, transporter chmur, ruropęd, dżambo dżem, jajowóz turystyczny, gumożuj kanciasty, motomoderna, schodochód, księgarówka (pochwały należą się tłumaczce Katarzynie Skalskiej, która musiała te wszystkie nazwy powymyślać). Mój dwulatek przyglądał się kolejnym maszynom ze stoickim spokojem, pięciolatka zanosiła się śmiechem na widok kolejnych zwariowanych automobili.
Dla niepoznaki co parę stron z oparów absurdu wyłaniają się zupełnie zwyczajne pojazdy: a to strona poświęcona różnym modelom wozów strażackich, a to pojazdy z placu budowy, a to znów maszyny kopalniane, rolnicze czy ratunkowe. Wszystkie tak różnorodne w swych formach, że małe dziecko prawdopodobnie nie zauważy, gdzie kończy się rzeczywistość ("traktor z prasą zwijającą"), a zaczyna fantazja ("autokopter") . Co gorsze, w pewnym momencie i dorosły zaczyna się gubić. Czy "odkurzacz uliczny na motorze" to jeszcze prawda, czy już wytwór wyobraźni? Czy istnieją karetki dla słoni i karetki dla żyraf?
"Autochody" to całe trzydzieści trzy obszerne strony wypełnione po brzegi pojazdami mechanicznymi. Z pewnością zadowolą wszystkich małych fanów i fanki motoryzacji. Prosta formuła (auto - podpis) sprawdzi się zarówno w przypadku dwulatka (nie bez znaczenia są wytrzymałe kartki o gramaturze papieru technicznego), który przyjmie wszystkie pojazdy z dobrodziejstwem inwentarza, jak i starszych dzieci, które zrozumieją zawarty w książce humor i elementy absurdu. Nawet dorośli z pewnością docenią ją jako ćwiczenie umysłowe: wariacje wokół tematu "samochód". Może po lekturze puścicie wodze wyobraźni i stworzycie wraz z dziećmi własne "autochody"?
Joanna Pietrulewicz
Autochody, Carl Johanson, Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz