cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

sobota, 29 lutego 2020

S.T.A.G.S


Powieść "S.T.A.G.S" angielskiej pisarki M.A. Bennett jest jedną z najlepiej trafiających w nasze gusta publikacji młodzieżowych wydanych w 2019 roku. I ja, i mój trzynastoletni syn naprawdę daliśmy się wciągnąć tej historii, poddaliśmy się lekturze w pełni, bez żadnych uwag i niemal bez przerw. Cóż, uwielbiamy thrillery w kinie, ale jeszcze nigdy nie trafiliśmy na książkę tak filmową, trzymającą w napięciu, w sam raz nieprzewidywalną i niepokojącą. Fankami dziesiątej muzy i specjalistkami od niej są zarówno autorka, jak stworzona przez nią protagonistka: Greer, musiało więc zaiskrzyć, gdy trafiły na czytelników, którzy chodzą do kina na 30-50 filmów rocznie (a jeszcze więcej kupują i oglądają na DVD). Mimo że często nie znaliśmy obrazów, do których odnosiła się bohaterka w toku powieści.
Greer przytrafia się to, czego obawia się najbardziej każdy nastolatek: mając nadzieję na akceptację i przyjaźń rówieśników z "fajnego towarzystwa", daje się im wkręcić, stając się tak naprawdę ofiarą drwin. I nie tylko drwin, jak okaże się z czasem. Wcześniej doświadczymy z bohaterką różnych poziomów złośliwości, ironii i zażenowania. A wszystko zaczyna się, jak to często bywa w książkach czy filmach, od nowego początku: roku szkolnego, szkoły w ogóle. Greer otrzymuje stypendium w STAGS, renomowanej szkole imienia św. Aidana Wielkiego, założonej w VII wieku, pełnej jelenich poroży i dziwnych, surowych tradycji, często związanych z religią. Trymestry mają tu własne nazwy, budynki ‫– imiona, korytarze internatu wyposażone są w boazerie i dębowe drzwi, natomiast starsi uczniowie posiadają bardzo rozbudowane poczucie własnej wartości i reprezentują snobizm najczystszej próby. Zwłaszcza członkowie elitarnej kasty szkolnej: Ludzie Średniowiecza, otoczeni są aurą bogactwa, niedostępności, wszelkiej wyjątkowości i cesarskiej wręcz władzy. To ich króla od pierwszych dni bytności w szkole podziwia Greer, podkochuje się w nim, aż nagle otrzymuje od niego, samego Henry'ego de Walencourt, zaproszenie na weekendową imprezę w rodzinnej posiadłości.

Potwierdzenie udziału? Ale komu? – zdziwiłam się. – Nie ma nadawcy.
Dlatego, że wszyscy wiedzą, kto rozsyła te zaproszenia – poinformowała mnie Jesus. W jej głosie znowu zabrzmiał pogardliwy ton. – To Henry.
Jak już mówiłam, w STAGS był tylko jeden Henry. Czarne, tłoczone litery tańczyły mi przed oczami. Powinnam od razu się domyślić. Hasło: "polowanie strzelanie wędkowanie" brzmiało niemal jak żart. Brakowało w nim wielkiej litery i znaków interpunkcyjnych. Ale Ludzie Średniowiecza nie popełniali błędów. Jeżeli się mylili (...) – robili to z premedytacją. Henry specjalnie wyliczył te krwawe sporty w taki sposób, jakby wypowiadał je jednym tchem.
(...) – Henry de Walencourt zawsze zaprasza wybranych pierwszoklasistów do swojego domu na weekend Michaelmas justitium, który przypada na sezon łowiecki. Jeżeli udowodnisz swoją wartość w łowach i dasz się polubić jako człowiek, to w przyszłym roku, kiedy przejdziesz do drugiej klasy, możesz zostać Człowiekiem Średniowiecza.
Prawdziwa rozmowa ze współlokatorką była dla mnie czymś nowym, jednak siedziałam cicho i próbowałam przetrawić tę rewelację.
Pojedziesz, prawda? – Jesus nie dawała mi spokoju. – Logcross podobno jest cudownym miejscem. Absolutnym wyznacznikiem luksusu.

Po ciekawym, treściwym, niezbędnym i budującym napięcie sześćdziesięciostronicowym wprowadzeniu bohaterka ląduje we wspaniałym Longcross wraz z Ludźmi Średniowiecza i dwójką innych uczniów spoza elity. Przez jakiś czas jesteśmy zieloni jak Greer, nie wiedząc, w jakiej zabawie uczestniczy i co to za polowanie ma się rozegrać. Szybko okazuje się, że dziewczyna będzie bardzo potrzebować przyjaciół, a oni jej. Wzajemne wsparcie, jakiego udzielają sobie Greer i jej towarzysze weekendowego "wypad(k)u" : Nel oraz Shafeen, budowane powoli zaufanie i różne więzi są spoiwem historii, elementem ważnym na równi z dynamiczną i tajemniczą akcją. A ta stoi pod znakiem sadystycznych rozrywek prowadzących do śmierci, przed czym zostajemy ostrzeżeni już na pierwszej stronie powieści. Nie jest to zatem historia dla młodszej młodzieży ani czytelników o słabych nerwach. Sklasyfikowanie "S.T.A.G.S" jako thriller jest jak najbardziej słuszne.

Przypomniałam sobie, co czułam, kiedy trzymał mnie w objęciach bardzo realistyczne przyjemne emocje, które zabiła śmierć jelenia. Jakby słysząc moje myśli, Henry wstał i uniósł kieliszek.
Chciałbym wznieść bardzo szczególny toast – zapowiedział. – Za Greer, świeżo upieczoną łowczynię, która już na pierwszej wyprawie ustrzeliła jelenia. – Popatrzył na mnie szczerymi, błękitnymi oczami i znowu poczułam że moją duszę spowija coś ciepłego, miłego. – Panie i panowie, przedstawiam państwu Greer McDonald, zdobywczynię trofeum.
Nie byłam pewna, jak zareagować, więc siedziałam jak głupol, a tymczasem oni wstali i wznieśli kieliszki. Powtórzyli moje imię oraz to cudaczne wyróżnienie, cały czas gapiąc się na mnie. Potem opróżnili kieliszki i usiedli przy wtórze braw. Sytuacja była surrealistyczna. Do tej pory jeszcze nikt nie wznosił za mnie toastu, ale szkoda, że nie było ku temu innej okazji. W tamtej chwili wydawało mi się, że Henry chciał się zachować szarmancko, ale zdecydowanie wolałabym, żeby sobie odpuścił – lepiej, żeby sobie przypisał całą zasługę, bo z nią wiązało się poczucie winy.
Dalej było jeszcze gorzej. Dwaj lokaje wnieśli czarną księgę i otworzyli ją przed Henrym na właściwej stronie. Tom wyglądał na bardzo stary. Jego okładki były obciągnięte postarzałą skórą zwaną morocco w czarnym kolorze wpadającym w zieleń. Trzeci lokaj podał Henry'emu pióro. Wprawdzie nie było to gęsie pióro, ale i tak wyglądało na najstarszy przybór do pisania, jaki można sobie wyobrazić. Tego rodzaju piórem wiecznym ministrowie podpisywali po wojnie traktaty pokojowe.
Co się dzieje? – zapytałam Esme.
Henry wpisuje cię do dziennika łowów.
O Jezu!
Tylko moje nazwisko?
Nie, głuptasko – odparła. – Datę. Kto uczestniczył w polowaniu. Upolowaną zwierzynę, liczbę sztuk. Twoje nazwisko też. Jako osoby, która oddała decydujący strzał.
"No to świetnie" – pomyślałam. "Moje morderstwo dosłownie zostało uwiecznione w księgach historycznych".

No dobrze, młodzi zajmują się krwawymi sportami, a gdzie są wtedy rodzice? Brak dorosłych, w wielu książkach dla młodzieży (lub dzieci) niezrozumiały, chaotyczny, argumentowany źle lub wcale, tu jest wyjaśniony dobrze, a w pewnym momencie okazuje się nawet pozorny. Greer chodzi do szkoły z internatem, bo jej ojciec podróżuje zawodowo, łączy go jednak z córką silna więź i nawet filmowe fascynacje zrodziły się u niej właśnie dzięki rozmowom i seansom z tatą. Informacje te zyskujemy w miarę rozwoju akcji, podobnie jak dane na temat rodziców Nel i Shafeena, no i gwiazdora Henry'ego.

Czyli czym dokładnie zajmuje się kamerzysta?
Odrzuciłam myśl, by sarkastycznie stwierdzić, że kamerzysta to zgodnie z nazwą człowiek, który obsługuje kamerę.
Robi zdjęcia do filmów przyrodniczych, które znasz z telewizji: Davida Attenborough, Planety Ziemi, Autumnwatch i innych.
Codzienna rzeczywistość pracy mojego taty przedstawia się tak, że czasami trzeba czekać trzy dni, aż jaszczurka wyjdzie z nory, żeby nakręcić trzy sekundy ekscytującego materiału, na którym wąż próbuje ją pożreć, ale większość ludzi reaguje dość entuzjastycznie, kiedy im mówię, czym tata się zajmuje. Piers w ogóle nie okazał emocji.
Dużo wie o przyrodzie, prawda?
Tak. Zawsze, kiedy wraca z planu filmowego, opowiada mnóstwo historii. Obecnie jest w Chile, gdzie filmuje jaskinie nietoperzy. – Znowu przyszedł mi na myśl Wayne Manor. – Słyszałeś, że w dziewiętnastym wieku kupa nietoperzy była cennym towarem? Nazywano ją guanem. Ludzie używali jej jako nawozu, a kupcy wypełniali nią ładownie statków i rozwozili po świecie.
To rozbawiło Piersa. Znów zaśmiał się w ten swój dziwaczny sposób, który brzmiał jak krzyk, i pokręcił głową.
Gówno nietoperzy! – powiedział. – Naprawdę?
Tak. Albo coś takiego: skorpion spryskany choćby najmniejszą ilością alkoholu wariuje i moze sam siebie śmiertelnie ukąsić.
Będę o tym pamiętał.
A jelenie... – mówiłam dalej. – Tata powiedział mi, że ścigane zawsze biegną w kierunku wody, a potem stoją w niej, żeby psy zgubiły trop. To instynktowna taktyka.
Piers uniósł zrośniętą brew.
To akurat wiedziałem.
Z jego słów sączyła się ironia. Kopnęłam się pod stołem. No oczywiście, że wiedział. Jelenie patrzyły na nas ze wszystkich ścian, a nazajutrz mieliśmy upolować kolejnego. Piers na pewno znał się na tym już od dziecka.

Spodobało mi się tempo tej powieści i jej równość, oraz to, że szybko i trwale polubiliśmy bohaterkę, w tym dystans dziewczyny do siebie i własnych romantycznych wzlotów, które w licznych książkach młodzieżowych zaklejały nam całą relację dziewczęcej narratorki grubą, niemożliwą do przełknięcia warstwą lukru. Greer zakochuje się i odkochuje, mówiąc o tym jakoś naturalnie i przekonująco. Najciekawsze jest jednak, jak wpada w rożnego rodzaju pułapki psychologiczne i towarzyskie, a pod koniec nawet polityczne. To bardzo realistyczne sidła, rozstawiane przez doświadczonych kłusowników polujących na dobrą, ale zbyt ufną młodzież – literacką i rzeczywistą, która chce obalać stary porządek i dokonywać rewolucji: małych lub wielkich, ale zawsze służących poprawie sytuacji uciśnionych.
Niełatwo było wtłoczyć te wszystkie wątki w jeden utwór i zachować wiarygodność oraz wzbudzić zapał czytelnika, ale autorka tekstu i autor polskiego przekładu osiągnęli pełen sukces. Tłumacz powieści, Maciej Potulny, wykonał kawał dobrej roboty. Spolszczona wersja książki jest lekturą płynną, niepomijającą angielskich gier słownych i łacińskich nazw, ale wplatającą je w przekład tak, że wszystko zostaje wyjaśnione. Oczywiście poza kwestiami, które pozostawiono nam do samodzielnego rozważenia oraz sekretami, jakie być może rozpracujemy z Greer w kontynuacji jej przygód. Po znakomitym debiucie, M.A. Bennett niedługo zabłyśnie na polskim rynku drugą powieścią: "D.O.G.S", którą wydawnictwo Media Rodzina opublikuje w maju 2020 roku. Czekamy!

Bożena Itoya

M.A. Bennett, S.T.A.G.S, tłumaczył Maciej Potulny, Media Rodzina, Poznań 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz