cudanakiju.pl

cudanakiju.pl

środa, 17 października 2012

Wojtek spod Monte Cassino

Czytanie książek z dziećmi i dzieciom to, jak wie większość rodziców, przyjemność, ale czasem także i uciążliwy obowiązek. Wieczór, zmęczenie po pracy i całym dniu, a tu jeszcze ….” czyyyytaj” i podetknięta pod nos wybrana przez córeczki książka. Przyznam, że różne bywało: nieraz musiałam stłumić westchnienie („znowu ta sama”), a bywało, że i zniechęcenie. Różne są przecież książki dla dzieci. Na szczęście jednak trafiają się perełki, które autentycznie wciągają również dorosłych. Mało tego, potrafią wzruszyć i pozostawić w zadumie. Do takich pozycji należy właśnie, sumiennie przeze mnie ostatnio przeczytany „Wojtek spod Monte Cassino” Wiesława A. Lasockiego. Książka ta sama w sobie jest już legendą. Napisana przez weterana wojennego z Armii Andersa nie mogła zostać wydana w komunistycznej rzeczywistości powojennej Polski i przeleżała w przysłowiowej szufladzie, czekając na lepsze czasy. Jak dobrze po raz kolejny przypomnieć sobie, że szczęśliwie w nich żyjemy…
Historia, którą opowiada nam Autor, jest niemal niewiarygodna: oto stacjonujący w Iranie żołnierze 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii „adoptują” małego, osieroconego niedźwiadka, kupując go od miejscowego chłopca. Miś jest jeszcze oseskiem, niesamodzielnym, wygłodzonym, jego mama została prawdopodobnie zastrzelona. Zostawić zwierzątko bez pomocy oznaczałoby skazać je na śmierć. Żołnierze więc zaopiekowali się niedźwiadkiem, chociaż z początku w tajemnicy przed dowódcą – miś to przecież nie piesek ani kotek, wyrasta na ogromne zwierzę. Jak go karmić, jak przewozić? Wojna nie jest sprawą zwierząt, chociaż nieraz zostają jej ofiarami.
Wojtek, bo takie imię dostał miś, prędko podbił serca wszystkich żołnierzy. Jednego z nich wybrał sobie na opiekuna – „zastępczą mamę”. Do niego przybiegał przytulać się i ssać ręce, gdy się czegoś przestraszył. Z reszta żołnierzy również się zaprzyjaźnił. Wydaje się nieprawdopodobne, ale przemierzył z nimi cały szlak bojowy 2. Korpusu Polskiego! Wielki niedźwiedź, który jeździł w szoferce ciężarówki, płynął statkiem, nosił ładunki i uwielbiał piwo, które dawali mu nieraz żołnierze. Wychowywany przez nich od małego dostosował się całkiem do świata ludzi. Ciekawe, zastanawiałam się nieraz podczas czytania, co taki niedźwiedź mógł pomyśleć o człowieku, biorąc wojenną rzeczywistość za normalną?
Podobne pytanie, zresztą, mogłyby sobie zadać inne zwierzęta, chociażby konie, niegdyś masowo wykorzystywane na wojnach. Człowieku, kim jesteś, co robisz?
Autor książki przywołuje i podkreśla jednak szczególnie pozytywny aspekt całej tej „przygody z misiem”: jest to tak naprawdę pełna ciepła i humoru opowieść o przyjaźni ludzi i zwierząt, o ich bezinteresowności i poświęceniu. Nie epatując okrucieństwem wojny Lasocki zdołał przedstawić wielki trud i cierpienie towarzyszące walce o wolność. W kontekście powojennych losów Armii Andersa to szczególnie ważny znak, a sama książka, tłumaczona na wiele języków, jest świadectwem polskiego wkładu w niepodległość Europy.
Cenne są liczne didaskalia zawarte w książce: kronikarskie uwagi historyczne wraz z rozkładaną mapą, noty na temat autora i okoliczności powstania historii o Wojtku. Do tego wspaniała szata graficzna: ilustracje Jana Bajtlika, archiwalne zdjęcia oraz stylizowane napisy i paginacja.
Piękna i unikalna książka…
Agnieszka Jeż

Od wydawcy: Książka opowiadająca o historii niedźwiedzia, przygarniętego przez żołnierzy z armii Andersa w Persji. Niedźwiedź Wojtek przeszedł z armią cały szlak bojowy a resztę życia spędził w edynburskim Zoo. Autor, Wiesław Lasocki, emigracyjny pisarz, relacje o Wojtku zbierał bezpośrednio od jego towarzyszy - żołnierzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz