Choć świat w jego książkach namalowany jest tak kolorowo jak tylko potrafi kolorowy i pachnący być maj, bywają też mniejsze i większe nieszczęścia. Zdarzają się katastrofy, zjawiają się złodzieje i poborcy podatkowi. I choć nie jest to idealny świat, takiego jestem fanem. Gdyby ktoś na FB zrobił taki profil, bez wahania kliknęłabym "Lubie to!" Bo ja w takim Janoschowym zwierciadle z upodobaniem krzywo się przeglądam.
Wydawnictwo Format dało mi kolejną możliwość by pochylić się nad zamkniętym wewnątrz mnie dzieckiem, by dać moim oczom kolejną ucztę. Książka "Auto Ferdynanda" autorstwa Janoscha wjechała z impetem na listę moich ulubionych książek dla młodszych dzieci.
Twarda, tekturowa, kolory intensywne, wibrująca kreska. Oglądając, myślałam, że tekst będzie o nerwowym staniu w korku. Jeden samochód za drugim, mniejszy, większy, największy i coś na przyczepkę.
Czułam spaliny, słyszałam warkot silnika, widziałam nerwowych kierowców. Myślałam, że na końcu będzie zielone światło i wszyscy ruszą ... ale nie.
"Chciałby na ludzi spojrzeć ze szczytu,
żeby mu bili brawo z zachwytu."
Czy teraz, po takim upadku ze szczytu, ktoś pomoże Ferdynandowi? Któreż dziecko wytrzymałoby taki tragiczny upadek żółtego autka bez happy endu. Więc, jak to u Janoscha, jest szczęśliwe zakończenie - w tym przypadku w ostatniej chwili (na okładce) zjawia się konik wybawca!
Książeczka jest tekturowa więc nadaje się do czytania nawet dla tych, którzy raczej książki żują, niż ich słuchają. Samemu w tym czasie można się zatopić w lekturze, jak żółte autko w jeziorze.
Anna Łukasik
Od wydawcy: Oto auto z ambicjami! Chce wjechać na stromą górę, ale trudno mu będzie poradzić sobie samemu. Dlatego na pomoc przybywają przyjaciele: taksówka, samochód pocztowy, strażacki wóz i potężny traktor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz