cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

czwartek, 13 września 2018

Detektyw Pingwin i sprawa zaginionego skarbu


Książka "Detektyw Pingwin i sprawa zaginionego skarbu" Alexa T. Smitha w angielskim oryginale została wydana w 2017 roku, a dzięki wydawnictwu Zielona Sowa polski, znakomity przekład Piotra W. Cholewy możemy czytać już rok później. W lekturze tej szczególnie rozmiłował się mój dwunastoletni syn, choć potem i ja dołączyłam do grona największych fanów Pana Pingwina. Oczywiście najpierw zwróciliśmy uwagę na sympatyczne rysunki, z których zerkają na nas pękaty bohater i jego z lekka nastroszony partner. Ilustracje są dziełem autora, pojawiają się na niemal każdej stronie książki (a także na wyklejkach i okładce), bywają splecione z kartą gazety, planem muzeum, a najczęściej przypominają szaro-pomarańczowe, pełne szczegółów, dopracowane i wesołe szkice.
Jest to historia debiutującego prywatnego detektywa, który liczy na przygody, sławę i godziwe zarobki, gdyż grozi mu upadłość oraz konieczność opuszczenia swojego (chyba wynajmowanego) londyńskiego igloo i wyniesienia się na Mroźne Południe. Pan Pingwin przewraca tabliczkę na drzwiach biura głoszącą "otwarte" i zaczyna oczekiwać na pierwszy telefon ze zleceniem; w tym momencie rzeczywiście rozlega się dryndanie i adept zagadkowego, pełnego wyzwań życia zawodowego spada z fotela do kosza na papiery. Trudno nie polubić bohatera po takim wstępie, a potem jest tylko lepiej, bo przecież jeszcze nie poznaliśmy Watsona, to znaczy Colina. Asystent Pana Pingwina jest pająkiem i naszym ulubieńcem (zaraz po swoim szefie).
Do "Detektywa, Profesjonalnego Poszukiwacza Przygód" zwraca się z błaganiem o ratunek pani Budyka Gnatek, właścicielka Muzeum Obiektów Extraordynaryjnych, działająca w duecie z bratem, niejakim Montagiuszem. Gnatkowie szukają skarbu ukrytego w muzeum przez ich praprapradziadka, fortuna jest im niezbędna do uratowania popadającego w ruinę obiektu. W wielkim nieporządku, wśród tysięcy gratów i niszczejących eksponatów, rozpoczynają się poszukiwania. Będą tajemnicze wskazówki, ukryte przejścia, podstępy, aligatory, dżungla, zdrady i ratunki.

Kto wkroczy do tej dżungli,
niech ma się na baczności.
Tu straszne kreatury
chowają się w ciemności.

Ich szpony cię rozszarpią,
zagryzą cię ich kły.
Uwierz mi, na ich widok
każdy ze strachu drży.

Skarb czeka już na tego,
co zgodnie z mapą kroczy,
lecz biada człowiekowi,
który ze ścieżki zboczy.

Sir Randolf Gnatek
założyciel muzeum
profesjonalny łowca skarbów

Książkę czyta się świetnie, jednym tchem, przygodowa atmosfera à la Indiana Jones (Pan Pingwin ma nawet podobny kapelusz) czy Jumanji (wierszowane przestrogi) jest umiejętnie podtrzymywana, w fabułę wciągają charakterystyczne postacie i zwroty akcji. Zachwyciłam się również pięknymi zdaniami, które są elementem niezwykle zgrabnego tłumaczenia, podobnie jak zabawne imiona i nazwiska. Tekst został dopracowany do najmniejszego słówka, co naprawdę nie jest normą w polskich przekładach książek dla dzieci i młodzieży. Tu mamy do czynienia z ideałem. "Detektywa Pingwina i sprawę zaginionego skarbu" docenią dzieci płci obojga w wieku powyżej sześciu lat (jak wskazuje wydawca), a także znacznie starsi miłośnicy komiksów i "przygodówek".

Bożena Itoya

Alex T. Smith, Detektyw Pingwin i sprawa zaginionego skarbu, przełożył Piotr W. Cholewa, Wydawnictwo Zielona Sowa, Warszawa 2018.

1 komentarz:

  1. Moje dzieci uwielbiają książki detektywistyczne! To coś dla nas:)

    OdpowiedzUsuń