Drugi
tom zbiorczy "Binia Billa", podobnie jak pierwszy ("Binio
Bill kręci western i... w kosmos!"), pozornie jest pozycją dla
dorosłych wielbicieli Jerzego Wróblewskiego, czytujących jego
komiksy już w wieku chłopięcym. My nie pretendujemy do miana
kolekcjonerów i żadne z nas nie jest chłopcem z lat 80. – mój
syn ma 12 lat, a ja... Cóż, płeć się nie zgadza, nie czytywałam
też "Świata Młodych", a właśnie w tej gazecie
ukazywały się przygody polskiego szeryfa na Dzikim Zachodzie. Mimo
że odbiegamy od wyobrażenia o typowym odbiorcy reedycji komiksów
Jerzego Wróblewskiego, to bardzo się nam ona podoba. W albumie
"Binio Bill. Rio Klawo" znalazły się trzy odcinki serii:
"Rio Klawo", "Na szlaku bezprawia" oraz "Binio
Bill kontra trojaczki Benneta". Wszystkie poddano renowacji i
nadano im żywsze kolory, aż w ogóle nie czuć po nich starości.
Tak, tak, dla naszych dzieci filmy i komiksy sprzed 30-40, ba, nawet
sprzed 20 lat to nie "klasyka", tylko starocie. Ale nie tym
razem.
Zbigniew
Bilecki, czyli Binio Bill, to jegomość w dżinsach, kowbojkach,
czerwonej koszuli, żółtej kamizelce i pasującym do niej kapeluszu
z rondem, posiadacz wielkiej brązowej grzywy, której może mu
pozazdrościć nawet ulubiony rumak Cyklon. Choć właściwie posiada
równie okazałą, i to śnieżnobiałą. Ten kowbojsko-koński duet
ma zadbać o porządek w miasteczku Rio Klawo, jednak część
mieszkańców woli bandycki chaos. Binia czekają pojedynki w
saloonie, zasadzki na pustyni i przyskrzynianie czarnych charakterów
z rewolwerami. Tyle w pierwszym, tytułowym komiksie. Rio Klawo jest
także miejscem akcji drugiego odcinka: "Na szlaku bezprawia".
Właściwie akcja jest ruchoma, bo Binia wzywa Dakota, w której
grasuje niejaka Jane Klamota. Dzielny szeryf wyrusza w podróż, a na
drodze stają mu między innymi Indianie i ścierający się z nimi
oddział kawalerii. Po czyjej stronie znajdzie się Binio? I jak to
możliwe, że stróż prawa zostanie gangsterem napadającym na
banki? Ruchliwa akcja okazuje się na tyle wartka, że nastolatek
"łyka" drugą część "Binia Billa"
błyskawicznie. Samotny jeździec odjeżdża to w stronę
zachodzącego słońca, to gdzieś indziej, w komiksie "Binio
Bill kontra trojaczki Benneta" przyjeżdża do "spokojnego
Rio Klawo" księżycową nocą, wcale nie tak cichą i spokojną.
Poranek okazuje się jeszcze bardziej niepokojący, wszak "Mnóstwo
ludzi przewija się codziennie przez Rio Klawo. Ceny żywności
skaczą do góry, w miarę jak nowi osadnicy postanawiają tutaj
pozostać...", a na dodatek w miasteczku grasuje tytułowe trio,
w różowych kapeluszach i z białymi czuprynami przypominające
sklonowanego Świętego Mikołaja. Pod wodzą leciwego acz
energicznego tatusia rzezimieszki rabują i oszukują, ale Binio Bill
gwarantuje happy end, nawet jeśli będzie musiał walczyć w
pędzącym pociągu. Wiadomo, nie ma Dzikiego Zachodu bez kolei
żelaznej, pościgu na dachach wagonów, przepychanek w parowozie i
groźnego mostu. Zupełnie nie rozumiem, czemu miałby to być komiks
tylko dla dorosłych Piotrusiów Panów, ja też odbyłam z nim
bajkową podróż do przeszłości, a było tym weselej, że w
scenerii warszawskiego metra. W swoim wagonie z nikim nie walczyłam,
no może z niskim poziomem czytelnictwa, także komiksów i również
wśród kobiet – drogie panie, bądźmy równie aktywnymi
czytelniczkami, co nasze wspaniałe polskie "komiksiarki"
scenarzystkami, rysowniczkami i specami od kolorów! Pojęcie typowo
męskiego komiksu to staroć, anachronizm zakorzeniony w latach 80.
XX wieku i jeszcze dawniejszych czasach. Krótkie gatki, Binio Bill i
całe komiksowo są dla wszystkich.
Bożena
Itoya
Jerzy
Wróblewski, Binio Bill. Rio Klawo, renowacja i kolory: Arkadiusz
Salamoński, Jarosław Składanek, Kultura Gniewu / Krótkie Gatki,
Warszawa 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz