I znowu ciekawa książka… „Przygoda ma kolor niebieski” ukazała się w wydawnictwie Bis w 2006
Powieść, mimo szczypty magii, jest mocno osadzona w realiach: mamy nie tylko nazwy warszawskich ulic i numery tramwajów, lecz także szeroki repertuar sąsiedzkich i ulicznych zachowań, nie zawsze, niestety, budujących. Szczególnie Autorce leży na sercu ksenofobia, odrzucenie Innych, w tym wypadku – członków społeczności romskiej. Nawet całkiem sympatyczni przyjaciele Tibora ulegają z początku krzywdzącym stereotypom. Gdy się im przyjrzymy, widać, że są to zachowania niemal odruchowe i bezrefleksyjne. Dlatego cieszę się z takich książek – może wychowają młodych ludzi o bardziej otwartych sercach i umysłach? Nie zamkniętych na Innych?
Ciekawe są ilustracje, które wykonał Marcin Piwowarski, konsekwentnie utrzymane w czarno-białej gamie kolorystycznej. To odważny pomysł ze względu na ładunek dramatyzmu, zawarty nie tylko w wybranej technice (węgiel na papierze akwarelowym), lecz także w bardzo wyrazistej ekspresji przedstawionych postaci. Dramatyczna mimika i gesty kontrastują z efektem rozmytej faktury, a całość spowija baśniowy, oniryczny klimat. Ładne!
Agnieszka Jeż
Od wydawcy:
Wakacje zaczynają się dla Tibora nietypowo. W nocy pogotowie zabrało do szpitala babcię, która jest jego jedyną opiekunką. W obawie, że znajdzie się w domu dziecka, Tibor zaczyna się ukrywać. Zawsze interesował się życiem zwierząt, więc pierwsze swe kroki kieruje do zoo. Tam pozna nowych przyjaciół, a potem wypadki potoczą się tak, że za sprawą dziedzictwa cygańskich przodków jego życie nabierze nowej barwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz