Benji
Davies napisał i zilustrował dwie opowieści o świecie małego
chłopca: "Cudowną wyspę dziadka" oraz "Mojego
wieloryba". Właściwie ten angielski twórca jest autorem
jeszcze dwóch książek obrazkowych ("The Storm Whale in Winter", "The Grotlyn") i
ilustratorem kolejnej ("All Right Already. A Snow Story",
pomijam dwie "książki zabawki", jak w katalogu Biblioteki
Narodowej określono publikacje z 2008 roku z ilustracjami B.
Daviesa), ale w Polsce ukazały się dotychczas tylko wspomniane
tytuły, oba nakładem wydawnictwa Znak Emotikon. Moje serce skradła
zwłaszcza "Cudowna wyspa dziadka", jedna z
najładniejszych historii o odejściu ukochanego dziadka. Jest to
książka krótka, senno-poetycka, bardzo estetyczna i kolorowa, a
przede wszystkim dziecięca. Świat jest tu bowiem widziany małymi
oczami, wyobraźnia i fascynujące opowieści dziadka mieszają się
z rzeczywistością, trochę ponurą, ale przeważnie raczej ciepłą
i porywającą, bo bliską fantazji.
Na
tyłach domu Syda znajdował się dom dziadka. Wchodziło się tam
przez furtkę, ścieżką obok drzewa. Klucz schowany był pod
doniczką i Syd mógł wpadać z wizytą, kiedy tylko miał na to
ochotę.
Sąsiadem
małego Syda jest dziadek-przyjaciel, taki towarzysz zabaw na
życzenie, zawsze dostępny, będący bliziutko, niezawodny.
Codzienne wycieczki za płot zostaną zaburzone nagłym niepokojem –
dziadka nie ma w domu. A może jednak jest, bo woła chłopca na
strych, gdzie odkrywa przed nim drzwi prowadzące w najdalszy rejs.
Zarzucili
kotwicę i dotarli do brzegu.
– Gdzie
twoja laska, dziadku? – zapytał Syd.
– Dam
sobie bez niej radę – odparł staruszek.
(...)
Na wzgórzu, między drzewami, czuło się powiew chłodnej bryzy.
Znaleźli tam starą chatę. Wymagała solidnego sprzątania, lecz
dzięki pomocy innych wkrótce zaczęła wyglądać czysto i
schludnie.
Na
niesamowitej wycieczce dziadek i wnuk poznają egzotyczną wyspę,
znajdują urokliwe lokum, wypakowują bagaż, korzystając z pomocy
miejscowych zwierząt i zwiedzają dżunglę. Ilustracje są tu
właściwie ważniejsze niż tekst, który toczy się obok, raz czy
dwa coś dopowiada, ale więcej informacji i przygód ukrytych jest w
obrazkach. Najbardziej zapadł nam w pamięć portret nurkującego
dziadka z brodą niczym wodospad; w zrozumieniu historii pomogło zaś
śledzenie szczegółów na kolejnych obrazkach: strych przed rejsem,
kufer na wyspie, strych po rejsie, strona tytułowa. Nie zdradzę, co
wydarzyło się dalej i o jakie odejście dziadka chodzi, ale koncept
autora jest bardzo ciekawy i efektowny. Warto poczytać i pooglądać
tę książkę z maluchem, który jest zżyty z najstarszymi
członkami rodziny. A potem oczywiście rozmawiać i odnajdywać
własne cudowne wyspy.
`
`
Mniej
przemówiła do mnie (i mojego syna) książka "Mój
wieloryb". Wielorybie ogony na wyklejce wyglądają podobnie
do jednej z ilustracji w "Cudownej wyspie dziadka", również
chatki z obu opowieści przez chwilę uznaliśmy za ten sam
budyneczek, jakby dom wędrujący między książkami Benjiego
Daviesa. W drugim picturebook'u nad morzem, właściwie na
samej plaży, mieszka sobie inny chłopiec – Noi w czarnej
czapeczce. Początkowo nie wiemy, czy miejscem akcji jest wyspa (jak
okazuje się później), półwysep czy zwykłe wybrzeże, ale na
pewno nie ma tu wielu ludzi. W tle widzimy tylko "wyszarzony"
budynek czy budynki, może letniskowe i w tej chwili opuszczone. Poza
tatą nie poznajemy żadnej rodziny ani kolegów malucha. Noi bawi
się sam, po dokładnym przejrzeniu ilustracji można stwierdzić, że
radzi sobie całkiem nieźle. A jeśli jednak samotność mu
doskwiera, gdy tata z brodą jak szare korale znika na wiele godzin?
Jest jeszcze sześć kotów, ale Noi wynajduje sobie innego
towarzysza, albo raczej podopiecznego. Kiedy tata-rybak łowi na
morzu, syn przechadza się brzegiem i ratuje z opresji małego
wieloryba. Tylko czy to rzeczywiście ratunek dla zwierzęcia, czy
raczej dla dziecka? Jak długo da się ukrywać wieloryba w wannie
przed tatą i prawdę przed sobą? Morał tej historii jest
niewątpliwie mądry i zgrabny, jednak mam wątpliwości, na ile mały
czytelnik będzie się identyfikował z sytuacjami z książki,
raczej niespotykanymi na co dzień w naszym kraju. Dzieci nie bywają
z reguły odseparowane od społeczeństwa i zdane na bliższy kontakt
z dziką przyrodą niż z ludźmi. Jeśli jednak traktować "Mojego
wieloryba" jako pewną przenośnię, mały traktat o
zapracowanych rodzicach i pozostawionych samym sobie dzieciach, to
publikacja może mieć pewien potencjał terapeutyczny. Zawsze
pozostaje też kontemplacja obrazków, bo jest to książka równie
atrakcyjna wizualnie, co "Cudowna wyspa dziadka", choć
dużo spokojniejsza, surowsza, bardziej skalista i kameralna, mimo
ogromu oceanu otaczającego wyspę Noi.
Bożena
Itoya
Benji
Davies, Cudowna wyspa dziadka, przełożyła Małgorzata Pietrzyk,
Znak Emotikon, Kraków 2018.
Benji Davies, Mój wieloryb, przełożyła Małgorzata Pietrzyk, Znak Emotikon, Kraków 2018.
Benji Davies, Mój wieloryb, przełożyła Małgorzata Pietrzyk, Znak Emotikon, Kraków 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz