Nie jestem pewna, jaka jest dolna granica wieku czytelnika. Losy Księżycoluda momentami są dość dramatyczne, ale chyba tym ciekawsze, nawet dla trzylatka. Na pewno poruszą wyobraźnię, filozoficzną naturę i poczucie humoru nieco starszych czytelników. Eksperyment został przeprowadzony na próbie osób (nieznacznie) powyżej siódmego i trzydziestego roku życia. Syna rozbawili ludzie gnający za sławą i zarobkiem – kto pierwszy do miejsca, w którym spadł meteoryt, kto najlepiej zarobi na niezwykłym zdarzeniu (robiąc zdjęcie lub sprzedając lody gapiom) – oraz policyjnowięzienna afera. Żołnierze jakby przybyli z moich ulubionych regionów geograficznych, literackich i historycznych – przypominają rumcajsowego cesarza pana i austrowęgierskich wojaków wesoło eskortujących Szwejka.
Widzimy dzięki niemu kolorowe, roztańczone i kwieciste życie, którego można nam pozazdrościć i wzbudzającą niechęć ciekawość ludzką, chęć zysku, agresywne nastawienie do tego, co nieznane (na pewno jest groźne!), chęć poskromienia wszystkich i wszystkiego, a także wyalienowanie osób, które w jakiś sposób nie realizują się społecznie. Każdy ma swój świat, ale kto wie, czyj jest lepszy – nasz, czy księżycowe pustkowie bohatera książki? Polecam tę przypowieść o stopniowo znikającym i co miesiąc odradzającym się tłuściochu. Z pewnością każdy z Was odkryje nieco inną interpretację
„Księżycoluda”, a dzieci raczej wcale nie będą analizować, tylko dobrze się bawić przy lekturze.
Bożena Itoya
Tomi Ungerer, Księżycolud, Wydawnictwo FORMAT, Kraków 2011.
Od wydawcy: W swej książce Tomi Ungerer opowiada, kto naprawdę żyje na Księżycu... Pewnego dnia Księżycolud postanawia odwiedzić naszą planetę i zakosztować ziemskiego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz