cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Baśnie polskie

Mam przed sobą książkę wydaną przez łódzką Literaturę: „Baśnie polskie”. Jedna z córek ostatnio sporo chorowała, przeczytałam ją więc ciurkiem na głos, pod koniec chrypiąc z wysiłku. Ale warto było, bo rzecz jest ciekawa i wyróżnia się z tłumu rozmaicie teraz wydawanych polskich podań i legend. Gdyby mnie ktoś pytał o taką współczesną reprezentatywną antologię, poleciłabym z pewnością właśnie ten tytuł.
Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na język – piękną polszczyznę, za pomocą które baśnie opowiedzieli nam klasycy gatunku: Maria Konopnicka, Józef Ignacy Kraszewski, Jan Kasprowicz, Janina Porazińska, czy Artur Oppman (Or-Ot). To już nie tylko popis wyszukanego słownictwa, wymyślnej metafory, lecz także potoczystej frazy, chwilami niemal muzycznej, poetyckiej, eleganckiej. Historie toczą się niespiesznie, zgodnie z prawidłami gatunku. Jakie to niedzisiejsze w dobie pośpiechu i filmów, w których akcja biegnie szybciej, niż na to pozwalają zdolności percepcyjne ludzkiego oka. A tu trzech braci próbuje dostać się na szklaną górę, każdemu trzeba dać szansę, chociaż domyślamy się, że dopiero najmłodszy, tak, ten wsiowy głupek, zdobędzie szczytny cel. W baśniach jest pewna przewidywalność, wcale nie irytująca, wcale nie nudna jednak, bo fabuła znów się komplikuje, znowu wszystko się gmatwa – aż do szczęśliwego zakończenia… Bo taki jest porządek rzeczy, o którym baśnie mówią – zło zostaje ukarane, dobro nagrodzone. W to chcemy wierzyć i to oglądać, chociaż w życiu nieraz wszystko zdaje się dziać inaczej.
Czytając książkę, co i rusz trzeba się zatrzymać, by wyjaśnić dziecku staropolskie słowa, którymi tekst jest gęsto inkrustowany. Na szczęście przypisy znajdują się na dole strony, nie trzeba się zatem odrywać od tekstu, który, dzięki staropolszczyźnie, stał się jeszcze bardziej eufoniczny i ciekawy.
Na szatę graficzną „Baśni polskich” pracowały aż trzy artystki: Małgorzata Flis, Aneta Krella-Moch i Janina Dzikowska-Najder. Ciekawe, że mimo wyraźnej stylistycznej odrębności, jaka cechuje ich ilustracje, całość ma spójny charakter. Mnie najbardziej przypadły do gustu obrazki Małgorzaty Flis (również autorki ilustracji na okładce), córki były innego zdania. Wszystkim nam jednakowo podobały się za to piękne winiety, różne dla każdej baśni, i ilustracje na wyklejkach. Zwraca uwagę wielka staranność, z jaką wydano tę książkę, jakość papieru, twarda okładka z tłoczeniem, dbałość o szczegóły. Bardzo dobry pomysł na prezent.
Agnieszka Jeż 
Od wydawcy: Baśń nie lubi siedzieć w domu. Wędruje sobie po świecie i napełnia się marzeniami i żartami opowiadających ją ludzi. Czasem ktoś ją złapie za barwną kieckę, spisze jej historię. „Ładna jestem” – mówi baśń z zadowoleniem i myk! – już jej nie ma! Wędruje dalej zbierać nowe opowieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz