Chyba jedną z piękniejszych emocji, jakiej często doświadczają dzieci, jest entuzjazm. Zazdroszczę im nieraz świeżości w odbiorze świata, śledzę z dumą zachwyt malujący się na buziach moich córek, gdy pokażę im coś pięknego. Po chwili radosnej kontemplacji pojawiają się zazwyczaj pytania. Niektóre konkretne, inne bardziej filozoficzne, jak to: „Mamo, skąd to się wszystko wzięło?”
Można na takie pytanie odpowiedzieć na wiele sposobów. Dzieci ciekawe są zarówno treści metafizycznej, jak i ścisłej, rzetelnej informacji. W tym drugim przypadku okazało się, że moja wyniesiona ze szkoły wiedza, ma, delikatnie mówiąc, spore luki. I tu odkryłam doskonałą pomoc – książeczkę Jonathana Lindströma „Tak się wszystko zaczęło. Od pierwszej komórki do człowieka”, wydaną przez Czarną Owieczkę.
Można na takie pytanie odpowiedzieć na wiele sposobów. Dzieci ciekawe są zarówno treści metafizycznej, jak i ścisłej, rzetelnej informacji. W tym drugim przypadku okazało się, że moja wyniesiona ze szkoły wiedza, ma, delikatnie mówiąc, spore luki. I tu odkryłam doskonałą pomoc – książeczkę Jonathana Lindströma „Tak się wszystko zaczęło. Od pierwszej komórki do człowieka”, wydaną przez Czarną Owieczkę.
Książka opowiada o powstaniu życia na Ziemi. Zaczynamy od molekuł i atomów, zalążków życia, które próbowało znaleźć sobie miejsce na naszej niegościnnej wówczas planecie. Śledzimy powstanie pierwszych komórek i wreszcie dziwnych robaków, naszych prapraprzodków. Tak! Autor niejednokrotnie podkreśla wspólnotę wszystkich żywych organizmów, opartą na wiedzy, według której człowiek jest najwyżej rozwiniętą formą biologicznego życia, starszym bratem nie tylko delfinów i małp, lecz także robaków i bakterii… W ciekawy, pełen humoru sposób Lindström opisuje, jak ewolucja kształtowała poszczególne narządy i układy fizjologiczne. Nie posługuje się przy tym niedostępnym dla dzieci słownictwem, lecz lapidarnym, maksymalnie uproszczonym językiem, pozwalającym zrozumieć podstawowe mechanizmy rządzące światem biologii. Dowiemy się, kiedy i dlaczego powstał pierwszy układ wydalniczy, do czego potrzebna jest zwierzętom skorupa, a nam kręgosłup, skąd się wzięło mleko u ssaków, dlaczego małpy człekokształtne nie mają ogonów... Autor, nie infantylizując, zbliża się chwilami do dziecięcego widzenia świata, pisząc w sposób niezwykle obrazowy. Nie ucieka przed odrobiną turpizmu w opisach funkcjonowania życia, co bliskie jest spontanicznemu w odbiorze świata podejściu dzieci do fizjologii. Łopatologicznie, chciałoby się powiedzieć, kreśli wizerunki naszych dziwnych przodków i ich nie mniej zadziwiających zwyczajów. W taki, na przykład, sposób, przedstawia nam „najokropniejsze stworzenie – Anomalocarisa”: Miał rozmiar dwóch złączonych ze sobą pudełek na buty… a jego buzia wyglądała jak plasterek ananasa. Zawsze była otwarta i pełna ostrych zębów”(…)
I już go widzimy, prawda? Zwłaszcza, że w sukurs naszej wyobraźni Autor ruszył z jeszcze jednym orężem: jego dziełem są ilustracje do książki, niezwykle sugestywne i doskonale zgrane z tekstem, również podobnie pełne humoru. Tłumaczą i dodatkowo systematyzują przedstawianą wiedzę tak, by dzieciom łatwiej było zapamiętać. Myślę jednak, że niejeden maluch będzie do tej książki wracał na tyle często, że z zapamiętaniem treści nie będzie najmniejszych kłopotów…
Agnieszka Jeż
Od wydawcy: Pogodna książka o powstawaniu życia na ziemi. Podróż przez miliony lat ewolucji od pojedynczej komórki do pierwszego człowieka. Jak powstało życie na ziemi? Jak to się stało, że u naszych praprzodków wykształciły się oczy, szkielet i mózg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz