Na
początku lektury "Smoczego jeźdźca" pomyślałam, że
powieść reprezentuje chyba nowy typ fantastyki: ekologiczne
fantasy. Cornelia Funke nakreśliła (piórem i ołówkiem) bowiem
historię współczesnych baśniowych stworzeń, żyjących w naszym
świecie, jednak ukrywających się przed ludźmi. To człowiek jest
zagrożeniem dla smoków, stworzeń łagodnych, pięknych, dobrych i
wiekowych, oraz dla ich przyjaciół – koboldów, krasnali i innych
postaci, które poznajemy w kolejnych rozdziałach. Chcąc okiełznać
przyrodę, ludzie odkrywają i zagarniają ostatnie tajemnice oraz
środowisko życia legendarnych stworzeń.
"(...)
– Nie biegają już w zbrojach jak w czasach, gdy na was polowali,
ale nadal są niebezpieczni. Są największym zagrożeniem na
świecie.
–
Głupstwa! – krzyknął wielki,
gruby smok. Z lekceważeniem obrócił się plecami do Siarczynki. –
Niech te dwunożne stworzenia tylko tu przyjdą! Może szczury i
koboldy muszą się ich bać, ale my przecież jesteśmy smokami. Co
oni mogą nam zrobić?
– Co
mogą wam zrobić? – Siarczynka odrzuciła nadgryzionego grzyba i
wyprostowała się. Była bardzo zła, a z bardzo złymi koboldami
nie ma żartów. – Przecież nie byłeś jeszcze nigdzie poza tą
doliną, ty półgłówku! – wrzasnęła. – Myślisz, że ludzie
śpią na kupie liści jak Ty? Myślisz, że nie są w stanie
skrzywdzić nawet muchy, bo sami żyją tylko chwilę dłużej?
Myślisz, że nie mają w głowach nic poza jedzeniem i spaniem? Oni
nie są tacy, o nie!!! – Siarczynka zaczerpnęła powietrza. – To
coś, co czasami przecina niebo nad nami i co ty, głupolu, nazywasz
ptakami hałaśnikami, to latające maszyny, które zbudowali ludzie.
Mogą rozmawiać ze sobą, mimo że mieszkają na drugim końcu
świata. Potrafią tworzyć obrazy, które się poruszają i mówią;
robią naczynia z lodu, który się nie topi, a ich domy świecą w
nocy, jakby w środku zatrzymały słońce! – Siarczynka
potrząsnęła głową.– Umieją robić rzeczy dziwne i paskudne.
Jeśli postanowili zalać tę dolinę, to wierzcie mi – na pewno
tak się stanie. Musicie stąd uciekać, czy wam się to podoba, czy
nie."
W
ten sposób smoczej dolinie, leżącej gdzieś w Szkocji, wydaje się
zagrażać katastrofa ekologiczna. Przewidywaniom ekspresyjnej
koboldki wierzy jej przyjaciel, młody smok Lung. Ta dwójka wyrusza
w daleką podróż, której celem jest mityczna kraina smoków –
Skraj Nieba. Po drodze zyskują wielu sprzymierzeńców, także wśród
ludzi, z których wywodzi się tytułowy Smoczy Jeździec, a
właściwie bezdomny chłopiec o imieniu Ben.
"–
Profesorze, czy pan mu to wszystko opowiedział? (...)
– Nie
musiałem – odszepnął Barnaba Pąkoburzyński. – On już to
wiedział. Zdaje się, że wypełniasz wiele przepowiedni, po uszy
siedzisz w starej baśni, mój chłopcze."
Ważnymi
przyjaciółmi okażą się również ludzie poszukujący śladów
tejże "starej baśni": bazyliszków, smoków, elfów,
wróżek, wężów morskich i innych niesamowitości. Nie tylko
ludzie i baśniowe stwory odgrywają istotną rolę w wędrówce
Bena, Lunga i Siarczynki. Smokowi i jego jeźdźcom niewiele udałoby
się dokonać bez pomocy "zwyczajnych" szczurów, z których
jeden sporządza bezcenne mapy świata, a inny bada jego nieznane
zakątki.
Stopniowo
ekologiczne fantasy staje się przede wszystkim dobrze napisaną,
emocjonującą powieścią przygodową. Tak baśniową, że nie można
się od niej oderwać, a kiedy dzień się kończy, przygoda
kontynuowana jest w snach. Przynajmniej na nas "Smoczy jeździec"
wpłynął w ten sposób, a podobne wrażenia wywołała we mnie
tylko pierwsza lektura "Niekończącą się historii",
"Władcy pierścieni" i "Czarnoksiężnika z
Archipelagu".
Autorka
stworzyła ciekawe charaktery i świat wartości oparty na
bezinteresownej przyjaźni, niczym nieumotywowanej ufności i
otwartości, "dobrym sercu" okazywanym obcym. Podoba mi się
przesłanie bijące z tej książki: jest na naszym świecie dobro,
ukrywa się nawet w najmniej oczekiwanych osobach.
Mocną
stroną powieści jest atmosfera tajemnicy. Często nadużywa się
określenia "stopniowanie napięcia", jednak tu jest ono
jak najbardziej na miejscu. Książka, jak na pozycję adresowaną do
młodszej młodzieży, jest długa – liczy 445 stron zapisanych
drobnym drukiem (i z niewielką ilością ilustracji). Czytelnik jest
zaskakiwany niemal w każdym rozdziale, aż do finału. Powoli
poznaje straszliwego wroga smoków, sztuczny produkt alchemii,
stworzony na podobieństwo samych smoków, ale i w celu ich
zgładzenia.
"–
... najbardziej potężne i najstraszniejsze stworzenie (...) jakie
kiedykolwiek postawiło na ziemi pazury. Stworzył je z istoty,
której imienia nie zna nikt; z ognia i wody, ze złota i żelaza, z
twardego kamienia i rosy, którą łapie na swoje listki rosiczka.
Potem mocą błyskawic powołał go do życia i nazwał: Parzymort"
Wygląd
stwora, wspomnianego po raz pierwszy na stronie 74 i pojawiającego
się potem dość często, został opisany dopiero na stronie 166.
Wcześniej na wyobraźnię czytelnika działały tylko napomknięcia
o niektórych cechach, zdolnościach, czynach, zachowaniu i
pochodzeniu groźnego Parzymorta Złotego oraz jego wpływie na inne
istoty. Napięcie zostało zbudowane w najlepszym stylu!
Świat
opisany przez Cornelię Funke sięga dalej niż Fantazjana, bo, choć
bardzo przypomina ten realny, zbudowany został z czystej baśniowej
materii, pozbawionej symbolicznych, filozoficznych i moralizujących
składników, jakie pamiętam z "Niekończącej się historii".
Tutaj po prostu przeżywa się przygody na każdej stronie, gna się
na grzbiecie smoka, zaczarowanego kruka, węża morskiego. A po
skończeniu książki przychodzi czas na rozmyślania, czy jeszcze
kiedykolwiek przeczytam coś równie pięknego.
Bożena
Itoya
Cornelia
Funke, Smoczy jeździec ilustrowała Autorka, przełożyli Anna i
Miłosz Urban, Media Rodzina, Poznań 2005.
Wiek:9+
Smok. Chłopiec. Podróż. Cornelia Funke znakomita i uznana na całym
świecie niemiecka pisarka, po raz kolejny zaprasza czytelników na
wyprawę do świata wyobraźni.
Pójdę z torbami, gdy kupię te wszystkie książki, które recenzujesz na blogu ;-)
OdpowiedzUsuńAlbo lepiej pójdę do biblioteki :-)
Ja już poszłam... z walizkami ;)
Usuń